poniedziałek, 4 stycznia 2021

E. T. A. Hoffmann "Dziadek do Orzechów"

Przyznajmy szczerze, nie ma chyba nikogo, kto by nie słyszał nic o "Dziadku do Orzechów". To klasyka literatury świątecznej i dziecięcej, a czy znana zasłużenie? Moim zdaniem tak. Ja, jak pewnie wiele innych wtedy jeszcze dziewczynek, pierwszy raz z historią inspirowaną baśnią Hoffmanna spotkałam się w filmie "Barbie w Dziadku do orzechów", w którym też spotkałam się z pięknym baletem Piotra Czajkowskiego. Bajka mnie wtedy co prawda nie zachwyciła, jednak na pewno pozostała w pamięci. Nie mogę też nie wspomnieć o zbiorze "Język cierni" autorstwa Leigh Bardugo, w którym baśń z Kerchu inspirowana jest właśnie "Dziadkiem do Orzechów".

Przyjrzymy się więc fabule tego znanego dzieła. Akcja zaczyna się w Wigilię, kiedy to siedmioletnia Klara i jej brat Fred dostają od ojca chrzestnego, Droselmajera, dziadka do orzechów w kształcie żołnierza. Dzieci zaczynają bawić się prezentem, dając dziadkowi orzechy do rozłupania. Fred daje jednak zbyt duże i dziadek się psuje. Klara postanawia zaopiekować się chorą zabawką i kiedy wszyscy idą już spać, szykuje dziadkowi wygodne łóżeczko w komodzie. Nagle jednak ze wszystkich kątów pokoju wylegają myszy na czele z siedmiogłowym Królem, zaś dziadek do orzechów i inne zabawki ożywają i zaczynają walczyć z mysią armią...

Cała historia Klary i jej dziadka do orzechów jest przeurocza, napisana ładnym językiem, działająca na wyobraźnię. Nie da się nie uśmiechnąć, czytając o królu, który zasłabł, bo w kiełbasie było za mało słoniny, czy też widząc, jaka czuła jest mała Klara dla chorej zabawki i ile dla niej poświęca. Klimat dziewiętnastowiecznych Świąt jest niesamowity, rozczula zachwyt Klary nad laleczkami i Freda nad zabawkową armią husarzy. Ale mamy też wiarygodną postawę rodziców, którzy nie wierzą w opowieści córeczki, co ją bardzo, bardzo smuci. Należy również wspomnieć o królestwie, o którym marzy każdy łakomczuch - nieważne, czy mały, czy duży - a więc o królestwie zrobionym z cukru, piernika, marcepanu i innych łakoci.

Jest to śliczna, bajkowa opowieść z morałem, który jest nienachalny, ale jednak wyczuwalny. Można tu chociażby ukazać różnicę między postawą Klary a księżniczki Pirlipaty. Jedynym minusem, jakiego znalazłam, jest to, że nie dostajemy odpowiedzi, dlaczego ojciec chrzestny "zmienił front". W każdym razie ja od siebie bardzo polecam, miano klasyki jest tu zdecydowanie uzasadnione!


Tytuł oryginału: Nussknacker und Mäusekönig
Data pierwszego wydania: 1816
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa, 1968
Na podstawie tłumaczenia Józefa Kramsztyka
opracowała Krystyna Kuliczkowska
Liczba stron: 74
Moja ocena: 7/10



6 komentarzy:

  1. Nie znam "Dziadka do orzechów" w wersji książkowej, a właśnie jako balet :). Byłam na nim kiedyś w Teatrze Wielkim w Warszawie i mnie oczarował.
    A to wydanie książki widziałam na żywo, moja kuzynka je posiada, jest cudne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raz w życiu byłam na balecie (w tym samym miejscu co Ty!), tylko akurat było to "Jezioro Łabędzie" <3 Było to wszystko takie piękne!!!
      A w tej książce bardzo klimatyczne są ilustracje :)

      Usuń
    2. Na "Jeziorze łabędzim" też byłam, ale mnie jakoś rozczarował ten balet. Widziałam też "Casanovę w Warszawie" i "Damę kameliową" i te dwa bardziej mi się podobały. W ogóle to lubię bale, zdecydowanie bardziej niż operę :)

      Usuń
    3. O, to ja z operą nie mogę niestety porównać, bo jeszcze nigdy żadnej nie widziałam :D

      Usuń

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...