Jakiś czas po wybuchu wojny na Ukrainie zdałam sobie sprawę z tego, że nie znam wcale literatury tego kraju. Ogólnie to jest u mnie raczej dość słabo, jeśli chodzi o znajomość autorów z sąsiednich Polsce krajów. Ale czy to tak do końca moja wina? Wystarczy spojrzeć na rynek książki - są to głównie tłumaczenia z angielskiego, mało które wydawnictwo porywa się na wydawanie książek z innego kręgu kulturowego. Zdarza się jeszcze nawet sporo tłumaczeń z niemieckiego czy francuskiego, no i rosyjskiego, choć w wypadku Rosji i Niemiec są to raczej klasyki, które poznałam jako lektury szkolne. Jeśli więc chodzi o literaturę naszych sąsiadów, to znam niemiecką, rosyjską i czeską. A co ze Słowacją, Litwą, Białorusią i Ukrainą? Ano do tej pory nic.
Zabrałam się więc za poszukiwania książek ukraińskich, które by mnie jakoś zaciekawiły. Moją uwagę zwróciła na siebie "Pieśń lasu" Łesi Ukrainki - jest to dramat już dość stary (bo z początku XX w.), ale za to pełen wątków słowiańskich. I myślę, że dobrze mnie już znacie, więc nie będzie tu dla nikogo zaskoczeniem stwierdzenie, że wpisałam tę książkę na listę "do przeczytania" niemal automatycznie. Bo czy dla fanki słowiańskich motywów w książkach, chcącej zapoznać się z literaturą ukraińską, może być lepszy wybór?