poniedziałek, 17 grudnia 2018

Jane Austen "Opactwo Northanger"

Do "Opactwa Northanger" byłam nastawiona raczej z dystansem, ponieważ stwierdziłam, że to pewnie znowu jakaś historia miłosna, w której na bohaterów będą czyhać "niespodziewane" przeszkody, a wszystko i tak zakończy się ślubem. I w sumie wiele się nie pomyliłam - poza jednym faktem - pokochałam tę książkę!!!

Czytałam już wcześniej dwie powieści Jane Austen (a obiecałam sobie, że zapoznam się ze wszystkimi sześcioma). "Duma i uprzedzenie" nie podobała mi się zbytnio, a "Perswazje" były bardzo fajne, choć też bez większego szału. Gdzieś też spotkałam się z opinią, że "Opactwo" nie jest najlepszą powieścią tej znanej, brytyjskiej pisarki, więc nie jest ona aż tak popularna jak inne. Jak bardzo się zdziwiłam, czytając tę książkę - jest po prostu wspaniała <3

Główną bohaterką jest Katarzyna Morland, siedemnastolatka, która, z racji tego, że w sąsiedztwie nie ma zbyt wielu ludzi w jej wieku - poza licznym rodzeństwem - cierpi na brak przyjaciół i rozrywki. Swoją szansę na wbicie się do "towarzystwa" dostaje, kiedy przyjaciele rodziny, państwo Allen, postanawiają zabrać ją ze sobą na parę tygodni do Bath. Jak się okazuje, jest to dla Katarzyny wyjazd przełomowy.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Lucy Maud Montgomery "Ania na uniwersytecie"

Śmiało mogę stwierdzić, że "Ania na uniwersytecie" jest jedną z trzech najlepszych części całego cyklu (obok "Wymarzonego domu Ani" oraz "Rilli ze Złotego Brzegu"). Jest też zdecydowanie najbardziej romantyczna ze wszystkich ;)

Ten właśnie tom jest dla losów Ani przełomowy. Może ona nareszcie wyjechać na uniwersytet, aby dalej się kształcić i poszerzać swoje horyzonty. Pogłębia swoje przyjaźnie z seminarium, poznaje też nowych, ciekawych ludzi. Jedną z takich ciekawych osób jest Phil Gordon, piękna dziewczyna, która z czasem daje się lubić, chociaż, jak tak sobie pomyślę, ja bym się chyba z nią nie dogadała... To taka trochę "słodka idiotka", może tylko odrobinę bardziej inteligentna niż inne. W każdym razie - postać dosyć oryginalna, ale gdzie tam ją porównywać ze stateczną Dianą Barry czy też opanowaną Janką Andrews (lub, jak w tym tłumaczeniu, Jane)!

wtorek, 4 grudnia 2018

J. K. Rowling, John Tiffany, Jack Thorne "Harry Potter i Przeklęte Dziecko"

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony nie mogłam się oderwać i pochłonęłam całość bardzo szybko, z drugiej chyba nie jestem gotowa na to, aby zaakceptować niektóre fakty przedstawione w tej książce. Ale od początku...

"Harry Potter i Przeklęte Dziecko", jak wskazuje nam już okładka, jest scenariuszem sztuki teatralnej Jacka Thorne'a, napisanej na podstawie oryginalnej opowieści Rowling, Tiffany'ego i Thorne'a właśnie. Sam spektakl wzbudził swego czasu wiele emocji i kontrowersji, wystarczy sobie przypomnieć oburzenie jednych, a zachwyt drugich, kiedy okazało się, że w rolę Hermiony oraz jej córki Rose wcielą się czarnoskóre osoby. Ja sama należałam do grupy pierwszej, bo według mnie trzeba było dać kogoś zbliżonego wyglądem do Emmy Watson... Potem pojawiły się zarzuty rasizmu wobec tej właśnie grupy, co jest dla mnie kompletnie bez sensu. Ale wróćmy już może lepiej do scenariusza ;) Mamy tu sformułowanie: "na podstawie oryginalnej opowieści" - a ja się pytam, co to za oryginalna opowieść? Gdzie ona jest? Bardzo mnie to zaciekawiło, niestety jednak wujek Google milczy na ten temat.

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...