poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Radka Denemarková "Przyczynek do historii radości"

To trudna książka. Bardzo trudna. To książka, której czytanie po prostu boli. Do tej pory miałam tak tylko przy "Innym świecie" Herlinga-Grudzińskiego i "Rozmowach z katem" Moczarskiego. Teraz mam tak z "Przyczynkiem do historii radości" i, szczerze mówiąc, niezbyt wiem, co mam powiedzieć - i jak - żeby oddać słowami to, co o niej myślę.

Pewnego dnia na strychu swojego domu wiesza się bogaty biznesmen. Wszyscy mówią, że to samobójstwo, ale nie wierzy temu Policjant. Nie wierzy też temu za bardzo Wdowa po owym biznesmenie. Policjant próbuje rozwiązać zagadkę, a jedyny trop prowadzi go do domu trzech starszych pań: Diany, Birgit i Eriki. Tam dowiaduje się rzeczy, o których raczej nie chciałby wiedzieć.

Nie to jest jednak ważne. Nie chodzi w tej książce wcale o sprawę kryminalną, domniemane samobójstwo biznesmena jest bowiem tylko jednym z elementów sprawy o wiele większej i ważniejszej. Nie chodzi tu o biznesmena. Nie chodzi o Policjanta. Nie chodzi też o Wdowę ani nawet o trzy starsze damy.

To książka o gwałcie. O gwałtach dokonywanych we współczesnych nam czasach, ale też o gwałtach wojennych. Nieważny jest czas ani miejsce. Mamy tu przecież i Czechy, i Anglię, i Indie, a nawet warszawskie getto. Każda ze zgwałconych kobiet - nieważne, kiedy to się stało ani też gdzie - cierpi przecież tak samo. I mimo że to książka o gwałcie, tak naprawdę również nie o gwałt tu chodzi. Chodzi o poniżenie.

Przyznaję, że to książka trudna, jednak myślę, że warto ją znać i otwiera oczy na wiele istotnych kwestii. Dlaczego gwałt nie został po II wojnie światowej wliczony do katalogu zbrodni wojennych ani do zbrodni przeciwko ludzkości? Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam.

Spójrzcie na okładkę. Czyż nie jest piękna? To najpiękniejsza książka, jaką w życiu widziałam. Te jaskółki są cudowne. W środku, między podrozdziałami, również narysowane są małe jaskółeczki. Ptaki te wymieniane są też bardzo często w całej książce, co mnie niesamowicie cieszy, bo jaskółki uwielbiam. Czytelnik ma wrażenie, że patrzy na wszystkie zdarzenia z góry, z lotu jaskółek. Bo i styl autorki jest niesamowity - to najczęściej bardzo krótkie, mocne zdania. Po dużej części z nich naprawdę trudno się pozbierać. W ten styl trzeba się "wgryźć" i warto to zrobić.

Na "Przyczynek do historii radości" natrafiłam przypadkiem, ale bardzo cieszy mnie taki obrót spraw. Już dawno nie czytałam takiej wartościowej, chociaż bardzo szokującej książki. Jeśli nie odstrasza Was taka tematyka ani wizja wstrząsających opisów, to koniecznie po nią sięgnijcie. Nie będziecie żałować.

PS Muszę jeszcze dodać, że są tu sceny erotyczne, dosyć obrazowe. Widzę jednak uzasadnienie dla ich obecności (kontrast między nimi a brutalnością gwałtu).

2 komentarze:

  1. Jakkolwiek może paradoksalnie zabrzmi to kontrowersyjne i szowinistycznie, ja takimi "dziełami" gardzę; dla mnie literatura ma być wysoką sztuką, zbiorem najpiękniejszych ludzkich zdobyczy, pięknem samym w sobie i pięknem dla piękna, pięknem pojmowanym klasycznie. Wysublimowanym artyzmem, popisem kunsztu, retoryki, erudycji, humoru, nie tarzaniem się autora w brudach, mule i ściekach i obrzucaniem tym czytelnika. Nie obliczone na tanią sensację, wykorzystując największe ludzkie prostactwo i bestialstwo, chociaż oczywiście autor i rzesza jego fanów upatrują się w tym czegoś niesłychanie ważnego i nieodzownego dla zbiorowej świadomości. Jak można z tak wielkich nieszczęść i to tak intymnej natury robić "sztukę"?! To obnażanie, wystawianie tego na oczy mas jest właśnie policzkiem dla wszystkich ofiar, żadnym hołdem i pseudo zwracaniem uwagi na problem. To jest w najwyższym stopniu niesmaczne, nieetyczne i naprawdę nie mogę pojąć w jaki sposób zostałaś wzbogacona tą książką?? Od razu przed oczami staje mi "kino" Smarzowskiego i Vegi, poziom -1000, skończony prymitywizm, który usiłuje się kreować na zagadnienia wagi państwowej. I myślę, że wystarczająco dużo ohydy mamy wokół, w realnym świecie, żeby jeszcze czuć potrzebę raczenia się takimi "smaczkami" za pomocą książek. Nie deprecjonuję ciężkich tematów, pod warunkiem, że nie szargają niczyjej intymności,godności, wrażliwości i światopoglądu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w tej książce nie widzę "taniej sensacji" - po prostu porusza ciężki temat, jakim jest gwałt. Nie wiem, czy ją Pan/Pani czytał/a, ale jeśli tak, to widocznie mamy różne gusta. A o gustach się nie dyskutuje :) Nie jest też tak, że "raczę się takimi smaczkami" - czytanie o gwałcie nie jest niczym przyjemnym, o czym napisałam w poście ("To książka, której czytanie po prostu boli"), więc widocznie nie zostałam dobrze zrozumiana.
    Jeśli zaś o te filmy chodzi - to tu się akurat nie wypowiem, ponieważ ich nie oglądałam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...