Emma stale zamierza więcej czytać, od dwunastego roku życia. Widywałem niejedną listę przez nią sporządzoną w różnych okresach, zawierającą książki, które miała zamiar przeczytać od deski do deski; pamiętam piękne listy, doskonale wybrane i nadzwyczaj starannie ułożone, niekiedy w porządku alfabetycznym, niekiedy na innej zasadzie. (...) Ale przestałem się spodziewać, aby Emma kiedykolwiek wytrwale poświęciła się lekturze.
Tak jak i Emma Woodhouse, główna bohaterka powieści Jane Austen, mam piękną listę książek, które zamierzam przeczytać. Uwielbiam ją przeglądać i planować, w jakiej kolejności będę sięgać po lektury. Czy alfabetycznie według autorów, a może według tytułów? Gatunkami czy kolorami okładek? Najpierw moje własne czy z biblioteki? Właśnie na tej liście od wielu, wielu lat czekała "Emma". Z tym że - w przeciwieństwie do tytułowej bohaterki - ja sukcesywnie czytam książki z listy, więc i na tę powieść przyszedł w końcu czas ;)
Początek XIX w., Anglia. Emma Woodhouse jest młoda, piękna i bogata. Nie brakuje jej niczego, no, może tylko towarzystwa. Z tego powodu obiektem jej zainteresowania staje się Harriet Smith, wychowanka nieodległej pensji, niemal równie jak Emma ładna, a przy tym wpatrzona w nią jak obrazek, uważająca ją za niedościgniony wzór. Panna Woodhouse postanawia wybić Harriet z głowy farmera Martina i zeswatać ją z młodym, obiecującym pastorem...
Nie kierują mną żadne pobudki, które zazwyczaj skłaniają kobiety do małżeństwa. Gdybym się zakochała, a to co innego, ale nigdy jeszcze się nie zakochałam, nie leży to w mojej naturze i zdaje się, że nigdy się chyba nie zakocham. A wyjść za mąż bez miłości byłoby w mojej sytuacji kompletnym głupstwem. Nie szukam majątku, nie szukam celu w życiu, nie pragnę wielkiej pozycji, niewiele kobiet czuje się tak dalece panią mężowskiego domu, jak ja w Hartfield; nigdy też nigdzie nie byłabym tak kochana i szanowana; tu, w oczach mojego ojca, jestem zawsze pierwsza i mam zawsze rację.
Przeczytałam już wszystkie książki autorki oprócz "Mansfield Park" (o jednej z nich muszę Wam jeszcze za jakiś czas opowiedzieć) i do tej pory to właśnie "Emma" wyróżnia się najbardziej. U Jane Austen główna oś wydarzeń związana jest zazwyczaj z poszukiwaniem miłości, wątek romantyczny jest wątkiem głównym, bohaterki borykają się nieraz z problemami majątkowymi, którym małżeństwo mogłoby zaradzić. Emma tymczasem nie ma takich problemów. Nie szuka w mężczyźnie ratunku przed życiem w niedostatku, wątek romantyczny zaś owszem, pojawia się, ale nie jest tym głównym. Dużo ważniejsza jest bowiem przemiana wewnętrzna bohaterki - początkowo wcale nieidealnej, choć za taką się uważała - i ukazanie całego szeregu wspaniale wykreowanych postaci. To, w jaki sposób autorka ukazuje w tej powieści społeczeństwo, jak niemalże bawi się charakterem postaci, niektóre ich cechy wyolbrzymiając, wszystko zaś przy zastosowaniu doskonałej ironii - to naprawdę jest niesamowite. Jak widzicie, jestem po prostu zachwycona.
Nie twierdzę przy tym, że wątek poszukiwania męża przez kobiety w pozostałych powieściach Jane Austen jest zły czy szkodliwy - wiadomo, że zachowanie takie podyktowane były uwarunkowaniami społecznymi i prawnymi czasów, w których przyszło żyć tym osobom. Ponieważ jednak w "Emmie" taki problem nie występuje, a bohaterka ma zupełnie inną pozycję startową, to jest to bardzo odświeżające. W końcu dobra historia - miłosna czy też nie - należy się i postaciom biedniejszym, i bogatszym.
I choć ze wszystkich czytanych przeze mnie powieści Jane Austen to "Opactwo Northanger" zajmuje nadal zaszczytne pierwsze miejsce, to "Emma" plasuje się tuż za nim. A jeśli po lekturze tej powieści nadal będziecie o bohaterach myśleć i myśleć (jak to się zwykle po dobrych książkach odbywa), to polecam Wam bardzo ekranizację z 2020 r., jedyną, jaką do tej pory obejrzałam, a która mnie - tak jak i książka - zachwyciła. Może i dla Was twarz Emmy stanie się twarzą Anyi Taylor-Joy :)
Tytuł oryginału: Emma
Data pierwszego wydania: 1815
Tłumaczenie: Jadwiga Dmochowska
Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2018
Liczba stron: 285 (drobnym maczkiem) ;)
Moja ocena: 8/10
Akurat "Emmy" jeszcze nie czytałam. Muszę nadrobić.
OdpowiedzUsuńPolecam! <3
UsuńKiedy pierwszy raz czytałam "Emmę" byłam niezadowolona - z wszystkich książek Jane Austen wydawała mi się... najnudniejsza ;). Z każdym kolejnym powrotem do tej lektury dostrzegałam jednak więcej i więcej. I teraz się też plasuje w czołówce ;).
OdpowiedzUsuńCo do adaptacji, to oglądałam chyba wszystkie wersje "Emmy" i mnie też się podoba ta najnowsza - ma taki fajny klimat, humor i świetnych aktorów. Poprzednie też miały sporo uroku, ale jednak ta z 2020 jest najbardziej oryginalna ;)
Mi do tej pory najnudniejsza wydała się zachwalana wszem i wobec "Rozważna i romantyczna". Będę musiała o niej napisać kiedyś coś więcej :)
UsuńMamy podobne zdanie w kwestii filmu, jak dla mnie to humor i błyskotliwość aż się leją z ekranu, więc miodzio. I te stroje, cała kolorystyka, taka świeża <3