czwartek, 28 lipca 2022

Świetna młodzieżówka ze słowiańskimi motywami, czyli "Zmorojewo" Jakuba Żulczyka

"Zmorojewo" zaciekawiło mnie, bo jest opisywane jako młodzieżówka ze słowiańskimi motywami, a słowiańskie motywy to to, co Zaczytana Słowianka lubi najbardziej ;) Poza tym, dużo słyszałam o twórczości Jakuba Żulczyka - same pozytywy, choć raczej w kontekście jego "dorosłych" książek, bo niestety "Zmorojewo" ma na "Lubimy czytać" raczej średnie oceny (6,4/10). Postanowiłam jednak się nimi bardzo nie sugerować i po prostu spróbować, zwłaszcza że książki powszechnie oceniane jako świetne już wiele razy mnie rozczarowywały...

Piętnastoletni Tytus Grójecki jest komputerowym nerdem. Kocha horrory i anime, interesuje się także zjawiskami paranormalnymi i skrycie marzy o odkryciu czegoś niezwykłego. Kiedy rodzice wysyłają go na wakacje do dziadków mieszkających w małym miasteczku Głuszyce (a sami ruszają do Meksyku), nie jest zbyt zadowolony, uważa bowiem, że to straszna nuda. Okazuje się jednak, że nie ma czasu się nawet odrobinę ponudzić, bo dziadkowie zaganiają go do najróżniejszych robót - a o sąsiedniej wiosce Kolonia Głuszyce krążą dziwne legendy, więc może uda mu się odnaleźć w niej coś interesującego...

Niespecjalnie ekscytowała go perspektywa spędzenia wieczoru i zapewne paru następnych dni ze swoim kuzynem Sebastianem, którego obszar zainteresowań, delikatnie mówiąc, był trochę inny. Sebastian miał siedemnaście lat i kręciły go głównie kulturystyka, samochody sportowe, polski rap oraz żele do włosów. Krótko mówiąc, Sebastian był dresem.

Nie macie pojęcia, jak świetnie bawiłam się przy tej książce. Już dawno nie czytałam tak fajnej młodzieżówki! Klimat przypominał mi trochę serię o Panu Samochodziku (zwłaszcza "Wyspę Złoczyńców" czy "Księgę strachu"), z tą różnicą, że "Zmorojewo" to fantastyka, więc występują tu też różne ciekawe stwory. Słowiańskie! Mamy tu miejscowe legendy, Leszego (choć nie z bliska, sami zobaczycie), Kwiat Paproci, pana Twardowskiego (który, choć tak jak Leszy, nie pojawia się osobiście, to pełni ważną rolę), a nawet Świteziankę i Babę-Jagę. Ich potencjał nie został co prawda całkowicie wykorzystany, ale to szczegół. Mamy też stworzenia wymyślone przez autora, więc to bardzo ciekawe urozmaicenie :) Momentami znajdziemy tu mnóstwo humoru (zwłaszcza na początku zdarzało mi się parskać śmiechem), ale też elementy horroru. Był dreszczyk grozy, ale taki przyjemny, zmuszający do coraz szybszego przewracania stron ;) Czasem było też brutalnie, ale w końcu są tu krwiożercze potwory, więc nie ma się co dziwić.

Dokładnie tak sobie wyobrażałam Tytusa ;)
Źródło zdjęcia na końcu wpisu.

"Zmorojewo" to książka młodzieżowa, powiedziałabym, że kierowana w stronę osób w wieku gimnazjalnym (wybaczcie, ale nie umiem się przestawić na myślenie tylko o podstawówce i liceum, gimnazjum przychodzi mi do głowy samo). Co jednak ważne - myślę, że gdybym ja przeczytała tę powieść, kiedy byłam w takim właśnie wieku, to... nie spodobałaby mi się. A teraz jestem zachwycona! Chodzi o to, że w gimnazjum byłam na grzeczniejszym etapie ;) w sensie że przeszkadzałaby mi taka ilość brutalnych scen, przekleństw i alkoholu. Bo są tu przekleństwa (i to takie, których nie powstydziłby się dorosły kryminał o policjancie z niewyparzonym językiem), jak również alkohol czy papierosy. Jedna z głównych bohaterek jest właśnie taką zbuntowaną nastolatką, ale też ogólnie w tej powieści dorośli cichaczem dają młodym alkohol. I o ile teraz te przekleństwa mi bardzo nie przeszkadzały, to ten alkohol nadal mnie wkurzał (bo przekaz podprogowy był taki, że picie i palenie w tym wieku jest takie fajne i w ogóle przez to można poczuć się doroślej, albo że po pracy najlepiej wziąć się za piwko, cydr albo naleweczkę). Więc dla mnie był to największy minus tej powieści (można powiedzieć, że się czepiam, ale takie mam zdanie w kwestii rozpijania narodu, i to od jego młodych lat), ale reszta była świetna. No, jako minus można jeszcze uznać pewną niekonsekwencję: najpierw Tytus rozmawia ze Świtezianką o wierszach, a wiele stron dalej twierdzi, ze nigdy dotąd nie słyszał jej głosu.

Jesteś tylko człowiekiem. Gadającą porcją mięsa. Jedyne, co w tobie cenne, to kawałki, które mogę zjeść.

"Zmorojewo" okazało się dla mnie fantastyczną przygodą, idealną lekturą na lato. Mazurski klimat, przygoda, humor, ciekawi bohaterowie, słowiańskie potwory, mrok - wszystko to stanowi tu niesamowitą mieszankę. Aż chce się przeczytać następny tom! I na pewno zrobię to już niedługo :)


Tom I serii o Tytusie
Data pierwszego wydania: 2011
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019
Liczba stron: 494
Moja ocena: 8/10

Zmorojewo / Świątynia


Książkę przeczytałam w ramach maratonu #365dnifantastyki u @fantastyka_na_luzie (kategoria czerwcowa: Co za orient! Osadzone na Bliskim Wschodzie lub z wątkiem mitologicznym).


Źródło zdjęcia z Tytusem: https://www.national-geographic.pl/artykul/badania-wykazaly-ze-granie-w-gry-wideo-podwyzsza-inteligencje-u-dzieci.

4 komentarze:

  1. Może i się skuszę, ale od Autora muszę odpocząć. Czytałam "Wzgórze psów". Świetna książka, ale tak dołująca i depresyjna, że chwilowo mam wszystkiego dość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się jeszcze zastanawiam, czy chcę "Wzgórze Psów" czytać, czy nie. Aktualnie czytam drugi tom "Zmorojewa" i niestety jest on dosyć rozczarowujący. Dlatego muszę się jeszcze zastanowić, czy chcę Żulczyka więcej.

      Usuń
  2. Słyszałam o tej książce właśnie różne opinie, super, że Tobie się spodobała :). Ja się nie skuszę, bo to nie moje klimaty, a i ostatnio mam jakiś czytelniczy zastój...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi się podobała, ale niestety drugi tom to już nie jest to...
      Powodzenia z czytelniczym zastojem! Oby szybko minął :)

      Usuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...