"Słyszałem, że można utonąć w zbyt dużej sukience, ale nie wiedziałem, że można utonąć w baśni. Dzisiaj dobrze wiem, że wszyscy powinni się tego wystrzegać"
Niesamowita opowieść o ojcu i synu, poszukiwaniu samego siebie, talii kart i klątwie ciążącej nad rodem. Opowieść nierealna, a jednocześnie bardzo prawdziwa. Elementy fantastyczne łączą się tu z prawdą o człowieku; człowieku i świecie jako największym z cudów.
Dwunastoletni Hans Thomas przemierza razem z ojcem Europę, aby odnaleźć mamę, która parę lat temu wyjechała do Grecji, aby odnaleźć samą siebie, lecz od tamtej pory nie wróciła już do rodziny w Norwegii. "Ojczulek", jak go nazywa chłopiec, jest postacią dosyć specyficzną: to alkoholik, filozof nieustannie zadziwiony światem, kochający syna ponad wszystko. Mężczyzna ma nietypowe hobby: zbiera Dżokery z talii kart. I to właśnie Dżoker jest kimś, kto w akcji nieźle namiesza...
Akcja toczy się dwutorowo. Z jednej strony mamy podróż Hansa Thomasa i jego ojca, z drugiej pewną niesamowitą baśń. Baśń o talii kart, Dżokerze, który "patrzy zbyt wnikliwie i za dużo widzi", a także o tym, jak nasze fantazje stają się rzeczywistością. Tę część opowieści poznajemy z książeczki czytanej przez Hansa Thomasa, znalezionej w bułeczce od starego piekarza z Dorfu, a napisaną tak małymi literami, że do jej odczytania chłopiec musiał użyć lupy. Tę zaś dostał poprzedniego dnia od karła na stacji benzynowej... W pewnym momencie losy bohaterów "bułeczkowej książeczki" zaczynają łączyć się z historią owej norweskiej rodziny, a czytelnik czyta coraz szybciej... i nie może przestać. Baśń wciągnęła bowiem także i jego.
Takiej książki już bardzo dawno nie czytałam - dlaczego nikt jej nie zna? A naprawdę warta jest tego, żeby ją poznać!
Obawiam się jednak, że już nigdy nie spojrzę na talię kart tak jak wcześniej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz