wtorek, 18 sierpnia 2020

Józef Ignacy Kraszewski "Stara baśń"

Przez długi czas nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu zabiorę się za tę powieść - od dawna nęciła mnie z półki swoim tytułem, słowiańskością i wysoką pozycją wśród polskich klasyków. Spodziewałam się odnaleźć w niej wszystko, co kocham w takich książkach - polskość, romantyzm, słowiańskie klimaty, zabawę legendami. Czy wyszło tak, jak się spodziewałam?

"Stara baśń" jest powieścią o legendarnych początkach państwa polskiego. Nawiązuje do takich legend, jak ta o Popielu, o Piaście Kołodzieju, Smoku Wawelskim i o Wandzie, która nie chciała Niemca. Nie ukrywam, że to głównie te dwie pierwsze mają tutaj znaczenie i to na nich oparta jest cała powieść. Kraszewski przedstawia nam swoją wersję tychże legend, jednakże, co bardzo interesujące, nie sięga do elementów fantastycznych - przetwarza legendy o Popielu i o Piaście w ten sposób, aby wszystko było jak najbardziej możliwe i rzeczywiste.

Mamy więc w powieści złego knezia Pepełka, zwanego pogardliwie Chwostkiem, który teoretycznie powinien być wodzem i dowódcą pobliskich grodów jedynie w czasie wojny, a który uzurpuje sobie prawo do absolutnej władzy także w czasie pokoju, depcząc kmieciową swobodę i wolność. Ponadto, próbuje zaprowadzić niemiecki porządek, w czym pomaga mu jego żona pochodząca z Niemiec, Brunhilda. Po drugiej stronie mamy kmieciów - Wisza, Myszków, Domana, Piastuna, Dobka i wielu innych, którzy próbują połączyć swoje siły na tradycyjnym wiecu.

Mamy także wątek miłosny między Domanem a Dziwą, jednak moim zdaniem jest on nieco "psychiczny". W założeniu miał być pewnie romantyczny, nawet w posłowiu autorstwa Adama Bara uznano go za "pełen uroku poetyckiego". Ja niestety nie widzę nic romantycznego w tejże relacji, współczuję Dziwie, że musiała zrezygnować ze ścieżki obranej już w dzieciństwie. Moim zdaniem to, że ostatecznie - uwaga, spoiler! - zakochała się jednak w mężczyźnie, który chciał porwać ją mimo jej oporu i to aż dwa razy, który nie zważał na jej postanowienie oddania się bogom - niestety nie jest wiarygodne, chyba że mamy tu do czynienia z czymś w stylu syndromu sztokholmskiego, a to już kompletnie nie jest romantyczne. Ponadto, wątek pojawia się w dużych odstępach czasowych i nie jest pogłębiony psychologicznie.

Niestety także wątek walki z Pepełkiem nie był zbytnio wciągający. Pomysł był świetny, jednak z jakiegoś powodu lektura ta kompletnie mnie nie porwała. Nie obchodziły mnie niczyje losy, nic mną zbytnio nie wstrząsnęło, wątek miłosny zażenował. Właściwie szkoda było mi tylko Mili, a polubiłam Jaruhę i Sambora. Miałam nadzieję, że pojawi się tego chłopaka więcej, jednak autor w pewnym momencie o nim zapomniał. Może dlatego, że Sambor był fajnym chłopakiem, który, choć także zauroczony Dziwą, szanował jej decyzję o służeniu bogom w dziewictwie i który z tego powodu usunął się od razu w cień, pozostając w nim aż do samego końca, bo w pewnym momencie po prostu zniknął. Szkoda, że więcej było tu tego żałosnego Domana, który pragnienia Dziwy miał w nosie. Zniknął także Mirsz, ojciec Mili, który co prawda przeżył przecież najazd, ale autor o tym zapomniał. A miałam nadzieję, że da Domanowi po nosie za Milę.

