poniedziałek, 28 listopada 2022

Książka o nieco nudnym, ale prawdziwym życiu - i o autyzmie. Joanna Szarańska "Popołudnia na Miodowej 2"

Powiem Wam, że nie mam pojęcia, jak tę książkę powinnam ocenić. No po prostu mam z nią problem. Bo dużo, bardzo dużo się z niej nauczyłam. Ale też... nieco się wynudziłam. A początek czytał się sam! Dopiero później okazało się, że właściwie to nie czekają już na nas żadne fajerwerki - jedynie całe dnie z małą Nelą, powtarzalne, według wypracowanego przez nią schematu, i trochę retrospekcji, zajmujących, ale raczej nieszczególnie zaskakujących.


Mała Nela kocha schematy i powtarzalne czynności. Nie cierpi, kiedy coś w jej rytmie dnia się zmienia, czuje się wtedy wytrącona z równowagi, wali się jej świat, wybucha. Umyka wzrokiem. Ma też trudności z komunikacją - mało mówi, właściwie to tylko proste, mniej lub bardziej konkretne odpowiedzi. Nela jest bowiem wyjątkową dziewczynką - ma autyzm.

Teoretycznie główną bohaterką jest Klara, znana nam już z pierwszego tomu "Miodowej". Praktycznie jednak w centrum zawsze jest Nela. I to, co spada na Klarę - odejście jej męża, Tomka, który  stwierdził, że ma dość takiego życia i zostawił żonę i córkę z wszelkimi ich problemami - jest bardzo ciężkie. Kobieta nie chce jednak pogrążać się w rozpaczy - musi sprawić, aby Nela jak najmniej odczuła stratę ojca, choć wiadomo - to bardzo trudne zadanie.

- Myślisz, że wszystko jest czarne albo białe, co? - Obrzuca mnie niechętnym spojrzeniem.
- Nie. - Kręcę ze smutkiem głową. - W naszym domu wszystko jest niebieskie. Ale ty nie chcesz tego do siebie dopuścić i uciekasz. Bierzesz nogi za pas.

Akcja toczy się dwutorowo. Z jednej strony czytamy o życiu Klary po odejściu Tomka, o potrzebach małej Neli, z drugiej - wracamy do przeszłości i obserwujemy dokładnie rozwój tego związku i powolny jego rozkład. Najpierw szczęśliwe, studenckie małżeństwo, potem narodziny ich ukochanej córeczki i, za jakiś czas, stawianie diagnozy. Diagnozy, o którą walczyła jedynie Klara, a o której Tomek nie chciał nawet słyszeć. Ciężko się to wszystko czytało - to, co zrobił Tomek, jak uciekł od odpowiedzialności i zrzucił opiekę nad Nelą na barki Klary i swojej matki (której nigdy nie powiedział prawdy na temat córki!) - zupełnie, jakby opieka nad dzieckiem była oczywistym obowiązkiem jedynie matki, a nie ojca - to wszystko sprawiało, że aż się we mnie gotowało. Tym bardziej, że to, co zrobił ten facet - bo mężczyzną go nie nazwę - jest chyba jedną z najgorszych rzeczy, jakie można zrobić swojej partnerce.

Czuję, że mój świat, ten, który przez lata budowałam z mężem, zaczyna się rozmywać. Przypomina zamek ulepiony z piasku, pod który podpełzają zachłanne fale, coraz bliżej i bliżej, odbierając mi to, co chciałam stworzyć.

Szczerze mówiąc, to te rozdziały z przeszłości czytało mi się jakoś najlepiej - te z teraźniejszości były zaś bardzo monotonne, głównie mówienie o tym, co robi Nela, jak sobie radzi, no i rozmowy o całej sytuacji z teściową i kilkoma sąsiadkami, w tym Małgosią z poprzedniego tomu. Nie popychało to akcji wcale do przodu. Ot, po prostu taka powieść o życiu - jak napisałam w tytule, życiu nieco nudnym, ale prawdziwym. Natomiast, co muszę zaliczyć bardzo na plus, dużo wyciągnęłam z tej powieści o zachowaniu dzieci z autyzmem. Autorka zaś wie, co pisze - jak przyznała z rozbrajającą szczerością w posłowiu, jej córka także ma autyzm.

Jedyne, co mi się nie spodobało w treści, to fragment, w którym Klara wspomina swoją matkę - i że ta przynosiła jej ulotki łączące wystąpienie autyzmu z odbytymi szczepieniami. I już, koniec tematu - autorka już w żaden sposób do tego nie wraca, nie potwierdza, ale też nie zaprzecza. Wydaje mi się, że lepiej by było jednak tu nieco uspokoić czytelnika i napisać wprost: nie, szczepienia nie powodują autyzmu - to mit. Takie pozostawienie tematu nie wydaje mi się zbyt fair - już wyobrażam sobie przerażenie rodzica dziecka ze świeżą diagnozą, który czyta takie zdanie w książce (bo w sumie to bardziej ono wygląda na delikatnie rzuconą ciekawostkę niż na jej zaprzeczenie, niestety). W sensie: dalej w tekście Klara mówi, że bywały dni, gdy zachowanie matki ją złościło, ale sama już nie wiem, czy chodziło o ulotki, czy o polecenia na temat diety, czy o zachowanie ogólnie - trochę ciężko mi to wywnioskować z kontekstu.

Czy polecam? Nie wiem. Nie znam żadnych innych książek na temat autyzmu u dzieci, więc nie mam pojęcia, jak na ich tle wypadają "Popołudnia na Miodowej". Ale na pewno będę Was zachęcać do przeczytania tomu pierwszego, który był po prostu fantastyczny - bo polecam czytać po kolei ;)

Tom II serii o Miodowej
Data pierwszego wydania: 2020
Wydawnictwo Czwarta Strona, Poznań 2020
Liczba stron: 399
Moja ocena: 6/10

Poranki na Miodowej 1 / Popołudnia na Miodowej 2 / Wieczory na Miodowej 3 / Noce na Miodowej 4

PS Czytając o opiece Klary nad Nelą, przypomniało mi się "Życie po tobie" Klaudii Bianek, w którym mieliśmy do czynienia z w sumie podobną sytuacją - z tym że tam było dziecko z zespołem Downa, zaś jego ojciec już nie żył. Tam także bohaterka otrzymała sporą pomoc ze strony rodziny. I tu mi się podobało, a tam nie - dlaczego? Bo u Klary było widać wdzięczność. Z kolei Eliza, bohaterka książki Bianek, chyba uważała, że wszystko jej się należy i ciągle narzekała. Niby podobne sytuacje, a nieco inaczej opisane - i od razu czytało mi się to lepiej. No i tu nie ma harlekinowych klimatów!

2 komentarze:

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...