wtorek, 2 kwietnia 2019

Mary Higgins Clark "Krzyk pośród nocy"

Czasem zdarza się, że to najbardziej niepozorne książki okazują się prawdziwymi perełkami. Jedną z nich jest "Krzyk pośród nocy" Mary Higgins Clark - mamy tu nazwisko, które nic mi nie mówiło, a do tego jeszcze niezbyt ładną okładkę. Dlatego tym bardziej cieszę się, że się za nią w końcu wzięłam, a namówiła mnie do tego moja Mama, za co bardzo, bardzo dziękuję!

Główną bohaterką "Krzyku" jest Jenny McPartland, pracująca w nowojorskiej galerii sztuki. Podczas jednej z wystaw poznaje przystojnego malarza Ericha Kruegera, w którym zakochuje się bez pamięci. Jak się zresztą okazuje, z wzajemnością, niedługo potem bowiem Erich oświadcza jej się, a Jenny przeprowadza się razem ze swoimi dwiema córeczkami do jego dworku w Minnesocie.

Brzmi jak bajka? Nie dajcie się zwieść. To początek naprawdę niepokojącej historii. Jak się okazuje, życie u boku Ericha nie będzie wcale taką sielanką - a bajka o Kopciuszku zamieni się powoli w straszny koszmar. Erich coraz bardziej zaczyna wydawać się nam po prostu szaleńcem, piękny, stary dworek wśród sosnowych lasów staje się złotą klatką, a nad wszystkim zaczyna krążyć widmo zmarłej dwadzieścia pięć lat temu matki Ericha, Caroline.

Początkowo myślałam, że biorę się za zwykły kryminał, jednak tak naprawdę jest to niesamowity thriller psychologiczny. Atmosfera zagęszcza się z każdą stroną, nawet podczas czytania tych początkowych, niby szczęśliwych, czuć niepokój. Jest zbyt idealnie. To nie może trwać długo. Gdybym miała wskazać uczucie, które towarzyszy nam przy czytaniu tej książki, byłby to właśnie niepokój, cały czas narastający.

Powieść ta skłoniła mnie też do refleksji na temat niezależności. Obrazuje ona, co może się stać, gdy kobieta całkowicie uzależni się od swojego partnera - wiadomo, to jest thriller, więc skutki takiego uzależnienia są pewnie trochę przesadzone... Chociaż, czy aby na pewno? W każdym razie, morał jest następujący: nigdy nie rezygnować ze swojej niezależności. Nie można polegać na innej osobie we wszystkich sprawach, trzeba mieć też swoje pieniądze itd. Wiem, że to wszystko może jest bardzo oczywiste w dzisiejszych czasach, ale myślę, że są jednak na tym świecie osoby, które się od innych zbyt uzależniły i wtedy ta książka może otworzyć oczy na problem.

Zaufajcie mi na słowo i po prostu sięgnijcie po tę książkę. Fabuła brzmi całkiem zwyczajnie, w środku kryje się jednak dużo, dużo więcej, a wydarzeń tu opisanych nie da się ot tak wyrzucić z pamięci. Na korzyść książki działa także atmosfera dworu wśród sosnowych lasów, jednocześnie majestatycznego, fascynującego i przerażającego, zwłaszcza w ponurej, zimowej aurze. Ja uwielbiam takie literackie pustkowia, jeśli więc też tak macie, to koniecznie musicie poznać dwór Kruegerów.

Na koniec powtórzę więc jeszcze raz: przeczytajcie, nie będziecie żałować. Poznajcie Jenny, której życie zamieniło się w koszmar, a także jej dwie urocze córeczki. Poczujcie niepokój, kiedy tylko Erich pojawi się w okolicy. Spróbujcie razem z bohaterką wyrwać się z tego więzienia, jakim dwór stał się dla niej. I zacznijcie się zastanawiać, jaki w tym wszystkim udział ma Caroline, której duch uparcie krąży nad tym ponurym miejscem.

Tytuł oryginału: A Cry in the Night
Tłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 1997

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Literackie podróże: Lipce Reymontowskie. Wyprawa śladami "Chłopów" Reymonta

Po tegorocznym zachwycie, jakim okazali się "Chłopi" Reymonta (recenzja tutaj ), po prostu musiałam pojechać do Lipiec - położonyc...