UWAGA: spoiler do poprzedniego tomu
Dzisiaj opowiem Wam trochę o trzecim tomie sagi rodu Poldarków. Jeśli jeszcze nie znacie tej serii, zachęcam do zapoznania się z recenzją pierwszego tomu - seria jest świetna, więc warto się nią zainteresować, zwłaszcza jeśli lubicie sagi rodzinne, powieści historyczne i wielowątkowe historie pełne arcyciekawych bohaterów, świetnie ukazujące realia danej epoki. Tutaj jest to Kornwalia końca XVIII w., tak jakby kto pytał.
Ross ma wkrótce odpowiedzieć przed sądem za grabież statków rozbitych niedaleko jego posiadłości, a także jeszcze za parę innych rzeczy. Wygląda na to, że ktoś za wszelką cenę chce uczynić z niego kozła ofiarnego - Ross próbuje się wybronić, choć w gruncie rzeczy wie, że część zarzutów jest prawdziwa... Niemniej jednak, oskarżony zostaje jedynie on i nikt więcej.
Jest to najcieńszy tom z całej serii o Poldarkach, więc nie będę zdradzać nic więcej. Powiem tylko o paru rzeczach, które mi się bardzo, ale to bardzo w tej książce - i w ogóle w serii - podobają. Mianowicie, zawsze chętnie witam wszelkie "poldarkowe" wątki prawnicze. Do tej pory przeczytałam trzy tomy i w każdym z nich znalazłam takie smaczki :) Zarówno w tomie pierwszym, jak i trzecim mogliśmy, jako czytelnicy, obserwować proces sądowy w XVIII-wiecznej Anglii. Co więcej, za każdym razem był on opisywany tak, że wprost nie można się było oderwać od tego, co się dzieje na sali sądowej. Z kolei w tomie drugim mieliśmy okazję odwiedzić więzienie. Myślałam, że limit dobroci już się dla mnie wyczerpał, a wtedy Winston Graham wyciągnął kolejnego asa z rękawa i rozpoczął rozmowę między bohaterami o "Rozważaniach o rewolucji we Francji" Edmunda Burke'a. Ach!!! No miodzio!!! Być może nie ekscytuje Was to aż tak bardzo jak mnie, ale spieszę z wyjaśnieniem: fragmenty tego dzieła omawialiśmy na zajęciach, w dodatku jest to dzieło przełomowe, jeśli mówimy o doktrynach polityczno-prawnych: Edmund Burke jest bowiem ojcem konserwatyzmu ewolucyjnego.
Wybaczcie moje zboczenie zawodowe ;) Ale cóż, każdy ma jakieś rzeczy, które go ekscytują mniej lub bardziej. Dlatego może jeszcze wspomnę o kolejnej rzeczy, która sprawiła, że miałam ochotę radośnie podskoczyć i zapiszczeć ;) Jest tu mops! Czarny, leniwy, tłuściutki mops! A musicie wiedzieć, że choć ogólnie jestem bardziej kociarą, to mopsy darzę (jako jedyną rasę psów) szczególną sympatią.
Jeśli chodzi o rzeczy, które zapewne (choć może się mylę?) interesują Was bardziej niż Burke i mopsy: bohaterowie, jak w poprzednich tomach, są wykreowani świetnie, widzę też tu (miejmy nadzieję) zapowiedź częstszej obecności Elizabeth w tomie następnym. Zacieram ręce! Tło społeczno-obyczajowe - jak zawsze, w pełni zadowalające. Może tylko tęsknię trochę za Jinny, były o niej małe wzmianki, ale chętnie spędziłabym z tą postacią więcej czasu. Jest też sporo Dwighta Enysa, jednego z moich ulubieńców. Mam nadzieję, że jednak nie wpakuje się w żadne kłopoty, bo jest od tego bardzo blisko (więc pewnie jednak się wpakuje, w końcu musi być ciekawie). Martwi mnie też trochę to, co Demelza robi za kulisami powieści. No i tytuł zdradza za dużo, okładka tak samo.
Pewnie nie będzie dla Was zaskoczeniem, jeśli przyznam, że czuję się kupiona i czekam na więcej. Wam też polecam.
Ross Poldark / Demelza / Jeremy Poldark / Warleggan / Czarny księżyc / Cztery łabędzie / Fala gniewu / Przybysz z morza / Taniec młynarza / Puchar miłości / Pogięta szpada / Bella Poldark
Ja też bardzo lubię postać Dwighta! O procesach sądowych czytało mi się faktycznie nawet nienajgorzej, ale nie jest to mój konik - wolę te wszystkie klimaty obyczajowo-romansowe w tej serii :)
OdpowiedzUsuńOgólnie to też najbardziej lubię wątki obyczajowo-romansowe, ale te wszystkie procesy dodają fajnego smaczku powieściom :)
UsuńBędę miała na uwadze tę serię :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
Usuń