piątek, 24 sierpnia 2018

Jane Austen "Perswazje"

Zawsze dużo słyszałam o Jane Austen, jednak jakoś nie mogłam się zabrać za jej powieści. Potem przeczytałam "Dumę i uprzedzenie", książkę bardzo zachwalaną i niemal kultową, ale... nie spodobała mi się. Nie polubiłam głównej bohaterki, denerwowała mnie. Pomyślałam wtedy, że to chyba koniec mojej przygody z twórczością tej angielskiej autorki. Na szczęście jednak ostatecznie przygody tej nie zakończyłam i złapałam za "Perswazje" - i spodobało mi się. Bardzo.

Anna Elliot jest spokojną i cichą dwudziestosiedmiolatką. Jest ładna, mądra, rozsądna, jednak nie potrafi walczyć o swoje. Ojciec i dwie siostry cały czas ją wykorzystują, a ona nie potrafi - a nawet nie chce - sprzeciwić im się. Jest przyzwyczajona do takiego traktowania, nie burzy jej to, w sumie jest już jej wszystko jedno.

Jedyną osobą, która jej słucha, jest lady Russell, dawna przyjaciółka jej zmarłej matki. Docenia ona Annę, jednak również często wręcz narzuca jej swoje zdanie. Dziewczyna oczywiście tego nie widzi... Smutne było to, że zawsze w ważnych sprawach musiała radzić się lady Russell. Tym bardziej, że już raz dama ta przyczyniła się do jej nieszczęścia...

Anna wiedzie takie nudne, monotonne życie, dopóki na horyzoncie nie pojawia się kapitan Fryderyk Wentworth, jej dawna miłość. Niemal dziewięć lat temu był on zaręczony z Anną, jednak jego czasem zbyt spontaniczny charakter nie spodobał się lady Russell, a ta namówiła dziewczynę, żeby zerwała zaręczyny. Anna, choć z bolącym sercem, uległa perswazjom. Teraz, kiedy Wentworth ponownie pojawił się w jej życiu - w dodatku całkowicie przypadkowo - będzie musiała zmierzyć się z bolesną przeszłością.

Po drodze pojawiają się jeszcze niejakie panny Musgrove, którym Wentworth wpadł w oko, a także dwóch miłych panów, którym spodobała się Anna. Oczywiście czytelnik i tak wie, jak to wszystko się skończy, jednak nie na tym rzecz polega. Nie chodzi tu o rozmyślanie, kto będzie z kim, lecz o proces dojrzewania uczuć. Nie ma tu żadnych fajerwerków, jest po prostu proces, lecz proces bardzo zajmujący.

Bardzo polecam tę książkę! Tak naprawdę zakończenie jest przewidywalne, jednak sądzę, że właśnie takie miało być. Szczęśliwe. Warto wgłębić się w uczucia bohaterów i zobaczyć, czy po tylu latach i cierpieniach uczucia mogą odżyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...