Czy jest tu ktoś, kto nie zna Ebenezera Scrooge'a? Zapewne nie... w końcu "Opowieść wigilijna" przynajmniej za moich czasów należała do lektur szkolnych, a historia stała się inspiracją dla wielu innych twórców, ot, chociażby nawet dla filmu z Barbie w roli głównej. Zastanawiałam się nawet, czy jest w ogóle sens pisać na blogu o tej książce. Ale może zachęcę do lektury kogoś, komu jakimś cudem ta opowieść umknęła, a tych, którzy ją już znają, do lektury ponownej.
Londyn, XIX wiek. Ebenezer Scrooge to sknera, jakich mało. W dodatku nienawidzi Świąt. Aż pewnego grudniowego wieczora pojawia się przed nim duch jego zmarłego wspólnika, Marleya - który za życia mógł poszczycić się tak samo lodowatym sercem jak Scrooge - duch dźwigający ciężkie kajdany i cierpiący w życiu pośmiertnym. Zapowiada Scrooge'owi wizytę jeszcze trzech duchów...
"Opowieść wigilijna" to prosta, krótka historia, napisana pełnym staranności językiem. Przy tym jest to powieść świąteczna na wskroś. Cała akcja krąży wokół Wigilii, w tle zaś obserwować możemy Londyn i mieszczaństwo epoki wiktoriańskiej. To spojrzenie w przeszłość - cenne tym bardziej, że Dickens sam żył w tej epoce i był obdarzony niezwykłym zmysłem obserwacji. Sama przy tegorocznej lekturze dostrzegłam szczegóły, które umknęły mi niegdyś, np. wzmiankę o psach-przewodnikach.
W "Opowieści wigilijnej" wiktoriański świat rzeczywisty miesza się z elementami fantastycznymi, tzn. duchami. Sam pomysł powołania do życia duchów Świąt Bożego Narodzenia - przeszłych, teraźniejszych i przyszłych - jest genialny w swojej prostocie. Tak jak wspominałam, powieść jest króciutka, ale porusza w sercu czułe struny, skłania do rozmyślań. Właściwie jej największym minusem jest właśnie ta krótkość. Chętnie przeczytałabym o Scrooge'u i jego przygodzie jeszcze więcej. Ale w końcu to właściwie nie powieść, lecz opowiadanie.
Nie mogę nie wspomnieć też o pięknym wydaniu Świata Książki, które dostałam pod choinkę. Okładka jest przyjemnie chropowata, posiada złocenia, a brzegi stron są pomalowane w przepiękny wzór, będący kontynuacją okładki. Mogę śmiało powiedzieć, że to jedna z najpiękniej wydanych książek w mojej biblioteczce. Polecam, to jedna z najlepszych świątecznych historii wszechczasów!
Do tej książki wracam rokrocznie. Wraz z mężem czytamy sobie 23 grudnia, gdy już wszystko jest przygotowane. Grzane wino, pierniczki, ciepły koc, dom pachnący pomarańczą i czytamy sobie na głos już od 11 lat :)
OdpowiedzUsuńOoo, jak klimatycznie to brzmi... Aż bym się takiej herbatki znów napiła <3 Piękną macie z mężem tradycję!
UsuńBo grzanego wina nie lubię za bardzo, ale taka herbatka z pomarańczą i korzennymi przyprawami, ach!
UsuńZa moich czasów to też była lektura szkolna, jedna z nielicznych, które dobrze wspominam ;). Może czas do niej wrócić, gdzieś w okolicach Bożego Narodzenia...
OdpowiedzUsuńPolecam! Przy okazji klimat wiktoriańskiego Londynu, czego tu chcieć więcej...
UsuńUwielbiam recenzje klasyki, a Dickensa w szczególności. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! Od czasu do czasu wracam sobie do klasyki, w tym do lektur i polecam taki sposób. Ostatnio skończyłam "Konrada Wallenroda", teraz czytam "Dziady" :)
Usuń