Zamieściłam już na blogu wszystkie recenzje książek przeczytanych w 2021, więc pora na podsumowanie i wybór książki roku :) Był to czytelniczo cudowny dla mnie rok, przeczytałam aż 56 książek (w 2020 roku, w trakcie mojej czytelniczej posuchy, było to książek 40). Można powiedzieć, że przełamałam swego rodzaju niemoc czytelniczą, dodało mi to też sił na nowe książkowe aktywności. Zmieniłam szablon bloga (z beżowego na zielony), nazwę i zdjęcie profilowe (o powodach takich zmian mogliście przeczytać tutaj). Na początku każdego miesiąca wstawiam interesujące (przynajmniej dla mnie) książkowe zapowiedzi, a widzę, że i Wy znajdujecie wśród nich coś dla siebie :) Zaczęłam też robić ciekawsze zdjęcia książek (zazwyczaj w plenerze), co sprawiło, że mój Instagram dotarł do trochę większej ilości osób (znajdziecie go po prawej stronie bloga). Do tej pory trochę zaniedbywałam to medium społecznościowe (twierdziłam, że nie umiem robić zdjęć), a teraz wreszcie zaczęłam wstawiać posty i relacje z przyjemnością, a nie tylko "bo by wypadało" :)
W ubiegłym roku odwiedziłam morze (nazbierałam tony muszelek!) i Mazury (pierwszy raz w życiu pogoda była na tyle ładna, żeby wejść do wody), a także kolejny park narodowy (kiedyś chciałabym odwiedzić wszystkie). Byłam też na wielu spacerach po Warszawie i na targach książki - relację z targów oraz ciekawe miejsca w Warszawie możecie zobaczyć w wyróżnionych stories na moim Instagramie (to te kółka między opisem profilu a zdjęciami). Nie mogę też nie wspomnieć o koncercie Sanah - był to mój pierwszy w życiu koncert, jeśli nie liczyć krótkiego występu Zbigniewa Wodeckiego, który oglądałam lata temu na jakimś pikniku.
Teraz czas na omówienie książek zaprezentowanych na zdjęciu - najlepszych książek przeczytanych w 2021 roku! W tym roku może nie tyle omówienie, co ukazanie, w jaki sposób o tych powieściach pisałam: będą to więc fragmenty moich postów. Kolejność na zdjęciu jest całkowicie losowa, po kliknięciu w tytuł przejdziecie do mojej recenzji. Nie miałam jedynie na stanie "Rossa Poldarka", ale dzielnie zastępuje go tom następny, czyli "Demelza", odwrócona tyłem. Zaczynamy, od góry do dołu:
1. Zbigniew Brzozowski "Złota kareta"
(...) nie zrażajcie się nawet, jeśli nie za bardzo lubicie motywy słowiańskie. Są one tutaj niesamowicie delikatne, nienachalne, ale jednak wyczuwalne w całej powieści. Są jak łyżka miodu w szklance ciepłej herbaty. Bez nich byłaby to nadal piękna opowieść o babci, wnuczce, poszukiwaniu samego siebie, po prostu o życiu. A z tymi motywami jest to powieść, której nie ma ochoty kończyć i powstaje pragnienie, aby trwała jak najdłużej...
Mamy tutaj też coś, co tak bardzo lubię, a mianowicie małe wątki związane z mitologią słowiańską - opowieści o zmorze kryjącej się w beczkach ze zbożem, o topielicy mieszkającej niedaleko, czy też wreszcie przekonania Arachny. Jednakże, jeśli nie lubicie takich wątków, to nie musicie się ich obawiać - być może nawet ich nie zauważycie. Są one wplecione w całą opowieść cienkimi, złotymi nitkami - cieniutkie niteczki pośród ciepłego, grubego materiału. To takie złote nitki, których oko, które ich nie szuka, nawet nie zauważy, ale jednak szukać ich warto :)
3. Winston Graham "Ross Poldark"
Jak to się dzieje, że dużo się pisze o książkach raczej przeciętnych, a o takich dobrych jak ta już raczej nie? Czy chodzi o to, że w taką pełną szczegółów powieść trzeba się mocno zagłębić, a wśród nawału obowiązków mamy raczej ochotę przeczytać coś bardzo lekkiego? Być może. Sama często mam ochotę wyłącznie na takie proste, przyjemne książki. Ale od czasu do czasu ciągnie mnie do powieści, przy których będę musiała nieco zwolnić i bardziej się skupić. Taką książką (...) jest "Ross Poldark".
