wtorek, 19 marca 2019

William Szekspir "Kupiec wenecki"

Korzystając z tego, że w tym wydaniu, które zdobyłam, razem ze "Snem nocy letniej" umieszczono także "Kupca weneckiego", wzięłam się również za tę sztukę, bo jak to tak, mieć okazję i nie skorzystać?

"Kupiec wenecki" to jedno z tych dzieł, o których słyszałam, ale nie czytałam, jak zapewne dla sporej części osób. Teoretycznie jest to komedia, jednak nie jest ona tak wesoła jak "Sen nocy letniej", właściwie to akcja rozwija się jak w tragedii, tylko wszystko szczęśliwie się kończy, jak to zwykle w komediach bywa. Mamy parę śmiesznych scen, ale nie aż tak śmiesznych, żeby boki zrywać, chyba że ktoś raczy się żarcikami z serii - i tu cytat - "Mam go od niego. Nie będziesz się gniewał, / Że doktor przespał się ze mną w nagrodę?", którymi obrzuca nas Szekspir na samym końcu. I tu nadchodzi też chwila zwątpienia w geniusz autora - no bo, jak to, Szekspirze, ty też musisz wplatać do swojej sztuki żarciki o seksie, żeby było śmiesznie? Myślałam, że to domena współczesnych filmowych komedii, a tu się okazuje, że to było na topie już w szesnastym wieku.

Sztuka sama w sobie jest jednak, muszę przyznać, rzeczywiście dobra. Tytułowym kupcem jest Antonio, który pożycza pieniądze bez oprocentowania, stanowiąc tym samym antytezę dla Żyda Shylocka, zarabiającego na lichwie. Cała akcja zaczyna się, gdy Bassanio, najlepszy przyjaciel Antonia, zakochuje się w Porcji, pięknej dziedziczce bogatego domu. Bassanio nie może jednak stawać w konkury o rękę dziewczyny, dopóki nie zdobędzie najpierw trochę kasy, dlatego też zwraca się o pomoc do Antonia. I wprawdzie wszystkie statki kupca są teraz na morzu, więc nie ma przy sobie za dużo, jednak, nie chcąc zawieść Bassania, pożycza pieniądze od Shylocka. Ten zaś, o dziwo, zgadza się udzielić nieoprocentowanej pożyczki, stawia jednak jeden warunek: jeśli Antonio nie zwróci pieniędzy na czas, Shylock będzie miał prawo do funta jego ciała.

W sztuce rzuca się w oczy przede wszystkim postać złego Żyda Shylocka, niesamowicie chytrego i żądnego zemsty. Shylock jest naprawdę bezlitosny, chce doprowadzić całą sprawę z zastawem do końca, a także pozbawić przez to Antonia życia. Bardziej ceni też klejnoty i pieniądze niż szczęście swojej córki. Jednak dlaczego stał się taki mściwy, za co w ogóle ta zemsta? Otóż, Antonio mieszał go z błotem, pluł na niego, nazywał psem... Dość, by porządnie zdenerwować człowieka. Czy jednak naprawdę trzeba było aż dybać na życie kupca? Po czyjej stronie stoi racja? Ja myślę, że gdzieś pośrodku, ale to już sami osądzicie, kiedy przeczytacie dramat.

Dosyć zabawny jest dla mnie cały wątek Porcji. Wyobraźcie sobie dziewczynę tak piękną i bogatą, że tłumy mężczyzn walą drzwiami i oknami, aby zdobyć jej rękę, ale żeby to zrobić, każdy musi przejść próbę - trochę jak w baśni. Jeśli im się uda, Porcja zostanie żoną takiego szczęśliwca, a jeśli nie, będzie on musiał odejść i już nigdy nie wracać, a co więcej, nie starać się już nigdy - nigdy! - o żadną inną kobietę (nawiasem mówiąc, ciekawe, ilu facetów rzeczywiście dochowało tej obietnicy). Och, biedna Porcja! - żaden z facetów, którzy jej się przedstawiają, nie jest dla niej wystarczająco dobry, no normalnie sami idioci. Okej, trafia się jeden fajny, ale nawet on pierwotnie poleciał tylko na jej kasę, a dopiero później naprawdę się zakochał. Można się zastanawiać, jaką pięknością musiała być ta Porcja, należy jednak pamiętać, że gdy założyła męskie ciuchy, wszyscy mieli ją za faceta, nie poznał jej nawet własny narzeczony.

"Kupiec wenecki" to z pewnością bardzo ciekawa sztuka, więc zachęcam do jej przeczytania. Zawsze to ładniej wygląda, jak się czyta Szekspira ;) A tak na serio, to wspomnę jeszcze na koniec o pewnej scenie, która była jak miód na moje serce, a mianowicie o scenie przed sądem. Nie spodziewałam się u Szekspira prawniczego wątku, a tu proszę! I jeszcze jedno - jak macie wybór, to bierzcie tłumaczenie Barańczaka - w ogóle nie czuć w nim takiego upływu czasu, wszystko jest napisane prostymi słowami, bez zbędnych archaizmów.

Na koniec dorzucę jeszcze małą próbkę sztuki - słowa Porcji, na dowód, że kryje się tu jednak jakieś głębsze przesłanie:

Do miłosierdzia nie można przymusić:
Ono opada jak ciepły deszcz z nieba,
Błogosławieństwo przynosząc podwójne -
Temu, kto daje, i temu, kto bierze.
Najpotężniejsza z potęg tego świata,
Królom przystoi bardziej niż korona.
Berło oznacza moc doczesnej władzy,
Atrybut tego majestatu, którym
Monarcha wprawia nas w bojaźń i drżenie;
Lecz miłosierdzie to więcej niż berło -
Ono ustawia swój tron w sercach królów,
Jak znak widomy obecności Boga:
I ziemska władza jest Bożej podobna,
Gdy sprawiedliwość słodzi miłosierdziem.

Tytuł oryginału: The Merchant of Venice
Tłumaczenie: Stanisław Barańczak
Wydawnictwo "W drodze", 1992

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...