wtorek, 26 marca 2019

Lucy Maud Montgomery "Wymarzony dom Ani"

Istnieje w literaturze jakaś taka prawidłowość, że gdy już główni bohaterowie zejdą się ze sobą, akcja urywa się, czasem nawet słowami "i żyli długo i szczęśliwie". Ale czy tak się da? Przecież to niemożliwe, aby przez całe życie nie pokłócić się ze sobą ani razu, aby wszystko zawsze układało się tak wspaniale. Dlatego więc cieszę się, że Montgomery pokazała nam dalsze życie Ani - bo przecież i u niej, jak się okazuje, życie małżeńskie nie układało się w 100% idealnie.

No właśnie - życie małżeńskie! To właśnie na początku tego tomu Ania i Gilbert pobierają się. Nie zostają jednak w Avonlea - swoje gniazdko zakładają w Przystani Czterech Wiatrów, gdzie mężczyzna obejmuje posadę lekarza, którą właśnie zwalnia jego stary wuj. Młode małżeństwo zamieszkuje więc w małym, Wymarzonym Domku niedaleko brzegu morza. I to właśnie w tym domku ma miejsce wiele wydarzeń, radosnych, ale też smutnych: miodowy miesiąc Ani i Gilberta, wizyty ich przyjaciół, pierwsze wspólne Święta, spędzone razem z mieszkańcami Zielonego Wzgórza, radość z narodzin dziecka, lecz także pierwsza kłótnia małżonków i to jedno wydarzenie, które po prostu łamie serce na kawałki...

Jest to powieść bardzo "morska". Przystań Czterech Wiatrów to miejsce, gdzie surowe skały graniczą z piaszczystymi plażami, gdzie morze raz jest spokojne, lecz za innym razem szaleje sztorm, gdzie światła latarni morskiej towarzyszą mieszkańcom miasteczka, a w której spotkać można starego kapitana Jakuba, który przeżył tysiące przygód na morzu... Być może zastanawialiście się kiedyś, dlaczego mieszkańcy Wyspy Księcia Edwarda w książkach Montgomery tak rzadko chodzą nad morze - mają je w zasięgu ręki, a i tak wolą spacerować po lasach i łąkach. Jedynie w "Pat ze Srebrnego Gaju" zawarta została emocjonująca scena z przypływem, jedna z moich ulubionych. Lecz nawet Pat wolała chodzić po lesie, zupełnie jak Ania. Dlaczego? Odpowiedź znajdujemy w tym tomie: "Wymarzony Domek otaczała atmosfera romantyczności i jakiejś tajemniczości, której Ania nie odczuwała nigdy w Avonlea. Tam również miała morze niedaleko, a przecież zdawała się nie dostrzegać tej jego bliskości. W Czterech Wiatrach zawsze ją otaczało i zawsze ją przyzywało. Z każdego okna domku przybierało inny jakiś wygląd. W uszach miała ciągle jego szum".

W tym tomie poznajemy też sąsiadów Ani i Gilberta, osoby bardzo oryginalne. Jest więc wspomniany już kapitan Jakub, marzący o wydaniu księgi jego życia. Jest panna Kornelia nienawidząca mężczyzn, lecz, jak się potem okazuje, lekka hipokrytka. I wreszcie jest Leslie, bajecznie piękna, o blond warkoczach spływających do stóp, lecz w duszy bardzo zgorzkniała i niedostępna. Czy Ania sprawi, że w sercu tej kobiety znów zajaśnieje nadzieja na lepszą przyszłość?

Czytając tę książkę, czujemy nieomal to charakterystyczne, morskie powietrze, słyszymy szum fal i krzyki rybaków wracających do portu w oddali. Oczami wyobraźni widzimy, jak światło latarni pulsuje nad brzegiem. A w tej scenerii nasza ukochana, rudowłosa bohaterka, lecz już nie Ania Shirley - teraz jest to Ania Blythe.


Tom V serii o Ani
Tytuł oryginału: Anne's House of Dreams
Tłumaczenie: Stefan Fedyński
Wydawnictwo Literackie, 2011


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...