4. Renata Kosin "Szpulki losów"
To wielki dar, umieć pisać w taki sposób jak pani Renata Kosin. Tworzyć tak piękne, emocjonujące historie; piękne, ale nieprzesłodzone. Zaprawione nutą goryczy. Tak bardzo prawdziwe, że to aż boli. Historie, które oplatają nas jak stara, pajęcza nić - cały kłębek zakurzonych, miękkich nici. Jedna nić to jedna historia. Jedna nić to jedno życie. Arachna dobrze o tym wie. Wie też, że nici te często splatają się ze sobą w zaskakujący sposób.
5. Jennifer Egan "Manhattan Beach"
Wtedy nie wiedziałam już, czy szum fal, jaki słyszę, to prawda czy tylko wytwór mojej wyobraźni, produkowany na potrzeby "Manhattan Beach". Uderzające o siebie fale polskiego morza zlały mi się w głowie w jedno z szumem słyszanym przez bohaterów powieści niemal sto lat temu w Nowym Jorku. Przeniosłam się w czasie. Piasek, który wiatr zawiewał w moją stronę, był tym samym piaskiem, po którym kroczył Styles ze swoją córką. Majestat tego bezmiaru wód zachwycił mnie tak samo jak chorą Lydię. Czułam tę książkę. Zupełnie tak, jakbym była w tym świecie, tuż obok bohaterów, i przyglądała się im. Razem z nimi patrzyłam na morze i nurkowałam w nim, coraz głębiej i głębiej...
6. Joanna Szarańska "Poranki na Miodowej 1"
Jakbym miała określić moje uczucia po przeczytaniu tej powieści, byłoby to coś w stylu: "ach, no miodzio!!!". Cudowna książka! Taka, którą ma się ochotę przytulić do serca i ogrzać w jej cieple. To było moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale okazało się niezwykle owocne. Polecam gorąco!
7. Paulina Hendel "Żniwiarz. Droga dusz"
Ach, jak dużo się tu dzieje! Myliłam się, kiedy myślałam, że Paulina Hendel już niczym mnie nie zaskoczy: "Droga dusz" okazała się książką pełną niespodzianek. Nie zliczę, ile razy znalazłam się w sytuacji, w której za nic w świecie nie zgadłabym, jak to wszystko się dalej potoczy. Albo może inaczej: miałam swoje przypuszczenia, a autorka za każdym razem pokazywała mi, jak bardzo się myliłam. Odgadłam jej zamiary jedynie dwa razy - cała reszta była olbrzymią niespodzianką. Wciągnęłam się w akcję niesamowicie, wprost nie mogłam oderwać się od tej powieści. Była tak dobra, tak bardzo dobra!
8. Leigh Bardugo "Rządy wilków"
To powrót do tej Bardugo, której twórczość tak bardzo pokochałam. Znowu czuję się zauroczona wykreowanym światem - to jest to, na co tak długo czekałam. Opłaciło się! Pochłonęły mnie te wszystkie intrygi, zwroty akcji... wróciłam do domu.
