wtorek, 8 stycznia 2019

Lucy Maud Montgomery "Ania z Szumiących Topoli"

Z serią o Ani jest trochę jak z "Gwiezdnymi Wojnami". Czytać/oglądać chronologicznie czy według roku powstania? Jeśli przyjmiemy pierwsze założenie (którego jestem zwolenniczką), to "Ania z Szumiących Topoli" jest częścią czwartą, jeśli drugie - siódmą.

Pytanie to wydaje się o tyle ważne, że tom ten znacząco odbiega zarówno tematyką, jak i pewnym ładunkiem emocjonalnym od poprzednich. Wytłumaczmy to sobie więc spokojnie i po kolei. Tak więc, po pierwsze - tematyka. Tomy 1-3 nie poruszają zbyt wielu ciężkich tematów - jeśli już gdzieś są (np. śmierć Mateusza i Ruby, sieroctwo, pijaństwo pana Thomasa), to nie dominują całej książki. Zrobi nam się smutno, ale za chwilę razem z Anią podnosimy się z popiołów i nadal widać, że życie się nie skończyło, że jeszcze będzie dobrze. Tutaj jest inaczej. Wynika to z tego, że jest to jedna z późniejszych książek Montgomery, czuć w niej jakiś ból, a czasami nawet niechęć do świata. Ostatecznie i tak możemy spodziewać się, że wszystko zakończy się szczęśliwie, jednak po drodze na bohaterkę czeka wiele bezsennych nocy. I to wszystko trwa.

Ania zawsze była wielką szczęściarą - a przynajmniej stała się nią po przybyciu na Zielone Wzgórze. Wszyscy ją pokochali, jej uśmiech rozczulał nawet najtwardsze serca, a ludzie okazywali się pomocni i życzliwi, nawet ci, którzy na pierwszy rzut oka "bratnimi duszami" nie są. Tutaj jest inaczej - Ania ma wrogów, prawdziwych wrogów.

A o co chodzi z tymi wrogami? - należy się słówko wyjaśnienia odnośnie fabuły. Ania Shirley, po ukończeniu uniwersytetu w Redmond, obejmuje posadę dyrektorki szkoły średniej w Summerside. Teoretycznie więc znów jej się poszczęściło, prawda jednak okazuje się bolesna. W miasteczku nieformalne rządy sprawuje rodzina Pringle'ów, a Ania zajęła stanowisko, na które kandydował ich kuzyn. Dla tego rodu to już wystarczający powód do nienawiści.

I tu się zaczyna. Odrzucenie towarzyskie, nieposłuszeństwo uczniów, brak szacunku z ich strony, a to wszystko poparte przez rodziców, karykatury w miejscu pracy, anonimowe listy. W pewnym momencie Ania gotowa jest nawet zrezygnować z pracy i wrócić do Avonlea.

To nie jedyne ciężkie tematy. Mamy tu bowiem także ojca, który znęca się psychicznie nad całą rodziną czy też matkę, która dosłownie nie pozwala swojej już czterdziestoletniej córce zacząć prawdziwie żyć, oskarżając ją o to, że jej nie kocha, kiedy chce zlecić komuś innemu opiekę nad matką przez jeden dzień, aby pojechać na uroczystość rodzinną organizowaną przez ważną dla niej osobę. Mamy też małą Elżbietę, której opiekunki zatruwają dzieciństwo, a którą ojciec zupełnie się nie interesuje.

To wszystko wpływa na to, że nawet rozdziały bardziej radosne czyta się z jakimś takim przygnębieniem. Życie Ani rozjaśnia kilka rzeczy - listy od Gilberta (żyją w związku na odległość), ich plany na przyszłość, wolne dni spędzane na Zielonym Wzgórzu, trzy przeurocze starsze panie, mieszkające w domu, w którym wynajmuje pokój. Są to takie promyki nadziei w tej okrutnej rzeczywistości.

Jest to tom inny niż pozostałe, ale kto wie, czy nie bardziej wartościowy i dojrzalszy. Czyta się go dłużej, nie jest z nim wcale tak lekko - ale mimo to czuć, że to nadal ta sama Ania, tylko w większych opałach, i ta sama Montgomery, tylko już ciężko doświadczona przez życie. Polecam.


Tom IV serii o Ani
Tytuł oryginału: Anne od Windy Poplars
Tłumaczenie: Agnieszka Kuc
Wydawnictwo Literackie, 2011


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...