piątek, 29 października 2021

Pyza na poznańskich dróżkach - Małgorzata Musierowicz "Imieniny"

Tom dwunasty "Jeżycjady" opowiada o miłosnych przeżyciach Pyzy, znaczy się, Róży Pyziak, która nie chce już, aby ją nazywano tak jak w dzieciństwie - i wcale się temu nie dziwię. Która szesnastolatka chciałaby być nazywana przez wszystkich Pyzą, zwłaszcza kiedy ma tak ładne imię?

Pyza, humanistyczna dusza, nie może odnaleźć się w klasie mat-fiz, do której przyjęto ją z powodu braku miejsc na wymarzonym profilu. Czuje, że nie pasuje do tych ludzi, a kiedy zrobi przy tablicy jakiś błąd, spotyka się z drwiącymi uśmieszkami ze strony klasowych prymusów. Przypadek jednak sprawia, że poznaje trzech sympatycznych braci, a każdy z nich zamierza spędzić z nią swoje imieniny, przypadające dzień po dniu.

Wydaje mi się, że większość fanów "Jeżycjady" nie przepada za Pyzą, uważając ją za mdłą, nieciekawą, pozbawioną własnego zdania. Róża wydaje się taka zwłaszcza w zestawieniu z jej siostrą Laurą, nie bez powodu zwaną Tygrysem. I rzeczywiście tak można odebrać postać potulnej nastolatki, łagodnej jak baranek, opiekuńczej i najzwyczajniej w świecie miłej. Ja lubię obie siostry - co prawda wolę czytać o Laurze, bo dodaje ona powieściom pazura, ale szczerze przyznam, że z charakteru bliżej mi do wycofanej Róży. I tutaj rozumiem też, dlaczego dziewczyna tak dobrze dogaduje się z Natalią Borejko - to w gruncie rzeczy całkiem podobne charaktery.

Do czego zmierzam? Ano, do tego, że zawsze pragnęłam, aby Pyza choć raz w życiu postawiła na swoim i przeciwstawiła się siostrze - nie, nie, ja chciałam, aby nie tylko zrobiła to raz, ale żeby tak jej zostało. W końcu asertywność nie wyklucza bycia miłą! Doczekujemy się tego wreszcie w "Imieninach". Towarzystwo owych braci wpływa na Różę bardzo korzystnie - zaczyna ona mieć swoje zdanie, delikatnie przeciwstawia się siostrze, a nawet denerwuje, że chłopcy nie konsultują z nią pewnych kwestii. Wszystko zmierza ku dobremu. Dlatego tym większym rozczarowaniem jest dla mnie, kiedy Pyza zakochuje się w konkretnym osobniku, którego owszem, ratuje spod wścibskich spojrzeń rodziny, ale też daje mu się zaprowadzić gdzie on chce i kiedy tego chce (i jej to pasuje, a przy Darku denerwowało - o co chodzi?). I zapomina przy tym o wszelkich innych swoich zobowiązaniach, mając gdzieś zarówno umówione spotkanie, jak i też to, że rodzina może się o nią martwić. Słowem, Pyza zaczynała być asertywna, ale idzie za jednym konkretnym chłopakiem jak takie ufne cielę, nie rozglądając się dookoła, zupełnie jakby miała klapki na oczach.

Nieskończoność. Strumień czasu. Różo. Chciałbym przebyć z tobą ten krótki odcinek Wieczności, jaki jest nam dany. Tych kilkadziesiąt zaledwie lat.

Róża miała więc zaczątki fajnej przemiany, jednak zostało to zaprzepaszczone na dwudziestu ostatnich stronach. Szkoda. Z pozostałych minusów, dziadkowie Borejko - Ignacy zaczynał mnie denerwować już w poprzednim tomie, ale tu jest już w pełni okropny, czego dowodzi awantura o zmywarkę oraz to, że nie pozwala żonie czytać kryminałów (co ciekawe, sam potem cytuje tę samą autorkę, z czytaniem której kryła się jego małżonka). No i ta właśnie małżonka - od tego tomu wyjątkowo zgryźliwa, sucha, nieprzyjemna. A, no i jeszcze minusem jest Bernard, karykatura samego siebie - o pomstę do nieba woła sprawa jego niechcianego towarzystwa na pewnej romantycznej wyprawie. To miało być śmieszne, a wyszło - lekko mówiąc - żenujące.

Ale nie myślcie sobie, że to taka zła książka. Główny wątek jest interesujący, postać Pyzy przez większość książki także bez zastrzeżeń. Znakomity był wątek Laury - pełen emocji, a przy tym taki ludzki i zrozumiały. Świetny!

