Od ośmiu lat jestem wielką fanką "Jeżycjady" Małgorzaty Musierowicz. Nie zliczę, ile razy czytałam "Tygrysa i Różę", "Opium w rosole" czy też "Brulion Bebe B.", które to tomy kocham, obok "Feblika", najmocniej. Wiele razy wyobrażałam sobie, jak wyglądają miejsca opisywane w serii w rzeczywistości; przeglądałam na Internecie zdjęcia tych miejsc, studiowałam mapę Jeżyc. W tym roku wreszcie udało mi się spełnić moje wielkie marzenie i wyjechać na parę dni do Poznania oraz zobaczyć wszystkie te miejsca z "Jeżycjady", na których najbardziej mi zależało (ale o samej wycieczce zrobię jeszcze oddzielny wpis). Teraz chcę się skupić na książce, która trochę pomogła mi zaplanować podróż po poznańskich Jeżycach, a mianowicie o "Poznaniu Borejków".
Książkę tę można właściwie nazwać tematycznym przewodnikiem po Poznaniu. Mamy tu opisane miejsca znane czytelnikom z "Jeżycjady" - chociaż właściwie słowo "opisane" niezbyt tu pasuje. Trzeba by raczej powiedzieć, że autorki w dużej mierze po prostu przytoczyły odpowiednie fragmenty z powieści, okraszając je czarno-białym zdjęciem i gdzieniegdzie opisem bardziej historycznym. Ma to ten plus, że łatwo nam jest przypomnieć sobie opis danego miejsca podany przez Musierowicz bez konieczności żmudnego przeszukiwania wszystkich tomów; moim zdaniem jednak zdjęć jest zdecydowanie za mało, a niektóre miejsca wspomniane są zaledwie mimochodem, nie wraca się do nich szerzej. Co zaś jest dla mnie niedopuszczalne i w znacznej części zakłóciło mi odbiór książki to to, że właściwie nie ma tu podanych żadnych adresów. Musimy się ich domyślać z podanych fragmentów powieści (gdzie czasem są, a czasem ich nie ma) albo szukać na Internecie z nadzieją, że ktoś wcześniej gdzieś ten adres podał. A przecież wystarczyłoby dodać końcową stronę z wyłożonym dokładnie: punkt A - adres X, punkt B - adres Y itd. Dziwne dla mnie jest też to, że z przodu i z tyłu są dwie takie same mapy Jeżyc, natomiast na żadnej z nich nie zaznaczono opisywanych miejsc.
Jak widać, książka ta ma swoje plusy i minusy. Jak by nie patrzeć, trochę pomogła mi w zaplanowaniu trasy po Poznaniu, jednak gdyby nie dostęp do Internetu, to znacznej części z opisywanych miejsc zapewne nawet nie udałoby mi się odnaleźć. Jest to trochę nieprzemyślane i przykro, że tworząc taki przewodnik, autorki bardziej chyba myślały o poznaniakach, którzy te miejsca mniej więcej kojarzą i znajdą, a nie o osobach, które do Poznania wybierają się z taką wizytą być może dopiero pierwszy raz i wszystko to będzie dla nich nowe.
Wydawnictwo Media Rodzina, 2004
Moja ocena: 5/10
Jako nastolatka zaczytywałam się w Jeżycjadzie i do tej pory mam sentyment do tej serii. Super, że taka książka powstała, szkoda tylko, że jest ona nie do końca przydatna dla osób, które Poznania nie znają...
OdpowiedzUsuńP.S. Ostatnio byłam w Poznaniu, ale tylko przelotem, nie miałam więc okazji zrobić sobie takiego spaceru, ale widziałam kilka miejsc wspomnianych w tych książkach ;)
O, a co konkretnie widziałaś? :)
UsuńTylko pojedyncze miejsca - Dworzec oczywiście, Most Teatralny, ul. Roosvelta (ale nie podeszłam pod nr 5, bo niestety czasu nie było :(), Liceum do którego chodziły Borejkówny oraz UAM.
UsuńTo część już masz za sobą, a do tego pretekst, żeby do Poznania wrócić ;)
UsuńOczywiście, że tak ;). Wrócę na pewno!
UsuńPrzeczytałam tylko kilka części z Jezyciady - moja ulubiona to Noelka, którą czytam co roku przed Świętami (kojarzy mi się z inną słynną świąteczną powieścią). Książka o której piszesz sprawia wrażenie ciekawej nie tylko dla fanów tej serii :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, "Noelka" też jest cudowna! A "Poznań Borejków" ma właśnie tę zaletę, że pokazuje także miejsca ciekawe po prostu architektonicznie - nie spotkałam się jeszcze w żadnym innym mieście z taką secesyjną dzielnicą. W Poznaniu było ze mną kilka koleżanek, które nie czytały nigdy "Jeżycjady", a i tak były zachwycone Jeżycami i ich klimatem :)
UsuńTeż bardzo lubię "Noelkę", to taka zimowo-świąteczna lektura ;)
UsuńPO opisywaną książkę sięgnęłabym z ciekawości - lubię klimaty minionych lat... nawet moja mama pamiętała fragmnet z jednej z Jezyciady, tylko była pewna, że to wydarzyło się na prawdę xD
UsuńMuszę się przyznać że nie znam. Poznania też nie znam za dobrze mimo że byłam. Trzeba nadrobić obie sprawy gdy będzie na to czas i chęci :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa w Poznaniu byłam bardzo dawno temu, jeszcze na "zielonej szkole" w podstawówce i udało mi się zobaczyć tylko ratusz, koziołki i Ostrów Tumski... Teraz było dużo fajniej, co więcej, zakochałam się w tym mieście, mogłabym tam kiedyś zamieszkać :)
UsuńJa nie do końca jestem przekonana co do tej pozycji.
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś po nią sięgnę, jak skończę mój plan czytelniczy :)
OdpowiedzUsuńJa mojego chyba nigdy nie skończę, cały czas tylko coś dopisuję do listy "do przeczytania" ;)
Usuń