środa, 19 lipca 2023

Miłość czy rozczarowanie? Winston Graham "Warleggan"

UWAGA: spoilery do poprzednich tomów.

Bardzo lubię serię o rodzie Poldarków - miałam zamiar czytać poszczególne tomy w krótkich odstępach od siebie, a tymczasem po przeczytaniu trzeciej części zrobiłam sobie około rok przerwy i nawet nie wiem, jak to się stało! Strasznie zatęskniłam jednak za klimatem tych książek, więc postanowiłam jak najprędzej do nich wrócić i tym razem nie dopuścić do powstania tak wielkiej przerwy w lekturze.

Kornwalia, rok 1782. Nad kopalnią należącą do Rossa i Francisa zaczynają gromadzić się ciemne chmury. Nie przynosi ona spodziewanych zysków, a widmo bankructwa staje się coraz bardziej realne. Na Namparę i Trenwith pada blady cień... a prywatnie nasz bohater też zaczyna się gubić...

Każdy tom serii o rodzie Poldarków zawiera w sobie elementy, które tak pokochałam - kiedy zaczynam czytać, jak żywe przed oczami stają mi fale rozbijające się o klify, górnicy pracujący ciężko w kopalniach, bardziej i mniej świetne dwory, bankier stojący z lupą nad rachunkami, rżenie koni i pełna gama innych pełnokrwistych bohaterów. Zżyłam się już z tym światem, kibicuję moim ulubieńcom, czasem się na nich trochę złoszczę, ale i tak trzymam za nich kciuki. Dlatego tym bardziej zszokowało mnie to, co stało się w tym tomie. Nie będę oczywiście mówić, o co chodzi, ale jest tu pewien wątek, przez który jedna z moich ulubionych postaci bardzo dużo straciła... I niby człowiek wiedział, że ta postać traktuje prawo i moralność czasem z przymrużeniem oka, ale jednak nie spodziewał się, że może to przyjąć tak ogromne rozmiary. A co najgorsze, że ta postać sama nie będzie widziała tego w taki zły sposób.

I właśnie z tego powodu powieść ta podobała mi się najmniej ze wszystkich dotychczasowych tomów. Nadal nie mogę jednak powiedzieć, że jest zła, bo nie jest. Jest dobra. Dobra, ale strasznie rozczarowująca tym, w jaki sposób pokierowano całą akcją.

Jest tu też bardzo dużo o Dwighcie i Caroline. O ile Dwight jest jednym z moich ulubieńców, o tyle już Caroline nie przypadła mi tak mocno do gustu - czytanie o niej jakoś mnie męczy. Może to też złożyło się na to, że nie mogę określić tej powieści jako bardzo dobrej. Chociaż trochę wątek ten równoważy się ze znakomicie opisaną, trzymającą czytelnika w napięciu sceną w pewnej trudno dostępnej części kopalni. Już dawno tak długo nie wstrzymywałam oddechu.

Czytanie pozostałych tomów na pewno będzie dla mnie teraz stanowiło swego rodzaju wyzwanie, właśnie ze względu na zmianę stosunku do jednej z postaci. Nie zamierzam jednak się poddawać, bo za bardzo pokochałam tę serię, żeby wszystko ot tak rzucić. Mam jednak nadzieję, że takie kwiatki jak tu się już nie zdarzą.


Tom IV serii "Poldark"
Tytuł oryginału: Warleggan
Data pierwszego wydania: 1953
Tłumaczenie: Tomasz Wyżyński
Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2016
Liczba stron: 487
Moja ocena: 6,5/10


Ross Poldark / Demelza / Jeremy Poldark / Warleggan / Czarny księżyc / Cztery łabędzie / Fala gniewu / Przybysz z morza / Taniec młynarza / Puchar miłości / Pogięta szpada / Bella Poldark

2 komentarze:

  1. Wiem o jaką postać chodzi i o jakie działania. I niestety doskonale Cię rozumiem. W jednej z ostatnich, jeśli nie ostatniej książce z serii będzie pewne nawiązanie do tego, co również bardzo mi się nie podobało. Ale nie zdradzę dokładnie, jak do tego doczytasz, to będziesz wiedziała o co chodzi...

    OdpowiedzUsuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...