poniedziałek, 6 czerwca 2022

Powojenna rzeczywistość i odkrywanie rodzinnych tajemnic. Renata Kosin "Kobierce tkane z pajęczyny"

UWAGA: spoilery do poprzednich tomów.
 
Być może pamiętacie moje zachwyty nad serią "Siostry Jutrzenki" i być może chociaż raz zastanawialiście się, dlaczego tak długo nie sięgam po tom czwarty (skoro trzeciemu dałam najwyższą ocenę). No cóż, złożyło się na to wiele czynników - a to kończyły mi się terminy w bibliotece i musiałam wziąć się za co innego, a to - gdy miałam już okazję na lekturę tej powieści - z wahaniem odstawiałam ją na półkę bojąc się, że nie zrobi na mniej już tak dobrego wrażenia jak poprzednie tomy. Kolejny powód - zwyczajnie nie chciałam jeszcze kończyć tej serii (a to już przedostatni tom). Aby się zmotywować, jeszcze zimą zrobiłam tej powieści zdjęcie, ale cóż... i tak przeczytałam ją dopiero teraz.
 
 
Po zakończeniu II wojny światowej dwór w Przytulisku znów zaczyna tętnić życiem. Do domu wracają mężczyźni, rodzi się mały Miecio, wszystko wreszcie zaczyna się układać "po staremu". A przynajmniej jest tak, dopóki w Brzostowicach nie powstaje PGR, do załogi którego dołącza młody Witek. Również syn Klary, Franek, zaczyna się angażować w działalność partii. Tymczasem w latach bardziej nam współczesnych, bo w roku 2006, Michalina trwa w żałobie po kimś bliskim, a temat jej zaręczyn jakoś ucichł...
 
Już po przeczytaniu pierwszej strony poczułam, że znów jestem w domu :) Nie miałam pojęcia, że aż tak brakowało mi klimatu Przytuliska i wszystkich bohaterów. Teraz żałuję, że tak długo odkładałam czytanie tej powieści, ale cóż, czasu nie cofnę, mogę się tylko cieszyć, że jednak się w końcu odważyłam. Pani Kosin ponownie wyczarowuje przed nami interesujący obraz dawnych czasów - niby dawnych, ale może wcale nie aż tak bardzo? Pewnie zależy dla kogo ;)
 
Ciekawie było patrzeć, jak Franek przesiąka partyjnymi ideałami. Ciekawie jest także pomyśleć nad tym, gdzie zaciera się granica między dobrem a złem. Siostra Franka, Kasia, boleśnie wytyka bratu wszystkie partyjne błędy, mówi mu o osobach, które zginęły przy budowie jego chluby i największej dumy, warszawskiego Pałacu Kultury. Ale czy ma ona w stu procentach rację? Widzimy przecież, że dla Franka odbudowywanie miasta z gruzów staje się misją życia, że stara się uczynić to miejsce jeszcze piękniejszym i wspanialszym (a przypominam, że wyczucie smaku każdy ma inne, mi się Pałac Kultury jako budynek podoba). Oczywiście Kasia miała rację, mówiąc o działaniach partii, ale jednak czy nie była dla brata trochę zbyt surowa?
 
A tak nawiasem mówiąc, to śmiesznie jest łączyć ze sobą w głowie różne sagi rodzinne i pomyśleć, że taki Franek z serii "Siostry Jutrzenki" pracował przy budowie Pałacu razem z Michałem ze "Stulecia Winnych" ;)
 
Mamy tu też dużo niewygodnej prawdy. Jak to się dzieje, że osoba, którą "znamy" od wielu, wielu lat jako osobę ciepłą, życzliwą, dobrą, a przy tym marzącą o wnukach, nie potrafi zaakceptować jako wnuczki obcego dziecka tylko dlatego, że ma ono odmienne korzenie? Czy sami nie pozbawiamy się czasem spełnienia naszych marzeń przez wzgląd na różnego rodzaju konwenanse?
 
Pewnie jesteście ciekawi, co sądzę o wątku współczesnym. Ogólnie mi się on podobał, chociaż przyznam, że momentami Michalina mnie ciutkę denerwowała ;) Była strasznie niezdecydowana w pewnych kwestiach, nie będę jednak wchodzić w szczegóły, nie chcę nic zaspoilerować. Może w następnym tomie się jej poprawi, bardzo na to liczę, bo zwyczajnie ją lubię. Oprócz tego, liczę także na to, że Bożena w końcu coś zrobi (sami rozumiecie, nie mogę powiedzieć, co). Chciałabym też bardzo, aby Michalina w końcu pociągnęła dalej wątek dalekiej rodziny, której istnienie pomógł jej kiedyś odkryć Łukasz. Zanosi się na to, że chyba to zrobi, ale kto ją tam wie, skoro czasem jest taka niezdecydowana...
 
Na plus także  to, iż poznajemy lepiej młodszych członków rodziny. Autorka nie zapomina, że to saga rodzinna i chociaż wątek współczesny zawsze skupiał się najbardziej na Michalinie, to przemycane są także wątki teraźniejszych członków rodu. Tutaj mamy więc głównie Kostkę (córkę Bożeny), pojawiają się także - chociaż w mniejszym "czasie antenowym" - Rozalia, Emilka i Ewa.
 
Niemal zupełnie nie mam się do czego przyczepić, ale to chyba dobrze ;) Nie mogę się doczekać lektury następnego tomu - oprócz tego, co napisałam wcześniej, liczę jeszcze na interesujące zakończenie wątku pewnego tajemniczego mężczyzny (tak, mam dużo wymagań, ale przecież to  będzie już ostatni tom!). A Was jeszcze raz zachęcam do lektury tej serii :)
 
Tom IV serii "Siostry Jutrzenki"
Data pierwszego wydania: 2021
Wydawnictwo Filia, Poznań 2021
Liczba stron: 430
Moja ocena: 8/10
 
Nić Arachny / Słowiański amulet / Szpulki losów / Kobierce tkane z pajęczyny / Promyk nadziei

6 komentarzy:

  1. Książki Pani Kosin mają swój urok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta seria szczególnie :) Oprócz niej czytałam jeszcze dwie inne książki autorki, ale "Siostry Jutrzenki" były najlepsze.

      Usuń
  2. To super, że trafiłaś na książkę, która tak bardzo Ci się spodobała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie, jak już Ci wspominałam, Michalina od początku denerwowała i ogólnie wolałam te wątki z przeszłości, ale całą sagę wspominam miło, zwłaszcza pierwsze tomy.
    Swoją drogą, ciekawe spostrzeżenie, że Franek z "Sióstr Jutrzenki" i Michał ze "Stulecia Winnych"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że w następnym tomie będzie bardziej ogarnięta ;)

      Usuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...