Witam wszystkich po przerwie! Melduję, że sesja zakończyła się sukcesem, a ja mogę wreszcie sobie poleniuchować, poczytać, no i oczywiście wrócić na bloga :) Pomalutku nadrabiam swoje zaległości w czytaniu blogów (czytam już posty z czerwca, więc nie jest źle!), a dla Was przygotowałam recenzję "Kłamczuchy" - drugiej części mojej ukochanej poznańskiej serii, "Jeżycjady".
W tym tomie poznajemy piętnastoletnią Anielę Kowalik, mieszkankę Łeby, pasjonatkę teatru, a przy tym doskonałą aktorkę... aktorkę, a może właśnie kłamczuchę? Tak więc, Aniela pewnego pięknego dnia spotyka w swej rodzinnej miejscowości przystojnego letnika, Pawła Nowackiego (którego znamy z "Szóstej klepki"!), w którym z miejsca się zakochuje, a następnie wyjeżdża za nim do Poznania - niby to do wymarzonego liceum ;)
Jeśli myślicie, że to historia, jakich wiele, to się grubo mylicie. Nigdy wcześniej ani też nigdy później nie czytałam tak zabawnie pokręconej historii miłosnej. Wszystkie sploty wydarzeń , w jakie wplątuje się nasza Aniela, na czele z jej pracą, sprawiają, że czytelnik ma ochotę nieustannie chichotać pod nosem. Kiedy po raz pierwszy czytałam tę książkę, na zmianę się śmiałam i otwierałam oczy szerzej ze zdumienia. Teraz czytałam tę książkę już naprawdę nie wiem, po raz który, a jednak nadal uśmiechałam się i pochłaniałam tę historię z zapartym tchem.
Ach, czego tu nie ma! Jest więc wątek miłosny, ale nieoczywisty, a przy tym niesamowicie zabawny, jest bohaterka będąca idealnym materiałem na jakąś wewnętrzną przemianę (ale Aniela to taki uparciuch, że nigdy nic nie wiadomo), są lekko przerażające dzieci ;) Poza tym końska dawka humoru, trochę smutku, a przede wszystkim - doskonała rozrywka.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do zbyt słodkiego początku (ale chyba taki miał być, w końcu miał to być kontrast dla dalszego ciągu historii) i do despotyzmu Mamerta. Moim zdaniem facet ten miejscami był zbyt surowy dla swoich dzieci. W założeniu miały to być sceny śmieszne, mi jednak trochę zgrzytały z obrazem szczęśliwej rodziny, na jaką autorka charakteryzowała Kowalików.
Jeśli się więc zastanawiacie, czy czytać - to czytać! Gwarantuję, że się nie zawiedziecie. "Kłamczucha" to książka, przy której można spędzić czas wprost fantastycznie. Ja regularnie do niej wracam i nadal mi się nie znudziło.
Tom II "Jeżycjady"
Liczba stron: 220
Wydawnictwo Akapit Press
Moja ocena: 8/10
Szósta klepka / Kłamczucha / Kwiat kalafiora / Ida sierpniowa / Opium w rosole / Brulion Bebe B. / Noelka / Pulpecja / Dziecko piątku / Nutria i Nerwus / Córka Robrojka / Imieniny / Tygrys i Róża / Kalamburka / Język Trolli / Żaba / Czarna polewka / Sprężyna / McDusia / Wnuczka do orzechów / Feblik / Ciotka Zgryzotka
Czytałam... nie zachwyca ale miło wspominam ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie fajnie, że pozostawiła po sobie miłe wrażenie :)
UsuńLubię "Kłamczuchę", chociaż i tak "Szóstą klepkę" uważam za najlepszą książkę serii ;)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam "Szóstą klepkę"! Jest to jedna z moich top 5 w całej "Jeżycjadzie" :) Ja najbardziej lubię "Brulion Bebe B." <3
UsuńDla mnie "Brulion Bebe B." też jest w porządku, chociaż irytowała mnie bezbarwna Bebe i zdziecinniały, dziwaczny Bernard ;)
UsuńNo tak, mnie też Bernard irytuje! Ale Bebe uwielbiam, przez długi okres czasu też bałam się innym okazywać emocje i przybierałam taką trochę "maskę", jak ona, przez co bardzo się z nią utożsamiałam i rozumiałam, co czuła.
UsuńJa do tej pory jestem do niej podobna, ale mam nadzieję, że nie jestem tak bezbarwna i irytująca ;)
UsuńPewnie tak jak ja, dla niektórych tak, dla niektórych nie ;) Nie wszystkim da się dogodzić - i trudno!
Usuń