czwartek, 16 lutego 2023

"Tak zatem mogą trwać obok siebie kraina nauki i kraina mitu..." - Radek Rak "Baśń o wężowym sercu"

Jeszcze parę lat temu książki z motywami słowiańskich wierzeń i ludowej demonologii były całkowicie niszowe. Było ich po prostu bardzo mało! Obecnie niemal w każdym miesiącu znajdziemy premierę jakiejś książki ze słowiańskimi motywami, a czasem i kilka takich powieści, tymczasem 4 lata temu, kiedy dopiero zaczynałam interesować się tematem i tylko nieśmiało zapisywałam sobie takie tytuły, skakałam z radości, gdy znalazłam i listę i okazało się, że takie książki rzeczywiście istnieją, choć w blogosferze jest o nich bardzo cicho (no, poza Wiedźminem, oczywiście).

Czy mogłabym się wtedy spodziewać, że książki z takimi motywami zrobią furorę i - co więcej - jedna z nich zostanie nagrodzona nie dość, że Nagrodą Nike, to jeszcze Nagrodą Zajdla? Jestem pewna, że bym nie uwierzyła! A jednak. I oto jest - "Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli". Powieść ta znalazła się na mojej liście do przeczytania od razu, kiedy o niej usłyszałam, ale trochę trwało, zanim się za nią wzięłam. Czemu tak to odkładałam? Jakoś tak wyszło ;) Najpierw kolejki w bibliotece były bardzo długie i chciałam je przeczekać, potem zajęłam myśli innymi lekturami. Najważniejsze jednak, że w końcu się udało.

"Baśń o wężowym sercu" to powieść utrzymana w konwencji realizmu magicznego, łącząca elementy mitu i ludowej demonologii z wydarzeniami i postaciami historycznymi. Głównym bohaterem jest Jakób Szela - czy nazwisko nie wydaje się Wam znajome? Tak, dobrze pamiętacie - to on był dowódcą rabacji galicyjskiej z 1846 roku, rzezi dokonanej przez chłopów pańszczyźnianych na polskiej szlachcie. W jaki sposób rozwijała się nienawiść Jakóba do "panów"? Co wspólnego z tym wszystkim ma tajemnicza rusałka? Czy nie dało się tej rzezi uniknąć? I wreszcie - kto był jej winien?

Jeśli przyjrzeć się czasowi, widać wyraźnie, że to, co ważne, zawsze zaczyna się od spraw błahych. Od byle czego zaczynają się miłości, te przynoszące szczęście i te przynoszące ból, i te, które przynoszą jedno i drugie. Od byle czego wybuchają wojny, w których giną wielkie rzesze ludzi, a ci, co przeżyli, pustynnieją gdzieś głęboko w środku i od tego spustynnienia trudno ich czasem nazywać ludźmi.

Nie lubię realizmu magicznego - zawsze go unikałam, jednak Radek Rak zdołał sprawić, że czytając kolejne strony, wsiąkałam w ten klimat coraz bardziej i bardziej. W tej powieści nic ani nikt nie jest takim, jakim się wydaje, a ukryte znaczenia prześlizgują się między słowami gładko niczym węże. Bo też jest ich tutaj mnóstwo - autor z brawurą rozwinął legendę o wężowej wdzięczności, zmienił ją to tu, to tam, tworząc własną baśń - baśń o wężowym sercu.

Między stronami przemykają czarty, rusałki i zmory - szybciutko, niepostrzeżenie, jak to one mają zresztą w zwyczaju. Potrafią ukrywać się, kiedy chcą, i ukazywać swoje rzeczywiste oblicze, o ile tylko wymaga tego sytuacja. A my, jako czytelnicy, możemy tylko oczekiwać na wielki finał znany nam z kart historii i zastanawiać się, czy i on nie zostanie nam przedstawiony w sposób baśniowy...

Tak zatem mogą trwać obok siebie kraina nauki i kraina mitu, nie wchodząc sobie w drogę i zauważając się tylko po to, by mogła sobie jedna z drugiej robić podśmiechujki.

Momentami zdarzają się wulgaryzmy, są też sceny bardziej erotyczne. Mam jednak wrażenie, że tych drugich najwięcej jest w pierwszych rozdziałach i potem wszystko powoli się uspokaja. Nie do końca czuję się usatysfakcjonowana zakończeniem, czuję, że można było z niego wycisnąć jeszcze więcej, niemniej jednak i tak jest to powieść, którą przeczytać warto. Ma w sobie "to coś", czego na próżno szukać w innych powieściach, jest zaskakująco dojrzała, a poprzez otoczkę baśniowości wybija się prawda o emocjach targających ludźmi, zwłaszcza o zazdrości, nienawiści i pragnieniu zemsty. Na plus także dodatek historyczny na końcu, autorstwa doktora Arkadiusza S. Więcha, adiunkta w Instytucie Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Miło jest widzieć powieść, którą wydano tak profesjonalnie i z takim szacunkiem do czytelnika. Dlatego bardzo zachęcam Was do sięgnięcia po tę książkę, urzeknie Was na pewno, o ile tylko dobrze czujecie się w takich baśniowych klimatach.


Data pierwszego wydania: 2019
Wydawnictwo Powergraph, Warszawa 2020
Liczba stron: 461
Moja ocena: 8/10

2 komentarze:

  1. Mam już ją nawet zgraną na czytnik, tylko coś czasu brak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze, że już na czytniku, to o niej nie zapomnisz :D

      Usuń

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...