sobota, 19 listopada 2022

Absolutnie zachwycająca powieść. Madeline Miller "Kirke"

Kiedy pierwszy raz przeczytałam "Mitologię" Parandowskiego, zachwyciła mnie mnogość charakterów i przygód ukazanych w greckich mitach. Moje szczególne zainteresowanie zyskały postaci kobiece - od zawsze wolałam bardziej czytać o kobietach niż o mężczyznach i tak było też wtedy. Co jednak ciekawe, od opowieści o boginiach olimpijskich wolałam wzmianki o boginiach bardziej zwyczajnych, może nawet czasem pomijanych (Selene), o nimfach i czarodziejkach - takich właśnie jak Kirke.


Madeline Miller, autorka książki, także uległa czarowi greckich mitów. Więcej nawet - pokochała kulturę starożytną do tego stopnia, że postanowiła poświęcić się jej także w życiu zawodowym. To wręcz idealna kandydatka do pisania powieści utrzymanych w tematyce mitologii greckiej. Jednakże, aby powieść nas zachwyciła, potrzeba czegoś więcej niż wiedzy - w przeciwnym razie może wyjść sztywno i nieco encyklopedycznie ;) Jak poradziła sobie Madeline Miller? Zachęcam do przeczytania recenzji.

Kirke - z pewnością kojarzycie ją, jeśli znacie mit o wieloletniej podróży Odyseusza do rodzinnej Itaki. Tak, to ta od świń ;) Madeline Miller przedstawia nam swoją wizję tej potężnej czarodziejki - zaczyna od jej lat dziecinnych, od dorastania na dworze jej ojca Heliosa, aż po wygnanie i niekiedy tylko przerywaną samotność. 

Z powieści wyłania się nam wizja silnej, mądrej kobiety, która o tę siłę musiała sama zawalczyć i która mierzyła się z wieloma przeciwnościami losu. Jest to wizja, która ogromnie mi się spodobała - możemy tu zaobserwować przemianę bohaterki z młodej, wierzącej w moc miłości dziewczyny aż po doświadczoną wiekami życia, momentami nieufną kobietę. W mitologii Kirke objawia się nam jako czarownica zła i przewrotna, przemieniająca niejako tylko dla własnej satysfakcji ludzi w świnie; Miller postanowiła zadać następujące pytanie: co skłoniło Kirke do takiego czynu? I sama byłam bardzo ciekawa odpowiedzi - polubiłam tę czarodziejkę już od pierwszej strony, nie mogłam w żadnym momencie ocenić jej motywów w pełni negatywnie. Wiele razy jej współczułam, no i cóż - polubiłam właśnie ją, a do Odyseusza poczułam jakąś taką niechęć ;)

Mają zmarszczki, lecz wiek nie przydał im mądrości. Zabrałem ich na wojnę, zanim się ustatkowali. Nie pożenili się. Nie mają dzieci. Nie przeżyli lat nieurodzaju, kiedy trzeba drapać polepę w spichrzach, i nie przeżyli też lat obfitości, podczas których można się nauczyć oszczędzać. Nie widzieli, jak rodziciele się starzeją i tracą siły. Nie widzieli, jak umierają. Boję się, że nie tylko obrabowałem ich z młodości, ale też z lat dojrzałych.


Ujęło mnie, w jaki sposób autorka łączy ze sobą wszystkie mity. Nie jest to bowiem opowieść jedynie o Kirke i Odyseuszu; mężczyzna ten pojawia się w akcji stosunkowo późno i - przynajmniej moim zdaniem - jego wątek należy do tych mniej ciekawych. Madeline Miller bardzo dokładnie rozpracowała wszelkie drzewa genealogiczne, w których postać Kirke mogła odegrać jakąś rolę, i wszystkie je wykorzystała. Nie zapomina o rodzeństwie czarodziejki, dzięki któremu przypominamy sobie mity o Minotaurze, o Dedalu i Ikarze czy o Jazonie i Medei. Pojawiają się też niektórzy bogowie olimpijscy; zwłaszcza postać Ateny została wykreowana znakomicie, wzbudza ona respekt, czytelnik aż ma ochotę schować się za jakimś słupem, aby tylko wzrok bogini go nie dosięgnął. Bo jeszcze o tym nie wspomniałam, ale przy lekturze tej powieści po raz pierwszy od dawna czułam, jakbym przeniosła się do tego świata - nie macie pojęcia, jak tęskniłam za tym uczuciem.

Na wyróżnienie zasługuje także język, jakim posługuje się autorka - piękny, barwny, wyrazisty. Tak jak greccy rzeźbiarze z wielkiej bryły marmuru wydobywali postaci o idealnych proporcjach, tak i autorka z wielkiej bryły słów wybrała tylko te najszlachetniejsze. Wiem, że może takie stwierdzenie brzmi zbyt górnolotnie, ale prawda jest taka, że już dawno nie czytałam powieści napisanej takim pięknym językiem - musicie mi uwierzyć na słowo. Nie mogę też nie wspomnieć o przepięknym wydaniu - jest to z pewnością jedna z najpiękniej wydanych książek, jakie mam w swojej biblioteczce. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zachęcić Was do przeczytania tej pozycji - mam nadzieję, że zachwyci Was ona tak samo, jak mnie.

Tytuł oryginału: Circe
Data pierwszego wydania: 2018
Tłumaczenie: Paweł Korombel
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2018
Liczba stron: 414
Moja ocena: 9/10

Książkę przeczytałam w ramach maratonu #365dnifantastyki u @fantastyka.na.luzie (kategoria sierpniowa: Nie wszystko złoto co się świeci. Pozłacana okładka, złote elementy lub złoto w tytule).

2 komentarze:

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...