poniedziałek, 1 lutego 2021

Katarzyna Berenika Miszczuk "Noc Kupały"

Wyobraźcie sobie, że Mieszko I nie przyjął chrztu, a Polska nadal jest pogańskim krajem. Królują wierzenia w słowiańskich bogów, ale Wy uważacie to za kompletną bujdę. Aż tu nagle znikąd pojawia się kilku bogów i jeden nieśmiertelny przystojniak, którzy twierdzą, że jesteście widzącą, która ma znaleźć w Noc Kupały legendarny kwiat paproci, o którym każdy z nas na pewno słyszał w dzieciństwie. Coś takiego właśnie spotkało Gosię.

W tym tomie Gosława nadal będzie przygotowywać się do tej Nocy, którą już sam tytuł nam przypomina. Co właściwie czuje do niej Mieszko? Okazuje się, że wcale nie jest to takie proste, jak by się mogło wydawać po zakończeniu "Szeptuchy". Co zrobi, jeśli okaże się, że jego dawna żona, Ote, nadal istnieje? I jak? Wreszcie - czy Gosia rzeczywiście znajdzie kwiat paproci, a jeśli tak, to komu go odda?

Przede wszystkim brawa dla Gosi, że już nie jest aż taką hipochondryczką! Widać, że pobyt w Bielinach wychodzi jej na zdrowie. No, może poza widmem zemsty bogów za pewne machlojki... Zaczęło mnie jednak troszkę irytować to, że dziewczyna ta polezie zawsze tam, gdzie nie trzeba. Nie trzeba bowiem wielkiej inteligencji, żeby wiedzieć, że w ważnym nie tylko dla niej dniu lepiej siedzieć z innymi przy ognisku niż wchodzić w głąb lasu. No ale cóż, Gosia to Gosia i muszę pogodzić się z myślą, że w następnych dwóch tomach prawdopodobnie także będzie tak robić :)

- Na razie mam wrażenie, że życie przewija mi się tylko przed oczami, że stoję z boku i patrzę na to wszystko - westchnęłam. - To zupełnie jak zły sen, z którego nie mogę się obudzić. Wstaję z łóżka, jem, idę do pracy, uśmiecham się do ludzi, rozmawiam z nimi, a w środku? W środku płaczę albo nie czuję nic poza zdumieniem.

Irytował mnie także Mieszko, a raczej jego relacja z dziewczyną. O ile w części pierwszej po prostu podniosłam brew przy ostatniej ważnej scenie z nim związanej, o tyle teraz już naprawdę zrobiłam facepalm. Zwyczajnie nie rozumiem, jak można zrobić taki poważny krok, kiedy facet mówi, że nie może ci niczego obiecać. I o ile w części pierwszej mogłam to zrzucić na magię rusałek, o tyle tutaj już nie. No a Mieszko - trochę przekichał też sobie tym, że pozwolił Gosi tak się o niego zamartwiać. [Uwaga, będzie spoiler] Przez tysiąc lat z hakiem mógł nauczyć się trochę odpowiedzialności...

Trochę sobie ponarzekałam, a teraz czas przejść do plusów tej powieści. Otóż kochani, plusem było wszystko inne! Mój ulubiony wątek południcy i to uczucie, kiedy wiemy, że zaraz coś ważnego się stanie! Poza tym pozostaje jeszcze sprawa Ote i Jagi, która odkrywa przed czytelnikami sekrety ze swojej przeszłości. No i bogowie, Swarożyc i Mokosz. Zwłaszcza postać Mokosz i wątek jej wyznawców niesamowicie mi się spodobał i przyprawił o szybsze bicie serca i nerwowe przerzucanie dalszych stron. Ale nie będę się nad tym wszystkim rozwodzić, żeby nie zepsuć Wam zabawy z lektury :)

Gdyby nie dwa minusy, o których wspomniałam wcześniej, naprawdę mogłabym uznać tę powieść za idealną w kategorii słowiańskiego romansu. Jest zabawnie, często uśmiechałam się pod nosem, ale też jest nawet nieco straszniej niż w pierwszym tomie. I niesamowicie mi się to podobało! Zalety tej powieści na szczęście rekompensują mi - i to z nawiązką - wszelkie wady. Uwierzcie mi, jest jeszcze lepiej niż w "Szeptusze"!


Tom II serii "Kwiat paproci"
Data pierwszego wydania: 2016
Wydawnictwo W.A.B. (GW Foksal), 2016
Liczba stron: 415
Moja ocena: 8/10


Szeptucha / Noc Kupały / Żerca / Przesilenie / Jaga

2 komentarze:

  1. Pamiętam jak irytowała mnie Gośka xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia może irytować, mnie bardziej śmieszyła, chociaż w tym tomie momentami zachowywała się bardzo głupio ;)

      Usuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...