Jak widzicie, powieść ta zbytnio mi się ostatecznie nie podobała, bardzo mi się dłużyła, nie byłam w stanie przeczytać więcej niż kilkanaście stron dziennie, bo robiłam się senna. Czy znalazłam jednak jakieś plusy? O, tak! Plusy kryją się w tle powieści. Najbardziej interesujące było bowiem nie to, co działo się u bohaterów, lecz przedstawienie świata pogańskiego, słowiańskiego. Mamy tu bowiem Noc Kupały, wiec, wesele, puszcze, wzmianki o bogach, stos pogrzebowy (prawie już o nim zapomniałam! - a to była świetna, wstrząsająca scena, tyle że bardziej na początku książki). Do tego cudowna Jaruha - nazwijcie ją jak chcecie: wiedźma, czarownica, zielarka, szeptucha - ale była niesamowita.

Myślę, że mimo wszystko warto zapoznać się z tą powieścią. Choć czytałam ją długo, to nie żałuję właśnie ze względu na ten ogrom wątków słowiańskich. Trochę się wynudziłam, ale ostatecznie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :)


Tom I cyklu "Dzieje Polski"
Data pierwszego wydania: 1876
Wydawnictwo M. Kot, 1949
Liczba stron: 422
Moja ocena: 5/10


Stara baśń / Lubonie / Bracia zmartwychwstańcy / Masław / Boleszczyce / Królewscy synowie / Historia prawdziwa o Petrku Właście palatynie / Stach z Konar / Waligóra / Syn Jazdona / Pogrobek / Kraków za Łoktka / Jelita / Król chłopów / Biały Książę / Semko / Strzemieńczyk / Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik / Dwie królowe / Infantka / Banita / Bajbuza / Na królewskim dworze / Boży gniew / Król Piast / Adama Polanowskiego, dworzanina Króla Jegomości Jana III notatki / Za Sasów / Saskie ostatki

7 komentarzy:

  1. Słyszałam o "Starej baśni" (zresztą kto nie słyszał ;)), ale jakoś nie czułam się zainteresowana na tyle, żeby po nią sięgnąć. Dzięki Ci za tę recenzję, już wiem, że nic nie stracę jak jej nie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Polska słowiańska powieść... której kościół się nie "czepia" ;)

      Usuń
    2. Fajnie, że Tobie się podobało - co do Kościoła, to w "Starej baśni" jest bardzo piękny fragment o chrześcijaństwie :)

      Usuń
  3. Planowałam po nią sięgnąć, bo bardzo intryguje mnie legenda o królu Popiele (to może mieć związek z wieloma wycieczkami do Kruszwicy :D). Jednak pierwsza sprawa to film, który mimo, że w gwiazdorskiej obsadzie, nie porwał mnie ani wtedy kiedy po raz pierwszy widziałam go ze szkołą, ani kilka lat temu gdy oglądałam go ponownie. Po drugie, no właśnie - taki syndrom sztokholmski nie jest ani trochę romantyczny. :P Po trzecie, czytałam w wieku szkolnym fragment na polskim i niespecjalnie odpowiadał mi język. Obawiam się, że mimo wartościowego, ciekawego wątku słowiańskiego i legendarnego, ostatecznie dokładnie tak jak Ty, wynudziłabym się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam kiedyś w Kruszwicy! Byłam też w Biskupinie, tam kręcono film. Atmosfera jest magiczna! Wiele osób zwiedza chyba samą osadę, a tuż za zakrętem są te piękne słowiańskie chaty. Wszystko mi się w tej okolicy podoba! Jednak samego filmu nie oglądałam - chciałam po przeczytaniu książki, ale jakoś na razie mi się już odechciało...
      Co do języka, to ja bardzo lubię takie "starocia" - kocham zwłaszcza Sienkiewicza. Jednak Kraszewskiego czytało mi się bardzo ciężko, o ile przez Sienkiewicza jestem w stanie "przepłynąć", o tyle ze "Starą baśnią" już tak prosto nie było...

      Usuń

Co, jeśli pod dnem jest coś jeszcze? "Wakacje pod morzem" Marty Bijan

Już kiedy zaczęłam czytać "Muchomory w cukrze" , wiedziałam, że odnalazłam skarb. Uczucia towarzyszące głównej bohaterce, styl aut...