Zdarza mi się czytać książki dla dzieci. Można by zapytać, dlaczego, w końcu jestem osobą dorosłą? Tymczasem doświadczenie podpowiada mi, że niejednokrotnie to właśnie wśród powieści dla najmłodszych można znaleźć najszlachetniejsze perełki. Czy "Zwierzoksiąg. Na tropie zaginionych wspomnień" także można do takich skarbów zaliczyć? Na to pytanie odpowiem poniżej...
Lis Archibald prowadzi księgarnię znajdującą się w Konarach Małych, we wnętrzu ogromnego drzewa. Jest to księgarnia o tyle wyjątkowa, że egzemplarze książek nigdy się nie powtarzają - każdy z nich jest unikatowy, często spisany łapką - lub skrzydłem - autora. Pewnego dnia do Archibalda zgłasza się stary kret Ferdynand - poszukuje spisanej przez siebie przed laty książki, w której zawarł wszystkie swoje wspomnienia z młodości. Przeczytanie książki jest dla kreta niezwykle ważne, ponieważ cierpi on na zapominalię - chorobę, przez którą zapomina po kawałku całe swoje życie. A Ferdynand musi dowiedzieć się, co stało się z jego ukochaną Malwiną... Ponieważ zaś autobiografię Ferdynanda kupił już ktoś - co za złośliwość losu! - dosłownie dzień wcześniej, lis Archibald postanawia pomóc przyjacielowi odzyskać utracone wspomnienia i wyrusza razem z nim w podróż w poszukiwaniu zwierzątka, które kupiło książkę autorstwa naszego kreta...