Jestem zapaloną varsavianistką - może nie widać tego po blogu, bo w poszukiwaniu warszawskich ciekawostek głównie buszuję po Internecie, a nie w książkach, ale od czasu do czasu i książka się trafi :) Tym razem padło na "Warszawę. Stolicę szpiegów" od Andrzeja Fedorowicza; zgodnie z zapowiedzią na okładce tematem jest "150 lat tajnych operacji, walki wywiadów, prowokacji i zamachów w sercu Polski".
Mamy tu dziesięć rozdziałów, każdy z nich opowiada natomiast o innym fragmencie szpiegowskiej historii Polski. W tytule jest Warszawa i owszem, pojawia się ona w każdym rozdziale, ale jednak często ta granica jest przekraczana, w końcu dużo z tych spraw miało zasięg międzynarodowy. Mogłabym zatem polecić tę książkę nie tylko pasjonatom warszawskich historii, lecz także po prostu osobom zainteresowanym tematyką wywiadu - z zaznaczeniem, że chodzi tu raczej o osoby początkujące, takie jak ja.
Zaczynamy od roku 1865, kończymy zaś na roku 1992. Jeśli jednak myślicie, że to taka lektura ku pokrzepieniu serc, ukazująca, jaki polski wywiad jest wspaniały, to możecie się zawieść. Owszem, większość tu opisanych historii to sukcesy, ale nie wszystkie. Autor zaczyna bowiem z przytupem od Jana Kubarego - już dawno tak się nie denerwowałam podczas lektury, co tu. Gdy tylko przeczytałam, ilu ludzi wydano, dla jak niskich pobudek... Straszne.
Są tu opowieści bardziej i mniej ciekawe. Do najbardziej interesujących zaliczyłabym te o łamaniu szyfrów, a więc o Janie Kowalewskim i o Enigmie. Po lekturze tych dwóch historii widać bardzo wyraźnie przeskok, jaki trzeba było zrobić przy tej pracy - najpierw zajmowali się nią bowiem lingwiści, potem zaś zmieniono model szyfrów i trzeba było do pracy zaprzęgnąć matematyków. Interesujący był także rozdział o Ryszardzie Kuklińskim - tu jedynie żałowałam, że była to historia pisana nieco pod założoną tezę. Wiadomo, że część osób uważa Kuklińskiego za bohatera, część zaś za zdrajcę - i choć autor starał się być obiektywny, to nie da się nie zauważyć, że argumenty drugiej wymienionej strony potraktowane są nieco po macoszemu. Szkoda, bo nieco inne przedstawienie tematu pozwoliłoby czytelnikowi na dokonanie samodzielnej oceny w tym względzie, czy to na korzyść Kuklińskiego, czy też nie.
Nie dało się niestety też uciec od nieco nudniejszych tematów. Zwłaszcza w rozdziale o Muszkieterach momentami trochę się gubiłam, myliły mi się nazwiska. Nie pomogło też to, że nie jest to opowieść o konkretnej grupie osób, lecz o dużej części wojennej konspiracji. Muszkieterzy stanowią zaledwie część tego rozdziału, dla mnie niestety był on bardzo usypiający.
Książka Andrzeja Fedorowicza, jakkolwiek traktuje o temacie poważnym, nie jest napisana w sposób encyklopedyczny. Autor przez większą część książki próbuje ubarwić nieco jej język, a wszelkie fakty podawać w jak najbardziej przystępnej dla czytelnika-laika formie. Stanowiło to duży plus książki, zatem jeśli obawiacie się sztywnego, nudnego języka, to moim zdaniem możecie odetchnąć z ulgą,. Nie jest to oczywiście kryminał czy powieść szpiegowska, trzeba skupić się przy lekturze, ale raczej zaliczyłabym tę pozycję do nurtu literatury popularnonaukowej niż naukowej sensu stricto. Zatem, jeśli myślicie, że temat mógłby Was zainteresować, to spróbujcie :)
Kupię na prezent Tacie, a potem od niego pożyczę ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lektura przypadnie Wam do gustu :)
UsuńWygląda ciekawie, lubię od czasu do czasu sięgnąć po coś popularnonaukowego, więc może się skuszę, nawet jeśli ta pozycja ma trochę wad.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak by ta książka wypadła w Twoich oczach. Na Internecie jest bardzo mało jej recenzji...
Usuń