wtorek, 13 października 2020

Andrzej Sapkowski "Wiedźmin. Ostatnie życzenie"

Dużo słyszałam już o Wiedźminie, ale szczerze mówiąc, to trochę mi się to wszystko mieszało. Bo są jakieś książki, nazwane przez wydawcę "Sagą", choć słyszałam, że Sapkowski tego określenia nie chciał. Są też zbiory opowiadań, które raz są uważane za dodatek do "Sagi", a raz za jej początek. Są też gry, z tego co mi się wydaje, to to jakaś trylogia (ale nie wiem, bo nigdy nie grałam). Był też chyba jakiś polski serial (dawno temu), a ostatnimi czasy triumfy święcił Netflix - ale nie wiem, na czym ten serial oparto. Na "Sadze"? Na opowiadaniach? Na grach? Czy gry są oparte na książkach, czy to zupełnie inna historia? A może wszystko mi się zupełnie pokręciło?

W każdym razie, nie za bardzo wiedziałam, od czego właściwie powinnam zacząć przygodę z Wiedźminem. Gdzieś na Instagramie podpatrzyłam, że dużo osób zaczyna od "Ostatniego życzenia", więc postanowiłam zrobić to samo. Jednak, muszę przyznać, na tym zbiorze opowiadań chyba zakończę moją przygodę z Wiedźminem.

Nie było źle. Po prostu nie było wystarczająco dobrze, żebym dalej brnęła w ten cykl. Jest tyle innych książek do przeczytania - a ja nie widzę potrzeby, aby czytać o Geralcie więcej. Szczerze mówiąc, to zaspokoiłam moją ciekawość - już wiem, kto to Geralt, czym zajmuje się wiedźmin, kim była Yennefer.

Tak więc, co to w ogóle za nazwa - "wiedźmin"? Otóż, jest to ktoś taki, kto zawodowo zajmuje się zabijaniem różnych potworów. I na tym też opiera się akcja opowiadań - jest potwór, przychodzi Geralt, zabija go. Tylko tyle i aż tyle. A przy tym jest nawet słowiańska strzyga.

- Parszywe czasy nastały - monologował Velerad, pociągając z kufla. - Namnożyło się wszelkiego plugastwa. W Mahakamie, w górach, aż roi się od bobołaków. Po lasach dawniej aby wilki wyły, a teraz akurat: upiory, borowiki jakieś, gdzie nie spluniesz, wilkołak albo inna zaraza. Po wsiach rusałki i płaczki porywają dzieci, to już idzie w setki.

Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób Sapkowski zmienia znane nam wersje baśni. Mamy tu odwołania przykładowo do "Królewny Śnieżki", "Roszpunki" czy też "Pięknej i Bestii". To bardzo na plus. Jednakże, nie urzekli mnie główni bohaterowie. Geralt, czyli nasz wiedźmin, był jakiś taki nijaki i bez charakteru; Jaskier, przyjaciel Geralta, zbyt irytujący; Melitele, kapłanka, niby taka mądra, a jednak nie do końca (pomysł z przysłaniem Ioli - w ramach kuracji - potem dziewczyna ta się wstydziła, a jej koleżanki na widok Geralta chichotały), no i Yennefer, całkowite przeciwieństwo Geralta - jakoś nie przypadła mi do gustu.

Dlatego też nie będę kontynuować przygody z Wiedźminem - nie przywiązałam się w ogóle do bohaterów, a to dla mnie podstawa do tego, żeby w ogóle kontynuować jakiś cykl. Tutaj mi tego zabrakło. Zabrakło też jakichkolwiek emocji - nic mnie niestety nie zaskoczyło...


Tom I cyklu "Wiedźmin"
Data pierwszego wydania: 1993
Wydawnictwo SuperNowa, 2014
Liczba stron: 330
Moja ocena: 4/10



Ostatnie życzenie / Miecz przeznaczenia / Krew elfów / Czas pogardy / Chrzest ognia / Wieża Jaskółki / Pani Jeziora / Sezon burz

10 komentarzy:

  1. Mam za sobą i netflixowy serial i książki z "sagi" o Wiedźminie. I powiem Ci, że serial jest oparty właśnie na tej książce i na drugim tomie opowiadań (zapomniałam tytułu), ale jest to dość luźna adaptacja ;).
    Mnie wciągnęła ta książka i kolejne tomy cyklu, głównie ze względu na język autora i te wszystkie nawiązania. Bohaterów polubiłam, ale nie na tyle, żeby się z nimi utożsamiać, czy jakoś się wczuć w ich losy. Seria ma wzloty i upadki, podobnie jak te opowiadania, ale ogólnie była to dla mnie fascynująca przygoda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko zakończenie było marne XD

      Usuń
    2. Dzięki za info! Dobrze wiedzieć, o co chodzi z tym serialem :) Widzisz, mnie chyba też ten język pokonał, nawet jak czytam zamieszczony tu przeze mnie fragment, to prawie się gubię w tej składni :D Fajnie, że Ci się ta seria podobała, mi ogólnie spodobała się sama koncepcja pracy wiedźmina - wydaje mi się, że coś podobnego, ale jeszcze bardziej słowiańskiego znajdę w serii "Żniwiarz" Pauliny Hendel, ostatnio nawet zaopatrzyłam się w pierwszy tom, tylko przeczytam go, jak jeszcze bardziej zgłębię temat demonologii słowiańskiej :)

      Usuń
    3. W sensie mi się język niekoniecznie podobał, a Ciebie właśnie zaintrygował, więc to bardzo ciekawe!

      Usuń
    4. Jak to w życiu - są gusta i gusta ;). I to w sumie jest fajne, bo dzięki temu rynek książki jest taki barwny i obszerny.
      Ja ogólnie lubię takie zabawy językowe i nieco kąśliwy styl. Co do "Żniwiarza" to słyszałam o tej książce, ale nie czytałam, bo ja ogólnie nie za bardzo lubię fantastykę. Po "Wiedźmina" sięgnęłam, bo mi się podobał serial (a serial obejrzałam, bo byłam ciekawa jak zagra Henry Cavill), ale nie mam jakoś chęci czytać innych pozycji w takich klimatach.

      Usuń
    5. W takim razie super, że znalazłaś jakiś wycinek fantastyki, który Ci się podoba :) Nie wiem, czy ja byłabym zdolna przełamać się np. w kwestii horrorów :D

      Usuń
    6. Jak byłam w liceum to się zaczytywałam w książkach Stephena Kinga, ale teraz mnie na przykład wcale nie ciągnie do horrorów, więc Cię rozumiem ;)

      Usuń
    7. O, a ja nie czytałam do niego absolutnie nic. Mam kilka jego powieści zapisanych na liście do przeczytania, ale raczej jako "może kiedyś, kiedy już naprawdę nie będę wiedziała, za co się wziąć" ;)

      Usuń
  2. Ja raczej podziękuję...... wybacz ale nie kusi mnie ta seria. :)

    OdpowiedzUsuń

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...