poniedziałek, 21 grudnia 2020

Małgorzata Musierowicz "Noelka"

Jeśli jesteście w fazie poszukiwań świątecznej lektury, która otula serce niczym ciepły kocyk, to nie musicie już szukać niczego więcej. Oto przed Wami idealna powieść w świątecznym klimacie, nieprzesłodzona, ale niesamowicie poprawiająca nastrój, momentami wzruszająca, a momentami powodująca niekontrolowany wybuch śmiechu. I niech Was nie zraża to, że jest to tom siódmy serii - moim zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, aby wziąć się za tę powieść nawet bez znajomości poprzednich - chociaż oczywiście z ich znajomością będziecie mogli poczuć się, jakbyście odwiedzali starych znajomych.

Elka to dosyć trudny charakter. Jest uparta, lubi być w centrum uwagi i nie cierpi, kiedy coś jest nie po jej myśli. A w ten wieczór wigilijny absolutnie nic nie jest po jej myśli, zaczynając od tego, jak jej dziadek odpędził jej wymarzonego, cudownie mrocznego chłopaka, a kończąc na tym, że jej ojciec zapowiedział, że wieczór ten spędzi nie z rodziną, lecz u pewnej... ekhm... znajomej... Nic dziwnego, że w ten właśnie wieczór wigilijny Elka trzasnęła drzwiami - inna sprawa, że los chciał, aby zaczęła pracować jako Aniołek u boku wesołego Tomka jako Gwiazdora (wielkopolskiego Świętego Mikołaja) i aby chodziła po ludziach, rozdając dzieciom prezenty kupione przez ich rodziców...

Elka jadła, słuchała i patrzała. Jeszcze nigdy w życiu nie spędziła Wigilii poza domem. Jeszcze nigdy też nie przeżyła Wigilii tak wspaniale ciekawie. Wciąż u kogoś innego! Kiedy była mała, Cyryjek kupił jej pierwszą książkę z obrazkami. Na największym z nich widniał przekrój kilkupiętrowego domu - tak jakby zdjęto z niego boczną ścianę i część dachu. Mała Elka uwielbiała ten obrazek, potrafiła godzinami oglądać wnętrza różnych mieszkań, wyrysowanych bardzo dokładnie, sprawdzać, co malutkie ludziki mają na obiad, zaglądać do ich kuchni i salonów. Teraz przypomniała jej się ta dawna zabawa - dziś miała to na żywo.

Jedni spędzają ten magiczny wieczór w radosnym, rodzinnym gronie, drugim zaś przydarza się coś złego... Jest trochę słodko, a trochę gorzko, ale całokształt wychodzi bardzo podbudowujący na duchu. Zawsze po mroku przychodzi blask, możemy też naprawić przynajmniej część naszych błędów, pogodzić się, spróbować zrozumieć. To ważna lekcja, jaka płynie z tej powieści.

Przez wiele lat to właśnie ta powieść pełniła dla mnie rolę nadrzędnej świątecznej książki. I, przyznam szczerze, nadal nie znalazłam nic lepszego. Jeśli miałabym namówić Was do przeczytania jednej książki świątecznej, to niech będzie to ta. Powieść z choinką w tle, powieść, w której bohaterzy nie zapominają, czyjego Narodzenia w tym dniu oczekujemy. Powieść o wzajemnym przebaczeniu i o pokorze. Przeczytajcie ją koniecznie - naprawdę warto...


Tom 7 Jeżycjady
Data pierwszego wydania: 1992
Wydawnictwo Akapit Press
Liczba stron: 186
Moja ocena: 9/10


Szósta klepka / Kłamczucha / Kwiat kalafiora / Ida sierpniowa / Opium w rosole / Brulion Bebe B. / Noelka / Pulpecja / Dziecko piątku / Nutria i Nerwus / Córka Robrojka / Imieniny / Tygrys i Róża / Kalamburka / Język Trolli / Żaba / Czarna polewka / Sprężyna / McDusia / Wnuczka do orzechów / Feblik / Ciotka Zgryzotka

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię tę książkę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To mój ulubiony tom "Jeżycjady", też często do niej wracam w okresie świątecznym, w tym roku jeszcze nie czytałam, ale wszystko przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...