niedziela, 10 października 2021

Wiatr, wojna i szum fal - Jennifer Egan "Manhattan Beach"

Tego lata po raz pierwszy od dawna odwiedziłam morze. Przywitało mnie wiatrem, zachwyciło swoją surowością, zaczarowało zachodami słońca w kolorze bladego różu. Wkrótce jednak zaczęło pokazywać inne oblicze - zrobiło się cieplej, a ja wzięłam ze sobą książkę i kocyk i oddałam się lekturze...

Wtedy nie wiedziałam już, czy szum fal, jaki słyszę, to prawda czy tylko wytwór mojej wyobraźni, produkowany na potrzeby "Manhattan Beach". Uderzające o siebie fale polskiego morza zlały mi się w głowie w jedno z szumem słyszanym przez bohaterów powieści niemal sto lat temu w Nowym Jorku. Przeniosłam się w czasie. Piasek, który wiatr zawiewał w moją stronę, był tym samym piaskiem, po którym kroczył Styles ze swoją córką. Majestat tego bezmiaru wód zachwycił mnie tak samo jak chorą Lydię. Czułam tę książkę. Zupełnie tak, jakbym była w tym świecie, tuż obok bohaterów, i przyglądała się im. Razem z nimi patrzyłam na morze i nurkowałam w nim, coraz głębiej i głębiej...

Dziwne, brutalne, piękne morze: właśnie to chciała pokazać Lydii. Dotykało wszystkich części świata, połyskliwa zasłona spuszczona na tajemnicę.

Trwa II wojna światowa. Dziewiętnastoletnia Anna Kerrigan pracuje w stoczni marynarki wojennej. Tam też formuje się jej wielkie marzenie: postanawia zostać nurkiem. Nie jest to jednak takie proste. Jest jedyną chętną kobietą, a sam kombinezon do nurkowania waży dziewięćdziesiąt kilogramów. W domu zaś Anna nie znajduje zbyt dużo czasu na odpoczynek - razem z matką opiekuje się niepełnosprawną siostrą.

Zachwycająca książka. Czytając ją, przenosiłam się do Nowego Jorku lat 30., a później 40. Czułam, jakbym dobrze poznała to miasto - jest ono oddane bardzo szczegółowo. Jeśli dla Warszawy takim wiernym odwzorowaniem jest "Lalka", to dla Nowego Jorku jest to "Manhattan Beach". Widzimy tu różne osoby - byłe tancerki rewiowe, pracownice stoczni, marynarze, wreszcie gangsterzy. Nie obawiajcie się jednak, jeśli niezbyt przepadacie za wątkami mafijnymi - znajdziecie tu wyrafinowaną strukturę, działającą skutecznie i po cichu. Typowej strzelaniny tu nie ma.

Powieść zachwyca już od samego początku. Jakże wymowna jest scena, w której mała Anna wchodzi do lodowatej wody, a na pytanie, dlaczego to zrobiła, odpowiada: "Boli tylko na początku. (...) Po chwili nic się nie czuje"... Zżyłam się bardzo z postacią Anny. W ogóle bohaterowie wykreowani zostali w taki sposób, że widzimy nie papierowe postaci, lecz osoby, które mogłyby żyć naprawdę.

Nie mogę też nie wspomnieć o przepięknej okładce. Tak pięknie się ona mieni... I jeszcze bardziej podkreśla morski klimat powieści. Życzyłabym sobie, aby wszystkie powieści były wydawane w taki piękny sposób. Brawa dla wydawcy.

Żeby jednak nie było aż tak kolorowo, powiem Wam o kilku minusach tej powieści. Jest tu jedna scena seksu, moim zdaniem niezbyt fajnie opisana - na szczęście to tylko niecała strona. Miałam wrażenie, że autorka za wszelką cenę chciała doprowadzić do tej sceny, przez co niezbyt zrozumiałam, dlaczego bohaterka się na nią zgodziła. Chwilę wcześniej była wkurzona na tego mężczyznę... Jest jeszcze druga taka scena, ale w retrospekcji, bez szczegółów. Kolejnym minusem było nastawienie do cudzoziemców - mam wrażenie, że autorka niezbyt lubi Irlandczyków, Włochów i... Polaków. Chociaż, trzeba przyznać - ci ostatni mimo wszystko wychodzą jej najlepiej, trafia się nawet jeden pozytywny bohater.

"Manhattan Beach" to całkiem opasła powieść. I bardzo, bardzo wielowątkowa, z masą szczegółów rodzinnych itp. (co, jak widziałam na "Lubimy czytać", wielu osobom przeszkadzało). Być może nie wiecie, ale ja najbardziej lubię książki, w których jest około 300 stron. Tutaj jednak objętość mi nie przeszkadzała. Książka ta najzwyczajniej w świecie mnie zauroczyła i nawet te kilka minusów nie ma już dla mnie dużego znaczenia. A przynajmniej nie mają znaczenia na tyle dużego, żebym obniżyła tej powieści ocenę. To naprawdę jedna z lepszych książek, jakie poznałam w tym roku. To powieść pachnąca morzem - wodą i solą. Bardzo rzeczywista - bo i w życiu soli jest czasem niemało.


Tytuł oryginału: Manhattan Beach
Data pierwszego wydania: 2017
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo Znak, Kraków 2018
Liczba stron: 586
Moja ocena: 10/10

2 komentarze:

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...