"Imieniny" to książka o tyle ciekawa, że czuć tu ducha zarówno starej, dobrze nam znanej "Jeżycjady", jak i tworu, który co poniektórzy nazywają już "Neojeżycjadą". Widać to szczególnie w postaciach dziadków. Co jeszcze ciekawsze, nie oznacza to, że dalsze tomy są już tylko gorsze, bowiem część następna jest moim zdaniem fenomenalna i bardzo emocjonująca. I z taką zachętą Was zostawiam :)


Tom 12 "Jeżycjady"
Data pierwszego wydania: 1998
Wydawnictwo Akapit Press
Liczba stron: 208
Moja ocena: 7-/10


Szósta klepka / Kłamczucha / Kwiat kalafiora / Ida sierpniowa / Opium w rosole / Brulion Bebe B. / Noelka / Pulpecja / Dziecko piątku / Nutria i Nerwus / Córka Robrojka / Imieniny / Tygrys i Róża / Kalamburka / Język Trolli / Żaba / Czarna polewka / Sprężyna / McDusia / Wnuczka do orzechów / Feblik / Ciotka Zgryzotka

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się tytuł tej recenzji :)
    A co do Pyzy, to ja właśnie należę do osób, które jej nie lubią - za potulność, rozlazłość, za brak własnego zdania, za brak asertywności, za to, że w przyszłości staje się Gabą II. No nie pasuje mi ta postać, chociaż samą książkę czytało mi się spoko.
    A co do wad "Imienin", to się zgadzam z Tobą, zwłaszcza w kwestii Bernarda, który jest karykaturą człowieka i chociaż ma być tu (i w innych książkach) postacią humorystyczną, to jego zachowanie zamiast wywoływać śmiech, wywołuje irytację i zniesmaczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję :D
      Mi wątek Róży w kolejnych tomach też się nie podoba. Nie podoba mi się tym bardziej, że naprawdę lubiłam tę postać. Jednak, tak jak napisałaś, staje się ona Gabą II. Najbardziej boli mnie to, że autorka zmienia charaktery postaci z rodziny jej wybranka tylko po to, aby Róża podzieliła dawny los Gaby (niby miało być już lepiej, ale w "Ciotce Zgryzotce" znów jest kryzys, i to duży). Wybranek Róży pod koniec powieści okazał się nie takim robotem, za jakiego dziewczyna go miała, stał się bardziej uczuciowy, a jego rodzina była bardzo miła, serdeczna, troskliwa. W późniejszych tomach wyłażą z nich same złe cechy, dla kontrastu wobec Pyzy i jej matki.
      A Bernard - oj, jak sobie przypomnę jego udział w "McDusi" i spowodowanie ślubnego fatum poprzez zamianę tortu i uprowadzenie sukni, to aż mną trzęsie... To było za dużo jak na jeden ślub.

      Usuń
    2. Właśnie, ta zmiana w charakterze wybranka Róży jest jakby odzwierciedleniem zmiany Janusza Pyziaka. W końcu w "Kwiecie kalafiora" może i był Don Juanem od siedmiu boleści, ale jednak widać było, że Gabrysię lubi, po prostu. A potem się okazał potworem. To samo i z mężem Róży. Nie wiem dlaczego autorka go tak nie lubi, że robi z niego, za przeproszeniem, chama ;).
      Cała "McDusia" to jedno wielkie nieporozumienie, ale idiotyzm sytuacji związanych z Bernardem przyprawia o ból głowy.

      Usuń
    3. Pyziak w "Kwiecie kalafiora" i "Idzie sierpniowej" to w ogóle przeżył jakąś przemianę z nałogowego podrywacza do wiernego faceta. Nie całkiem kupuję związek jego i Gaby, ale skoro im pasowało, to nie wiem, po co ta zmiana, zwłaszcza po "Opium w rosole". Nagle mamy Pyziaka, który Pyzuni już nie kocha, drugiego dziecka nawet nie chciał zobaczyć, że o alimentach nie wspomnę. Myślę, że Fryderyka czeka to samo. Rzeczywiście autorka chyba nie lubi ich obu, za to Gabrielę i Różę uwielbia :D

      Usuń
    4. Jestem skłonna uwierzyć w przemianę nastoletniego nałogowego podrywacza w wiernego męża, ale właśnie to, że potem nagle się okazało, że Janusz nie chce poznać swojej córki i że nagle zostawił swoją rodzinę, to trochę trudno mi zrozumieć. I masz rację, Fryderyka chyba czeka to samo, patrząc na to, co autorka o nim pisze w nowych książkach... Szkoda.
      I faktycznie, Gaba i Róża to ulubienice pani Musierowwicz ;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...