Czytanie serii "Igrzyska Śmierci" nadal trwa - ostatni raz czytałam tę serię parę lat temu i powrót do niej jest wspaniałą przygodą :) Utwierdzam się też w przekonaniu, że od gimnazjum moje gusta czytelnicze w sumie niewiele się zmieniły - nadal czytam "Igrzyska", "Jeżycjadę", Montgomery... Zachwycałam się też w tym czasie "Quo Vadis" :)
Ale, ale! - odbiegam od tematu. Przedstawiam Wam drugą część fenomenalnej serii, którą odkryłam właśnie w gimnazjum, którą kocham i uwielbiam i do której raz na jakiś czas wracam - i za każdym razem jestem zachwycona.
Katniss Everdeen, pół roku po zakończeniu siedemdziesiątych czwartych Głodowych Igrzysk, przygotowuje się do Tournée Zwycięzców, w czasie którego razem z Peetą zwiedzi wszystkie dystrykty, głosząc peany na cześć Kapitolu. Dodatkowo, sam prezydent Snow przekazuje jej, aby naprawdę się postarała - w przeciwnym razie wszystkich, których kocha Katniss, czeka niezbyt długa przyszłość. Okazuje się, że niektórzy mieszkańcy dystryktów wyciągnięcie trujących jagód na arenie uznali nie za objaw bezgranicznej miłości, lecz za bunt wobec władzy...