piątek, 23 lipca 2021

Książka o samotności i ratowaniu relacji z bliskimi. Małgorzata Musierowicz "Dziecko piątku"

Są takie książki, które przy pierwszej lekturze średnio się nam podobały, ale z każdą kolejną zyskują coraz więcej. Kiedy byłam w gimnazjum i dopiero odkrywałam kolejne tomy "Jeżycjady", "Dziecko piątku" wydało mi się nieco nietypową częścią jak na tę serię... Zbyt smutną, zbyt melancholijną... Teraz uważam inaczej. To właśnie w tym, co kiedyś było dla mnie minusem, tkwi największa siła tej powieści.

Aurelia Jedwabińska nie jest już małą Genowefą chodzącą na obiadki, jak w "Opium w rosole". Teraz to poważna licealistka, w której nie ma już nic z tej radości życia i uśmiechu, jakie były dla niej charakterystyczne w dziecięcych latach. Do głosu doszła jej wylękniona część, ta, która kazała jej niegdyś chować ukochanego Pieska przed mamą. W życiu przeszła już zbyt dużo, nie umie sobie z tym poradzić. Jej ojciec parę lat temu odszedł do innej kobiety, a mama zmarła rok temu. Aurelia żyje wraz z ojcem i jego nową rodziną i wie, że jest tam niechciana, nie czuje się tam jak w domu. Na domiar złego przez pewne zdarzenie stara się unikać kontaktów z dawnymi przyjaciółmi, a już zwłaszcza z Maćkiem i Kreską.

Młodzi poszli z dzieciakami do pokoju obok, a on posiedział jeszcze kwadransik z profesorem, rozmawiając niespiesznie, wspominając dawne dobre czasy, które wtedy, gdy się je przeżywało, wcale nie zdawały się dobre - przeciwnie nawet! - a teraz, z odległej perspektywy, okazywały się najlepszymi latami życia. Śmieszne. Że też człowiek nigdy nie potrafi cieszyć się tym, co właśnie przeżywa, zawsze grymasi, zawsze niezadowolony. A życie mija.

Historia Aurelii tchnie smutkiem. Teraz jednak bardzo to doceniam, mogę sobie wyobrazić, ile osób było w podobnej sytuacji, co bohaterka. Myślę, że potrzebna była w "Jeżycjadzie" właśnie taka książka - że mimo że pod koniec "Opium w rosole" wszystko zaczęło się dobrze układać, to potem i tak wszystko się posypało. I o tym, że bohaterka nie umiała sobie z tym poradzić. Ile to jest w życiu takich historii! I właśnie ta książka jest w tym aspekcie taka "życiowa", pokazuje, że czasem po prostu nie wychodzi, ale należy nadal starać się uratować resztki tego, co zostało.

Tutaj wątek romantyczny schodzi na dalszy plan. Nie jest on aż tak istotny, bardziej liczy się to, jak Aurelia próbuje naprawić relację ze swoim ojcem, tym, który kiedyś ją i jej mamę zostawił. Tym, co było w tej powieści najsmutniejsze, jest fakt, że Aurelia została ze swoimi problemami kompletnie sama i nie uzyskała w nikim prawdziwego oparcia. "Dziecko piątku" ukazuje, jak bardzo sytuacja może się zmienić, kiedy ktoś wyciągnie do nas rękę i właśnie ręka w rękę przejdzie z nami przez ten trudny czas, pokaże, że świat się jeszcze nie skończył.

- Wiesz, co nagrodzono w konkursie na najpiękniejsze słowa miłości?
- Nie mam pojęcia.
- Jedna uczestniczka przysłała zdanie, jakie jej mąż powiedział o czwartej nad ranem: "Pośpij sobie, ja wstanę i je nakarmię".

Co prawda nadal niezrozumiałe pozostaje dla mnie zachowanie Aurelii w maliniaku (dlaczego po prostu odjechała, i to śmiejąc się?), jednak zrozumiałam inny wątek: wątek woźnego, pana Jankowiaka. Jakoś wcześniej niezbyt zwróciłam uwagę na jego perypetie życiowe, a to też ważna rzecz. Biedny pan Jankowiak. Samotność na starość to straszna rzecz - on robił wszystko dla swojej córki, a teraz go ona wcale nie odwiedza.

Myślę, że powieść ta może pomóc osobom, które są w podobnej sytuacji jak Aurelia. Jest to co prawda najsmutniejsza część "Jeżycjady" (przynajmniej według mnie), ale zdecydowanie warta przeczytania i głębszego zastanowienia.


Tom 9 "Jeżycjady"
Data pierwszego wydania: 1993
Wydawnictwo Akapit Press
Liczba stron: 175
Moja ocena: 7/10


Szósta klepka / Kłamczucha / Kwiat kalafiora / Ida sierpniowa / Opium w rosole / Brulion Bebe B. / Noelka / Pulpecja / Dziecko piątku / Nutria i Nerwus / Córka Robrojka / Imieniny / Tygrys i Róża / Kalamburka / Język Trolli / Żaba / Czarna polewka / Sprężyna / McDusia / Wnuczka do orzechów / Feblik / Ciotka Zgryzotka

3 komentarze:

  1. To prawda, "Dziecko piątku" to chyba pod wieloma względami najsmutniejsza część Jeżycjady... I chociaż dostrzegam jej wartość, to jakoś jej nie lubię. Denerwowała mnie Aurelia i inni bohaterowie, jakoś nie mogłam się w nią wczuć. Nie wiem, po prostu do mnie nie przemówiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, bohaterowie są lekko irytujący, ale jakoś im to wybaczam :) Zresztą, tak jak pisałam, wcześniej miałam takie same odczucia jak Ty, dopiero po kilkukrotnej lekturze zmieniłam zdanie na temat tej książki.

      Usuń
    2. Ja też czytałam ją kilka razy, podobnie jak prawie całą Jeżycjadę. Ale nawet po kolejnej lekturze mnie nie przekonuje. Bywa i tak :)

      Usuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...