Tak jak pisałam Wam już w poście o "Pieśni lasu", miałam ambitny plan zapoznania się z literaturą ukraińską. Do przeczytania wybrałam dwie książki, jedna to wspomniana już "Pieśń lasu", druga to recenzowana właśnie "Słodka Darusia".
Darusia, przez mieszkańców huculskiej wsi nazywana Słodką, uważana jest powszechnie za dziwadło, osobę chorą umysłowo. Kobieta nie mówi, mimo że nie narodziła się niemową. Gdy zaś ktoś rzuci obok niej słowo "cukierek", dostaje ogromnych bólów głowy, bólów tak silnych, że aż uniemożliwiających normalne funkcjonowanie. Jaka jest jej historia, dlaczego przestała mówić i czemu tak nienawidzi słodyczy? I w jaki sposób trauma z dzieciństwa - trauma naprawdę ogromna - potrafi zniszczyć komuś całe życie...
"Słodka Darusia" nie jest powieścią łatwą. Nie płynie się przez nią, a w kolejnych rozdziałach Darusia nie wydaje się wcale główną bohaterką, nawet jeśli mowa jest o jej związku. Poznajemy ją raczej patrząc cudzymi oczami; czy to oczami sąsiadek-plotkarek, czy to ekscentrycznego mężczyzny. Ponieważ zaś nie wiemy, dlaczego Darusia jest taka jaka jest, nie rozumiemy wszystkiego. Dowiadujemy się dopiero pod koniec powieści i dopiero wtedy wszystkie elementy układanki składają się w całość - po zamknięciu książki zaczynają się w naszych głowach obracać wszystkie trybiki i analizować każdą przeczytaną stronę.
Powieść Marii Matios jest bardzo cienka, mimo to momentami miałam wrażenie - nawet po analizie całości - że niektóre fragmenty nie miały aż tak wielkiego znaczenia i można je było sobie odpuścić. Kiedy indziej znów miałam wrażenie, że tej treści "wyjaśniającej" jest za mało. Chętnie przeczytałabym tę opowieść z perspektywy samej Darusi, chciałabym zobaczyć w ten sposób ten potężny okres czasu, jaki minął między rozdziałem końcowym a tym z Iwanem.
Tym, co mi się natomiast bardzo podobało, był obraz wsi na Huculszczyźnie, w której mieszka Darusia. Nie ma tu opisu takiego stricte etnograficznego, ale jednak obraz tej wsi jest ważny; pojawiają się wstawki na temat kultury tego regionu - instrumentów, potraw, stosunku do ciągle zmieniających się władz.
Nie do końca trafiła do mnie ta powieść - sam wątek Darusi ciekawił mnie, ale za dużo było fragmentów niepowiązanych z nią bezpośrednio. Nie polubiłam też owego mężczyzny, to pewnie miało duże znaczenie, skoro jednak był on ważną postacią w powieści. Nieco przypominała mi ta książka "Prawiek i inne czasy", to podobny sposób pisania, może tylko mniej metaforyczny. Niemniej jednak, klimat podobny - mam nadzieję, że takie porównanie da Wam jako takie pojęcie o tym, czy zechcecie tę powieść przeczytać, czy nie.
PS Nie czytajcie o tej powieści w Wikipedii, bo dostaniecie największy z możliwych spoilerów. Całe szczęście ja przeczytałam ten artykuł już po lekturze powieści.
Ja jeszcze nie czytałam nic z literatury ukraińskiej, jakoś nie miałam okazji. "Słodka Darusia" jakoś też mnie nie zaintrygowała na tyle, żeby po nią sięgać :)
OdpowiedzUsuńNo, mało literatury ukraińskiej jest u nas wydawane, więc się wcale nie dziwię. A co do "Słodkiej Darusi", to... też się nie dziwię, bo to dobra powieść, ale nie jakaś bardzo wybitna.
UsuńNie jestem specjalnie zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
Usuń