poniedziałek, 27 lipca 2020

Małgorzata Musierowicz "Kwiat kalafiora"

Na początku krótkie pytanie do osób znających "Jeżycjadę". Jak zapoznaliście się z tą serią? Co sprawiło, że zapragnęliście sięgnąć po inne tomy?

U mnie było tak: byłam w gimnazjum, jako lekturę na języku polskim omawialiśmy "Opium w rosole". Byłam wprost zachwycona tą książką (jestem do dzisiaj!), więc od razu potem zaczęłam wypożyczać ze szkolnej biblioteki wszystkie tomy po kolei. Nawiasem mówiąc, pamiętam, że zaczęłam od "Kłamczuchy", bo "Szósta klepka" gdzieś zaginęła. Nawet powiedziałam o tym któregoś dnia pani bibliotekarce, a ona specjalnie zamówiła do biblioteki tę zaginioną część, co było bardzo miłe :)

Tak zaczęła się moja przygoda z tą serią, jednak dlaczego piszę o tym akurat przy "Kwiecie kalafiora"? Otóż, część klas omawiała "Opium w rosole", a część "Kwiat kalafiora". I wiecie co? Gdyby moja klasa tę właśnie powieść omawiała, to nie wiem, czy bym kontynuowała przygodę z Musierowicz...

W tym tomie zapoznajemy się z Gabrysią Borejko, koleżanką z klasy Pawła, Danki, Cesi i Hajduka, a przy tym kuzynką Joanny, chodzącej do klasy z Anielą. Kiedy mama Gabrysi trafia do szpitala, dziewczyna będzie musiała zająć się całym domem - a zadania tego nie ułatwia jej ani ojciec, ani trzy młodsze siostry, ani ciężki okres w szkole, ani już tym bardziej ktoś, kto zwrócił na nią uwagę...

I jest to opowieść głównie o przemianie Gabrysi, w dodatku, muszę przyznać, bardzo wiarygodnej przemianie, kiedy to nastolatka przejmuje wszystkie obowiązki po mamie oraz opiekę nad młodszymi siostrami. Jest też wątek romantyczny, ale niejako "przy okazji", nie przenosząc się na pierwszy plan.

Nie będę ukrywać, że jest to jedna z tych części serii, które lubię najmniej. Denerwuje mnie tu po prostu zbyt dużo postaci. Tak więc po pierwsze, sama Gabrysia, której fanką nie jestem i nigdy nie byłam - jest zbyt dosadna, krzykliwa, a nawet, co mnie zaskoczyło przy powtórnym czytaniu tej powieści, ciągle daje siostrom klapsy, nawet przy gościach. Po drugie, Ida, młodsza od Gabrysi o zaledwie trzy czy cztery lata, która niezbyt pali się do pomocy starszej siostrze w opiece nad siedmio- i pięciolatką. Po trzecie, tata Borejko, który ma totalnie gdzieś sytuację rodzinną i z radością zwala na barki córki wszelkie domowe obowiązki, a żonie jego brata, która postanawia Gabrysi pomóc, nawet nie raczy podziękować. Po czwarte, mama Gabrysi, która nie akceptuje obiektu jej westchnień jedynie dlatego, że ma ciemne włosy i to "taki sportowiec z uwodzicielskim błyskiem", a ona wymarzyła sobie dla Gabrysi "blondynka, i to dobrze ułożonego", i przez to teraz "czuje się, jakby straciła dziecko - aż jej się łzy w oczach kręcą". Poza tym kobieta ta porzuciła pracę na rzecz zajmowania się domem, ale nawet nie dopuściła córek do tajników kuchennych, przez co efekty były, jakie były. No i po piąte, obiekt owych westchnień, który przychodzi na Sylwestra z zaproszoną przez siebie koleżanką, a potem nagle chce po ciemku całować inną.

Czy są plusy tej książki? Owszem, są. Choć niestety rodzina Borejków raczej nie robi tu pierwszego dobrego wrażenia, to muszę przyznać, że Pulpę w tym tomie uwielbiam, a bajki wymyślane przez Nutrię także są niczego sobie. Pomysł Grupy ESD także fajny, co prawda dla mnie tu za dużo filozofii, ale to kwestia gustu; no i szkoda, że do tej Grupy nie zaproszono Cesi i Hajduka... Ale moment, miało być o plusach! No to niech będzie jeszcze motyw wewnętrznej przemiany bohaterki i przepis na ciasto. I postać ciotki Feli, jest świetna.

Czy polecam tę powieść? Samą w sobie niekoniecznie. Polecam zacząć przygodę z Musierowicz jednak od innych tomów (najlepiej od "Szóstej klepki"), ale jeśli ktoś chce kontynuować przygodę z serią, to ten tom przeczytać trzeba koniecznie, bo jest dla całej "Jeżycjady" niezwykle ważny ze względu na to, że poznajemy tu Borejków, o których w całej serii pisze się najwięcej.


