wtorek, 10 września 2024

Powtórka z Mickiewicza. "Konrad Wallenrod" i "Dziady"

Jak być może pamiętacie, lubię od czasu do czasu podbierać mojemu bratu lektury szkolne. Ponieważ chodzi już do liceum, stawka staje się coraz poważniejsza ;) W ubiegłym roku szkolnym omawiali sporo Adama Mickiewicza, więc postanowiłam przypomnieć sobie co nieco (tak, mam duże zaległości w postach, bo zaczął się już następny rok szkolny)...

Nadmienię jeszcze, że obie te książki już kiedyś czytałam ("Dziady" w całości nawet kilka razy, byłam w nich zakochana), więc jest to takie spojrzenie po latach :)


"Konrad Wallenrod"

Zacznę od paru słów na temat "Konrada Wallenroda", który mimo mojej miłości do Mickiewicza i małej objętości w szkole okazał się dla mnie drogą przez mękę. Mam wrażenie, że teraz zrozumiałam dużo, dużo więcej. Jest to opowieść o zemście, o walce za ojczyznę, ale też o miłości, o trudnych wyborach. Myślę, że w szkole podkreślane są te dwa pierwsze wątki, mnie tymczasem bardziej ujęły te następne. Nasz główny bohater, Konrad Wallenrod, pochodzi z Litwy, jednak w młodości został z niej uprowadzony przez Krzyżaków i przez nich następnie wychowany na "swojego". Pozostawał jednak pod mocnym wpływem pewnego wajdeloty, który w sercu zaszczepił mu miłość do Litwy i chęć zemsty na ciemiężycielach narodu... Nie chcę tu spoilerować całości, bo też nie o to chodzi. Nadmienię jednak, że ten cały wątek zemsty nie poruszył mnie aż tak bardzo, jak wątek miłosny. Bo Konrad w pewnym momencie musiał wybrać między miłością a zemstą. Domyślacie się pewnie, którą drogę obrał, ale chyba niewiele się mówi o tych fragmentach, w których Wallenrod sam siebie pyta, czy było warto. Czy wstąpił na właściwą ścieżkę? Czy było warto? Czy nie żałuje, że ominęły go najlepsze chwile jego życia? W pewnym momencie Konrad ma nawet ochotę zaniechać planu, któremu poświęcił całe lata. I właśnie to mnie tak w tej lekturze poruszyło. Te chwile zwątpienia, te ludzkie odczucia, to pytanie, czy warto być bohaterem, czy warto się tak poświęcać. Konrad Wallenrod jest dla mnie postacią tragiczną i ten tragizm dotyczy właśnie tych chwil zwątpienia po latach. Nie tej chwili, kiedy młody i pełen zapału postanowił poświęcić się w imię większego dobra, ale tej chwili w dojrzałych latach, kiedy ma już tego poświęcenia dość. Czy zwycięstwo może mieć gorzki smak?

W ramach ciekawostki napiszę Wam jeszcze, że znalazłam tu motywy słowiańskie: "W mieście Kownie pośrodku ciągnie się błonie Peruna" oraz "Kiedy zaraza Litwę ma uderzyć, / Jej przyjście wieszcza odgadnie źrenica; / Bo jeśli słuszna wajdelotom wierzyć, / Nieraz na pustych smętarzach i błoniach / Staje widomie morowa dziewica, / W bieliźnie, z wiankiem ognistym na skroniach, / Czołem przenosi białowieskie drzewa, / A w ręku chustką skrwawioną powiewa". Fragment o morowej dziewicy jest dłuższy, ponadto autor rozwija temat w "objaśnieniach" na końcu, przekazując nam ludowe podania na temat morowej dziewicy z początku XIX w.!

Data pierwszego wydania: 1828
Wydawnictwo Greg, Kraków 2014
(nie polecam tego wydania, ale innego nie było)
Liczba stron (bez opracowania): 61
Moja ocena: 6/10

"Dziady"

Pierś znowu tchnęła, lecz pierś lodowata,
Usta i oczy stanęły otworem,
Na świecie znowu, ale nie dla świata;
Czymże ten człowiek? - Upiorem.

"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie"... Czy jest tu ktoś, kto nigdy nie czytał II części "Dziadów" i kto nie poznał niesamowitego klimatu tajemnego obrzędu wywodzącego się jeszcze z czasów pogańskich? (U Mickiewicza motywy słowiańskie zawsze na topie!). Nie zapominajmy jednak, że "Dziady" to nie tylko słynna część II, ale też utwór "Upiór" (czasem traktowany jako integralna część części II; wiem, "część części" głupio brzmi), część IV, "Widowisko" (nazywane też częścią I - tą nieukończoną) oraz część III. Też myślę, że to skomplikowane ;) Najlepiej zatem zasiąść do lektury i przeczytać od deski do deski, niczego nie pomijając. "Dziady" to lektura złożona, wielowarstwowa, pełna wewnętrznych odniesień do innych partii tekstu, po prostu lektura, przy której trzeba trochę ruszyć głową, aby w pełni zrozumieć (albo chociaż postarać się zrozumieć) fenomen dzieła. I czego tu nie ma! Widma, upiory, miłość pełna pasji, gromadząca się w sercu nienawiść, zwątpienie, a nawet więzienie i salony rosyjskiego zaborcy. Z tego powodu to też lektura idealna dla wszelkich fanów powieści z akcją umieszczoną w XIX w., pragnących czegoś odmiennego niż wiecznie czytane powieści. Ja, jako fanka zarówno motywów słowiańskich, jak i XIX-wiecznych klimatów, czuję się ponownie "Dziadami" oczarowana i zaintrygowana (do lektury ponownej - kiedyś), choć nie będę ukrywać, że nie było bardzo lekko. Mam wrażenie, że w gimnazjum bardziej przez ten dramat płynęłam - myślałam, że będzie odwrotnie, a tu taka niespodzianka. Nie wiem, czy to wina tego, że wtedy czytałam lekturę za lekturą, czasami dwukrotnie za jednym zamachem, jeśli mi się coś wybitnie spodobało - chyba jednak mimo wszystko trochę się odzwyczaiłam od takiego "lekturowego" języka. To też znak dla mnie, żeby zacząć sięgać częściej po takie klasyki. Ale zaczynam odbiegać od tematu. Na zakończenie powiem Wam zatem - czytajcie "Dziady", a odkryjecie je od zupełnie innej strony!

Data pierwszego wydania: 1823-1860
Wydawnictwo IBIS, Poznań 2009
Liczba stron: 231
Moja ocena: 7,5/10

A czy Wy lubiliście czytać lektury? Zajrzeliście do jakichś po latach?

2 komentarze:

  1. Nie cierpiałam większości lektur szkolnych, więc chyba nie jestem gotowa, żeby wracać do nich po latach ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie :D A próbowałaś może "zapominać", że to były lektury? Może gdybyś tego spróbowała i podeszła jak np. do Jane Austen albo Charlotte Bronte (w końcu Mickiewicz to też XIX w.), to by trochę pomogło?

      Usuń

Najmroczniejsze zakamarki Londynu. Justyna Andrulewicz i Joanna Truchel "Inspektor i Złodziejka"

Zdarzyło się Wam już kiedyś, że czytając opis książki, pomyśleliście sobie: "Jest tu wszystko, co uwielbiam, na pewno pokocham tę histo...