poniedziałek, 1 marca 2021

Katarzyna Berenika Miszczuk "Żerca"

Przyznam szczerze, że po zakończeniu "Nocy Kupały" nie miałam pojęcia, co możemy znaleźć w następnym tomie. Owszem, pozostawała nadal sprawa obietnicy złożonej Swarożycowi, ale czy z tego jednego wątku da się jeszcze zrobić aż dwie książki, skoro punkt kulminacyjny osiągnięto już w tomie drugim? Trochę w to wątpiłam. Bałam się, że "Żerca" będzie przegadany...

Gosia i Baba Jaga próbują ułożyć sobie życie na nowo po tym, co stało się podczas Święta Kupały. Tymczasem Mieszka znowu nie ma, za to pojawia się nowy żerca: młody, przystojny Witek. I być może wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że Swarożyc zaczyna Gosię odwiedzać coraz częściej, a w lesie notorycznie giną coraz to nowe demony, zaś wszelkie podejrzenia trafiają na dziewczynę.

- Życie to przygoda - dodał. - Wydaje mi się, że smutno byłoby je przeżyć, robiąc coś, czego tak naprawdę się nie chce. Muzyka była zawsze moją pasją, ale nie wiem, czy na tyle dużą, bym został muzykiem i każdego ranka budził się w innym mieście, w innym hotelu. Nie potrafię żyć bez niej, ale życie z nią byłoby chyba mimo wszystko mało przyjemne.

Wiecie, że średnio lubię Mieszka. Jednakże po słowach, które padły pod koniec drugiego tomu, obraziłabym się na Gosię śmiertelnie, gdyby dała się poderwać Witkowi. Dlatego też pierwsza połowa powieści podobała mi się mniej, bo nie miałam gwarancji, jak te wszystkie perypetie miłosne się potoczą. W sumie to nie działo się tam za wiele, po wcześniejszych wąpierzach, topielcach, południcach, strzygach i wyznawcach Mokosz teraz miałam wrażenie, jakby nie działo się właściwie nic.

Na szczęście druga połowa książki spełniła już wszelkie moje oczekiwania. Znowu pojawiło się niebezpieczeństwo, a to, co się działo pod sam koniec!... Moi drodzy, tak się nie kończy książki! Autorka zsyła katusze na kogoś, kto, tak jak ja, nie ma pod ręką tomu czwartego i nie może po niego sięgnąć od razu!

Dodatkowo nigdy nie spodziewałam się, że to powiem, ale w tym tomie Mieszko zyskał moją aprobatę. Wcześniej średnio za nim przepadałam, ale teraz, kiedy już w końcu wrócił, okazało się, że podczas nieobecności bynajmniej nie próżnował i postarał się załatwić wszystko tak, aby mógł ułożyć sobie z Gosią życie. Brawo, w końcu wziął na siebie odpowiedzialność za ich dalszy związek i nawet przestali go ukrywać przed całymi Bielinami. Tak trzymać!

Nie cierpiałam motyli, odkąd jako dziecko złapałam jednego w parku w Warszawie. Po raz pierwszy widziałam wtedy z bliska głowę tego owada i jego cieniutkie nóżki, które prześladowały mnie potem nocami. Ćmy były jeszcze gorsze, bo nie miały ładnych, kolorowych skrzydeł.

Aż mi się nie chce wierzyć, że te trzy tomy są już za mną i teraz czeka mnie jedynie zakończenie i prequel. Strasznie szybko to minęło. Ale cóż, przy takiej przyjemnej lekturze czas szybko leci :)


Tom III serii "Kwiat paproci"
Data pierwszego wydania: 2017
Wydawnictwo W.A.B. (GW Foksal), Warszawa 2017
Liczba stron: 495
Moja ocena: 7/10

2 komentarze:

  1. Wszyscy chwalą tę serię, muszę i ja w końcu po nią sięgnąć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy Ci się spodoba :D Zarówno Gosia, jak i Mieszko są bardzo specyficzni, jedni ich uwielbiają, inni trochę mniej ;)

      Usuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...