Kiedy brałam do ręki tę cieniutką książkę, nawet nie domyślałam się, że mam do czynienia z powieścią tak mądrą i wartościową. "Chłopcy z Placu Broni" to opowieść nie tylko o grupie zwykłych-niezwykłych chłopców, to opowieść o wojnie i poświęceniu.
Fabuła jest bardzo prosta, lecz według mnie nie umniejsza to wcale jej wartości, a wręcz przeciwnie, sprawia, że główny wątek nie rozmywa się. Bohaterami są chłopcy, spędzający swój wolny czas na placu w pobliżu tartaku - Placu Broni. Jest to dla nich miejsce magiczne i niemal święte, ich małe, własne państwo. Okazuje się jednak, że wroga im grupa chłopców z Ogrodu Botanicznego (tzw. Czerwonoskórzy) chce zająć Plac, aby mieć więcej miejsca do gry.
Istotnie rozpoczynali wojnę z takich samych powodów, dla których prowadzi się prawdziwą wojnę. Rosja chciała mieć dostęp do morza, dlatego biła się z Japonią. Czerwonoskórym potrzebny był plac do gry w palanta, więc postanowili go zdobyć przez wojnę.