W tym momencie podziękuję jeszcze raz osobom, które zachęciły mnie do przeczytania tych książek, a więc Świętemu Mikołajowi (który podarował mi w zeszłe Święta "Nić Arachny"), Agnieszce "Rabe" (której wpisy nie pozwalają na pozostanie obojętnym wobec sagi rodu Poldarków), Oli @zaczytany_introwertyk (której posty na Instagramie zmotywowały mnie do przeczytania "Żniwiarza"), Malwinie @zaczytana_tak_po_prostu (dzięki której dowiedziałam się o istnieniu "Poranków na Miodowej") oraz Paulinie z bloga "Miasto książek" (za niezwykłą i zapadającą w pamięci recenzję "Manhattan Beach").
Czas na wybór książki roku! Zostaje nią "Nić Arachny" Renaty Kosin - nie tylko dlatego, że jest to wspaniała, wielowątkowa opowieść, którą pokochałam, lecz także za to, że zaostrzyła mój apetyt na wszelkiego rodzaju sagi rodzinne.
Nie będę już więcej przedłużać, bo ten post i tak jest długi ;) Jeśli ktoś wytrwał do tego momentu, to gratuluję :D
Wytrwałam, bo post ciekawy i interesujący. Zapisałam sobie kilka tytułów, do których dzięki Tobie zamierzam zajrzeć. Pozdrawiam i życzę kolejnego udanego roku.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że post się podobał i również życzę udanego roku :)
UsuńMega ciekawy wpis! Cieszy mnie, że "Ross Poldark" należy do Twoich ulubionych lektur ubiegłego roku, miło mi też, że Cię zachęciłam do tej książki. To znaczy, że ktoś jednak te moje wypociny czyta, to naprawdę cieszy :).
OdpowiedzUsuńJak już chyba tu u Ciebie na blogu (albo na insta) wspominałam, przeczytałam całą serię "Siostry Jutrzenki" i też jestem zachwycona "Nicią Arachny", następne tomy podobały mi się raz bardziej, raz mniej, ale ten pierwszy zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie.
Trzymam kciuki, żeby w tym roku udało Ci się zrealizować postanowienia! Sama mam jedno takie jak Ty - czytać więcej ze swojej półki, zamiast sięgać po same nowości ;). Tylko że ja mam nieco łatwiej, bo zaczynam z mniejszą ilością pozycji na "stosie hańby" (nie pamiętam już dokładnie, ale zdaje się, że to 64 książki) ;).
Tak, już mam przeczytaną "Demelzę" i wypożyczyłam w bibliotece "Jeremy'ego Poldarka", tylko jeszcze przed nim w kolejce czeka kilka ciekawych powieści :)
UsuńCo do serii "Siostry Jutrzenki", to chciałam w lutym wziąć się za "Kobierce...", ale jakoś nie wyszło ;) Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Zamiast tego przeczytałam "Tajemnice Luizy Bein" tej autorki :)
Trzymam kciuki za nasze "stosiki hańby"!
Po dwóch pełnych miesiącach przyznam szczerze, że to zwalczanie stosiku idzie im tak średnio ;). To znaczy raz czytam nowość, raz coś z półki, a poza tym ogólnie mam taki mały kryzys czytelniczy, więc to wszystko mi idzie powoli. Ale się nie poddaję ;)
UsuńMi też średnio. Mam dużo wypożyczonych książek i nawał nauki, więc czytam wszystko wolniej niż zakładałam. Mój stos hańby się nawet zwiększył, a nie zmniejszył, hahah :)
UsuńNo i plany czytelnicze cały czas się zmieniają. Np. "Jeremy'ego Poldarka" chciałam przeczytać trochę później, a musiałam wziąć się za niego teraz, bo zauważyłam, że ktoś go zarezerwował w bibliotece i nie mogłabym zrobić prolongaty :')
Czyli rok był udany :) Ja przeczytałam rzutem na taśmę 52 książki. Już pędzę na Twojego Instagrama, założyłam sama niedawno :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za cynk - już obczaiłam Twojego instagrama, jest bardzo ładny :)
Usuń