wtorek, 6 października 2020

Aleksander Gieysztor "Mitologia Słowian"

Postanowiłam "na poważnie" podejść do tematu mitologii słowiańskiej, która mnie nieodparcie i niezmiennie intryguje. Dlatego też zaczęłam robić sobie research, którą wersję wybrać do takiego prawdziwego, naukowego spotkania z nią.

Bardzo ważne było dla mnie to, by przedstawiona wizja mitologii nie była jedynie wizją autora, w której momentami mocno popuszcza wodze fantazji, lecz aby była wizją opartą na badaniach naukowych. Poszukiwałam pozycji, która jest w miarę aktualna (czyli nie pochodzi sprzed wojny - tu odpadł więc Brückner, chociaż nie wykluczam jego lektury w przyszłości - obawiałam się jednak, że jak na pierwsze spotkanie z mitologią będzie zbyt trudno, chociażby ze względu na język). Ważne było też dla mnie, czy autor jest po prostu osobą wkręconą w temat, ale niezwiązaną z nim zawodowo, czy jednak jest profesjonalistą w tym zakresie - wolałam drugą opcję. Tu na ratunek przyszedł Aleksander Gieysztor - historyk mediewista, były dyrektor Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego oraz dawny dyrektor Zamku Królewskiego, prezes Polskiej Akademii Nauk.

Dlatego też z wielką radością i zapałem zabrałam się za lekturę "Mitologii Słowian". Oczywiście słyszałam wcześniej, że to pozycja raczej już dla osób znających temat, że momentami może być ciężko, że może bardziej zniechęcić niż zachęcić. Okazało się, że było zupełnie inaczej - mi się czytało bardzo przyjemnie, lektura otworzyła mi oczy na wiele kwestii językoznawczych, pokazała, że ustalić konkretne wersje mitów słowiańskich jest bardzo trudno, skoro momentami trwają nawet spory co do zakresu kompetencji danych bóstw.

Muszę przyznać, że nie jest to zbiór mitów opowiedzianych w sposób, powiedzmy, fabularny - ale to nie znaczy, że nie była to świetna, fascynująca przygoda. Była to prawdziwa uczta językoznawcza - w momencie, w którym zdałam sobie sprawę z tego, jak bliskie kontakty mieli Prasłowianie z ludami irańskimi oraz ile podstawowych słów mamy podobnych... po prostu zaniemówiłam. Albo pochodzenie wyrazu "piorun" - dla naszych przodków był to Perun, a nazwa tego boga przetrwała do dzisiaj w wyniku laicyzacji jego imienia (tak, najpierw był Perun, dopiero później powstał "piorun")!

Część dotycząca bóstw była momentami trudna - po pewnym czasie zaczęłam mylić zwłaszcza pojęcia na "S" i "Ś" - Simargł, Strzybóg, Swarożyc, Swaróg, Światowid, Świętowit... Potem jednak wpadłam na pomysł robienia notatek w trakcie lektury i jestem z tego bardzo zadowolona :) Z kolei  część "demonologiczna" była baaardzo ciekawa!

Dowiadujemy się także trochę o posągach, rzeźbach, miejscach kultu (dla zainteresowanych, na okładce widzimy drewniany dwugłowy posąg bliźniaczy z Fischerinsel na Tollensee koło Neubrandenburga z XI-XII w.). Mamy sporą część poświęconą Świętu Kupały - ale ja chciałam jeszcze więcej! Bardzo ubolewam nad tym, że niektóre kwestie zostały zaledwie wspomniane lub opisane bardzo, bardzo krótko, np. Baba-Jaga, Gody, kikimora, Łysiec (znany bardziej jako Łysa Góra), Ślęża, zmora, Marzanna. Szczególnie szkoda mi, że tak mało było o tej ostatniej, zwłaszcza że pamięć o niej jeszcze niedawno była bardzo żywa. Być może Gieysztor uznał konotacje Marzanny ze współczesnością za oczywiste i dlatego nie rozbudował tego fragmentu. Teraz jednak pamięć o niej zamiera. Ja topiłam Marzannę raz, w podstawówce, zaś mój młodszy brat, który jeszcze jej nie skończył, powiedział, że topił ją też chyba raz, ale w przedszkolu.

Oczywiście nie chciałabym, żeby autor sam dopowiadał od siebie różne rzeczy dotyczące wyżej wymienionych kwestii, jednak jestem niemalże pewna, że na takie tematy jakieś większe źródła muszą być. Jeśli zaś chodzi o mity, to rozumiem, że są one bardzo trudne do zrekonstruowania.

Czy polecam? No, pewnie! Choć momentami (zwłaszcza przy Mokosz), zastanawiałam się, co ci Słowianie mieli nie tak z głową, to ich całkowity obraz wydaje mi się być teraz jeszcze bardziej tajemniczy i intrygujący. I jestem bardzo pozytywnie nastawiona do dalszych słowiańskich dociekań :)

Data pierwszego wydania: 1982
Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, 1982
Liczba stron: 271
Moja ocena: 9/10

4 komentarze:

  1. Jako dziecko próbowałam ją przeczytać, jednak nie dałam rady. Może warto teraz wrócić? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tak - wymaga ta książka więcej skupienia (to pozycja bardziej naukowa), ale zdecydowanie warto, bardzo poszerza horyzonty :)

      Usuń
  2. Mnie tajemnica Słowian bardzo pociąga... To tajemnica też o nas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, świat Słowian jest bardzo tajemniczy, ale i intrygujący!

      Usuń

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...