poniedziałek, 19 października 2020

Suzanne Collins "Kosogłos"

I wreszcie finałowy tom! Co prawda pozostaje jeszcze wydany niedawno prequel, ale o nim opowiem Wam za jakiś czas (jest już przeczytany). Czytając zaś "Kosogłos", będziecie się mogli wreszcie dowiedzieć, co dalej zrobi Katniss, o co chodzi z tym Trzynastym Dystryktem, co dalej z Peetą i wreszcie kogo wybierze główna bohaterka - pamiętam czasy, kiedy dzieliłam się w gimnazjum z koleżankami na zwolenniczki Peety i zwolenniczki Gale'a, a potem zażarcie dyskutowałyśmy na temat wad i zalet każdego z nich (ja byłam za Gale'em, chyba ze względu na ciemne włosy, bo z charakteru lubiłam obu!).

Jako że recenzuję tom trzeci, oczywistym jest, że mogą się tu znaleźć spoilery dla tomów poprzednich, więc weźcie to pod uwagę, decydując, czy chcecie przeczytać ten wpis ;)

Katniss Everdeen, po spektakularnym rozwaleniu areny, zostaje przewieziona przez grupę rebeliantów do Trzynastego Dystryktu, który, jak się okazało, żyje i ma się całkiem dobrze. Dziewczyna musi uporać się z tym, że Peety nie odratowano z areny i wpadł w ręce Kapitolu, zaś Dwunasty Dystrykt został brutalnie zbombardowany. Na dodatek Plutarch Heavensbee, dowódca rebelii, oraz Alma Coin, prezydent Trzynastki, pragną, aby Katniss została Kosogłosem, twarzą powstania.

Najpierw plusy. Książka ta porusza mnie do głębi za każdym razem, kiedy ją czytam. Suzanne Collins absolutnie nie boi się żadnego chwytu (za co z jednej strony jej nie cierpię, a z drugiej bardzo, bardzo podziwiam!). Jednak było to posunięcie genialne w swej prostocie. Poza tym, to, do czego dopuszczono Katniss, a także stanowisko Coin zostało naprawdę dokładnie przemyślane. Zaś finał rozterek sercowych - napisany tak, że każdy rozumie, dlaczego, i po prostu musi się z tym zgodzić. Majstersztyk.

A teraz minusy. Niemal cały czas czułam tę samą blokadę co Katniss. Dusiłam się w korytarzach Trzynastki, chciałam wkroczyć do walki, zobaczyć powstania. Bardzo mi tego zabrakło. I choć wiem, że zostało to spowodowane utrzymaniem narracji pierwszoosobowej, to jednak mam wrażenie, że czytając jedynie książkę, omija nas niemal cała walka powstańcza, rebelia huczy gdzieś w dystryktach, ale jej nie widzimy, nie do końca wiadomo, jak to wszystko się stało, widzimy tylko rezultaty. Dlatego też z całego serca polecam obejrzeć oba filmy na podstawie tej książki, ponieważ wypełniają tę lukę, którą tak boleśnie odczułam w powieści.

Więcej nie będę zdradzać. Po prostu przeczytajcie. A po lekturze obejrzyjcie jeszcze filmy - choć w pewnych szczegółach nie są zgodne z książką, to jednak znakomicie ją uzupełniają.


Tom III cyklu "Igrzyska Śmierci"
Tytuł oryginału: Mockingjay
Data pierwszego wydania: 2010
Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Wydawnictwo Media Rodzina, 2011
Liczba stron: 373
Moja ocena: 7,5/10


10 komentarzy:

  1. Nadal twierdzę, że to nie moja seria... nie wciągnęła mnie, nie mój klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Tobą, że filmy z tej serii świetnie uzupełniają różne luki książkowe. Nie jestem jednak fanką tych adaptacji, jakoś mi nie pasują główni bohaterowie i zmiany (albo pominięcie) niektórych książkowych wątków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja je uwielbiam <3 Moim zdaniem aktorzy zostali dobrani idealnie, bo właśnie tak sobie ich wyobrażałam :)

      Usuń
    2. Serio? Mnie rozczarował Peeta i te jego farbowane blond włosy XD i trochę Katniss, bo wyobrażałam ją sobie inaczej.
      Ale Gale na przykład, faktycznie mi pasował do tego książkowego.

      Usuń
    3. No dobra, tu przyznaję rację - dla mnie twarz Peety była idealna, ale rzeczywiście widać było, że włosy są farbowane :D Później już wcale nie zwracałam na to uwagi, ale i tak wyszło nieźle - gorzej było w uniwersum Harry'ego Pottera, kiedy obejrzałam "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć" i zobaczyłam Grindelwalda (Johnny Depp) - te jego sztuczne jasne włosy i oko były okropne, nie mogłam tego zdzierżyć.

      Usuń
    4. Faktycznie, twarz pasuje, te włosy mnie jednak drażniły. No i to, że Peeta był niższy od Katniss, niby nic ważnego, ale z książki miałam wrażenie, że był taki bardziej "potężny" XD.
      Ooo zgadzam się co do Grindelwalda! Okropnie ucharakteryzowali Johnnego Deppa do tej roli, wyszedł karykaturalny... A słyszałaś newsa, że zrezygnował on z tej roli?

      Usuń
    5. Nie słyszałam o tym nic wcześniej! Ciekawe, kim go zastąpią i jak to wszystko wyjdzie.

      Usuń
    6. Zrezygnował, bo miał naciski ze strony studia, w związku z tą sprawą z byłą żoną. Chodzą plotki, że zastąpi go Mads Mikkelsen. No zobaczymy co z tego wyjdzie ;)

      Usuń

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...