piątek, 3 sierpnia 2018

Lucy Maud Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza"

Mało kto nie słyszał nigdy o rudowłosej Ani Shirley - wszak pierwszy tom jej przygód należy do lektur szkolnych. Nie jest to jednak powieść tylko dla młodzieży; sama widzę, że im starsza jestem, kiedy ją czytam, tym więcej "dorosłych" wątków znajduję.

Dla tych jednak, którzy nie mieli jeszcze nigdy do czynienia z Anią, przedstawię ogólny rys fabuły. Akcja toczy się w XIX-wiecznej Kanadzie na Wyspie Księcia Edwarda. Tam właśnie, w wiosce Avonlea na farmie Zielone Wzgórze, żyje rodzeństwo - Maryla i Mateusz Cuthbertowie. Ponieważ brat robi się już coraz starszy i jest mu ciężko pracować na polu, razem z siostrą postanawiają adoptować jakiegoś chłopca, który mógłby mu pomóc przy pracy. Pośredniczką między nimi a Domem Sierot jest pani Spencer, popełnia ona jednak pomyłkę i zamiast oczekiwanego chłopca przywozi Cuthbertom jedenastoletnią, rudą dziewczynkę, Anię Shirley. Maryla początkowo chce odesłać dziewczynkę z powrotem ("Chcieliśmy chłopca, który by pomagał Mateuszowi w gospodarstwie. Dziewczynka na nic się nam nie przyda" - mówi kobieta prosto w oczy sieroty), Mateusz przekonuje ją jednak, aby Ania została, bardzo ją bowiem polubił. I tak zaczyna się życie dziewczynki na Zielonym Wzgórzu - życie bardzo szczęśliwe, jednak nadal nie usłane różami. Znajdą się przecież, jak to w życiu, i chwile szczęścia, i chwile smutku i troski.

Ania jest bohaterką bardzo ciekawą, żywą i energiczną. Cały czas przychodzą jej do głowy różne dziwne pomysły, robi mnóstwo błędów, jednak potrafi się na nich uczyć. Znajduje wspaniałych przyjaciół i zmienia życie starego rodzeństwa, wnosząc do ich domu ciepło i radość.

Ciekawe jest też nieco inne spojrzenie na tę pozornie banalną opowieść. Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na wątki feministyczne, jakie tu się znajdują. A jest ich mnóstwo! Bardzo wyraźnie zaakcentowany jest wątek edukacji kobiet (np. panna Stacy, której początkowo ufa dość mało osób - bo nigdy wcześniej w Avonlea nauczycielem nie była kobieta, a to się niektórym aż nie mieści w głowie - okazuje się być lepszym pedagogiem niż pan Phillips; także Ania uczy się bardzo dobrze, tak samo dobrze, jak i chłopcy). Ale to jeszcze nic. Mamy tu bowiem powiedziane wprost, że kobiety powinny uzyskać prawa wyborcze. Sprawdziłam daty i okazało się, że akcja toczy się w latach 1877-1882, książka została wydana w 1908, a kobiety w Kanadzie prawa wyborcze uzyskały w 1917, a w pełni w 1919. Mamy tu więc ewidentnie wtręt polityczny.

Nie jest to może najlepsza książka Montgomery (nie była jeszcze wtedy doświadczoną pisarką), czyta się ją jednak z przyjemnością. I chyba warto do niej wracać - kto wie, co jeszcze się w niej nie ukrywa...


2 komentarze:

  1. Mam dokładnie taką książke, ta sama okładka :)
    Ania z Zielonego Wzgórza pomogła mi gdy byłam dzieckiem, panienką kobietą i matką - przenosi mnie w świat wyobraźni A to dla mnie wiele znaczy. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie również! Powieści Montgomery pozwalają mi ukoić nerwy, poprawiają humor, przenoszą we wspaniały świat kanadyjskiej prowincji. Magia!

      Usuń

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...