Tom 3 "Jeżycjady"
Liczba stron: 178
Wydawnictwo Akapit Press
Moja ocena: 5/10


Szósta klepka / Kłamczucha / Kwiat kalafiora / Ida sierpniowa / Opium w rosole / Brulion Bebe B. / Noelka / Pulpecja / Dziecko piątku / Nutria i Nerwus / Córka Robrojka / Imieniny / Tygrys i Róża / Kalamburka / Język Trolli / Żaba / Czarna polewka / Sprężyna / McDusia / Wnuczka do orzechów / Feblik / Ciotka Zgryzotka

6 komentarzy:

  1. Czytałam... ale nie utkwiła mi w pamięci... szczerze? już jej nie pamietm;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie się nie dziwię :) Jak wspomniałam, ta powieść nie należy według mnie do najlepszych tomów "Jeżycjady".

      Usuń
  2. Ja tak samo poznałam tę serię - w szkole "przerabialiśmy" we fragmentach którąś z książek (nie pamiętam już którą, chyba nawet to był "Kwiat kalafiora"), poczułam zainteresowanie i złapałam bakcyla ;). Do tej pory przeczytałam wszystkie wydane tomy "Jeżycjady" i najbardziej lubię "Szóstą klepkę" i "Noelkę" (chyba nawet wspomniałam o tym w komentarzu do Twojej recenzji tego tomu), za to nie cierpię tych nowych części, od "Języka Trolli" wzwyż ;)

    PS W tym tomie, ale i w kolejnych, mnie też denerwowała Gabrysia, która jest właśnie zbyt dosadna, ale też jest przesadną chłopczycą (potem na dodatek jest zbyt idealna), a także zachowanie ojca Borejko i jego totalna beztroska w tak trudnym momencie dla całej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że właśnie sporo osób natrafiło na tę serię, bo niektóre powieści z cyklu są lekturami szkolnymi :) Też kocham "Szóstą klepkę" i "Noelkę", są niezwykle klimatyczne! Co zaś do tych nowszych części, to dla mnie idea zaczyna się psuć już przy "Kalamburce", narzekałam strasznie na tę część dawno temu, kiedy dopiero zaczynałam pisać bloga :) Ale już "Wnuczkę do orzechów" bardzo lubię, a "Feblik" jest cudowny! "Ciotka Zgryzotka" jakoś mnie nie zachwyciła, miło się ją czytało, ale w serii jest takim średniaczkiem, no i ten okropny Podeszwa klepiący Norę po tyłku i wysyłający jej obrzydliwe smsy!
      Cieszę się, że się ze mną zgadzasz w kwestii Gaby i ojca Borejki :D

      Usuń
    2. Dla mnie "Kalamburka" byłaby fajnym zakończeniem całej serii, zresztą, z tego co słyszałam właśnie taki miała cel autorka.
      "Wnuczki..." i "Feblika" nie lubię ze względu na okropną Dorotkę-sierotkę, która ma być chyba taką nową wersją Gaby, co to na odzienie nie patrzy, fryzurę ma byle jaką i jest ponad to. A "Ciotka Zgryzotka" to dla mnie ostateczny dowód na to, że autorka już niestety od bardzo bardzo dawna nie zna i nie rozumie świata nastolatków... Sama już lata nastoletnie mam za sobą od dawna, ale nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek młoda dziewczyna zachowywała się jak Nora (przykład: jak wyrzuciła smartfona w krzaki, serio?), nie mówiąc już o wspomnianym przez Ciebie podeszwie, który może i jest wiarygodny, ale też zarazem tak obleśny, że nie rozumiem jak mu się udało zdobyć tę dziewczynę...

      Usuń
    3. Dla mnie Dorota jest spoko - chociaż rzeczywiście jest trochę przekoloryzowana... A przecież dziewczyny ze wsi wcale nie różnią się specjalnie od tych z miasta, też się malują, używają telefonów - tymczasem Dorotka wygląda, jakby urwała się z choinki, z tym jej brakiem zasięgu (i brakiem chęci do naprawy tej sytuacji - nie wyobrażam sobie zajęć online u niej - komputer ma, ale pewnie cały czas jej przerywało), no i ta kobyłka, bardzo miły element... ale tu nawet roweru brak, tylko ta motorynka...
      Podeszwa był serio obleśny. Myślę, że Borejkowie go zaakceptowali, bo był taki poczciwy, chociaż ja Norze współczuję - co z tego, że niby milusi, jak takie żałosne zachowanie... Nie rozumiem też zdemonizowania przez Floriana Gaudentego. To już Florian nie pamięta, jak był młodym rebelem i zawracał w głowie i Elce, i Pulpie, i Romie? Wtedy jakoś całował z zaskoczenia dziewczyny i uważał, że to okej, a jak już chłopak, w którym jego córka się zakochała i z którym przetańczyła cały wieczór, zaczyna się nią interesować, to już jest zły. Szkoda, że Nora nie powiedziała ojcu o tych klepnięciach i smsach Podeszwy, ciekawe co by jemu zrobił.

      Usuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...