"Prawiek i inne czasy" jest książką, którą już od dawna miałam na swojej liście "do przeczytania". I pewnie by jeszcze długo czekała na swoją kolej, jednak Nobel dla Tokarczuk bardzo zmobilizował mnie do poznania choć kawałeczka jej twórczości. Byłam bardzo ciekawa, o co się w tym wszystkim rozchodzi, tak czysto literacko.
Prawiek jest wioską z młynem. Akcja rozpoczyna się w 1914 roku; poznajemy wówczas Michała, właściciela młyna, oraz jego żonę Genowefę. I tak płynie czas, a nawet wiele czasów. Akcja snuje się od osoby do osoby, od słowa do słowa. Mamy czas Genowefy, ale i czas Michała, czas grzybni, czas sadu itd. Każdy ma swój czas. I tak właśnie przechodzimy od jednej osoby do drugiej, od matki do córki, sąsiadki, dziedzica.
Mijają pokolenia, a w każdym pokoleniu każdy ma swój czas. Nieważne, kiedy się ktoś urodził, namiętności rządzące światem pozostają takie same. Tragedie zdarzają się różne i w każdym z czasów. Może to być tragedia II wojny światowej (i ta najbardziej porusza), może być tragedia dziecka, które boi się własnego ojca. Jest tragedia zdradzanej żony i tragedia żony, która zakochała się w kimś innym - a mimo to męża nie zdradza (chociaż, czy aby na pewno?). I nie musi to być wcale ta sama żona. Jak już mówiłam, ludzkie namiętności nie zmieniają się mimo upływu czasu.
A Prawiek nadal trwa, trwa mimo wszystko i wbrew wszystkiemu. Prawiek jest bowiem centrum wszechświata, przynajmniej dla jego mieszkańców, którzy często nie widzieli nic więcej oprócz niego, sąsiedniej Jeszkotli i Kielc. I to właśnie tutaj toczy się ludzkie życie, mnóstwo ludzkich żyć.
Dużą rolę w powieści odgrywa religia. Autorka dużo miejsca poświęca rozważaniom na temat Boga; jedni bohaterowie naprawdę wierzą wiarą czystą, a może z przyzwyczajenia, drudzy odwracają się od Boga ku nowej, komunistycznej władzy. Im dalej w powieści, tym tej wiary coraz mniej, gdzieś ona zanika (w sensie - zanika samo wierzenie, natomiast paradoksalnie pojawia się coraz więcej rozważań na tematy teologiczne). Widać, że rozważania na temat istoty Boga są jednym z ważniejszych wątków w książce.
Jaka więc jest to powieść? Momentami liryczna, momentami życiowo-prozaiczna. Za jednym razem porusza pięknem słowa, które maluje w naszej wyobraźni sielskie obrazy, za drugim poraża brutalnością, budzi ogromny (!) niesmak (scena zoofilii...). Mimo jednostajności stylu nie jest to książka jednostajna. Nie wiem, czy rozumiecie, o co mi chodzi, jednak cóż - ja tę powieść właśnie tak odebrałam.
Wydawnictwo W.A.B., 1996
Moja ocena: 7/10
Z Tokarczuk czytałam jedynie "Opowiadania bizarne" i wiem, że to nie mój styl... nie planuje w przyszłości czytać Tokarczuk jednak wiem, że ludzie lubią :)
OdpowiedzUsuńJa też już więcej nie planuję, moja ciekawość została zaspokojona, ale też nie czuję się jakoś bardzo zachęcona, żeby sięgnąć po inne powieści autorki ;)
Usuńnajważniejsze, że zaspokoiłaś ciekawość ;)
UsuńTeż tak myślę :)
UsuńMożliwe że w przyszłości będziesz chciała dalej ja zaspokajać ;)
UsuńCzy ja wiem, jest tyle innych książek do przeczytania ;)
UsuńMam tą książkę na półce i myślę, że po nią sięgnę w najbliższym czasie. A w Tokarczuk zakochałam się od pierwszej lektury, czyli od książki pt. "Prowadź swój pług przez kości umarłych". Później sięgnęłam po "Opowiadania bizarne" i wiem, że na tym się nie skończy. Jednak twórczość Tokarczuk jest dość specyficzna i nie każdy ją polubi - ja jednak wiem, że będę chciała przeczytać jak najwięcej publikacji tej autorki.
OdpowiedzUsuńTo prawda, jest specyficznie... Zwłaszcza chodzi mi o niektóre sytuacje z powieści. Jednak język bardzo się wyróżnia, czuć w nim taki mistycyzm, liryczność... Więc język jest bardzo na plus :)
UsuńDokładnie :) Myślę, że tego typu proza tak naprawdę niewielu osobom przypadnie do gustu. Ale ja właśnie lubię ten specyfizm oraz mistycyzm i liryczność wyczuwalne w tekstach Tokarczuk.
UsuńJednak skoro dostała Nobla, to widocznie nie ma tych fanów znowu aż tak mało ;)
UsuńCały czas mam w planach poznanie twórczości pani Tokarczuk po tym jak na maturze miałam fragment książki, o której dziś opowiadasz ;). Nie miałam jeszcze okazji jej przeczytać, chociaż teraz, po tym Noblu mam większą motywację, żeby przeczytać w końcu jakąś powieść tej pisarki...
OdpowiedzUsuńRacja, taka nagroda daje niezłego kopa do poznania twórczości danego autora :)
UsuńTeraz po Noblu wstyd się przyznać że książki Tokarczuk albo się nie czytało albo się z nimi nie zaprzyjaźniło... ale ja się przyznam. Nie raz miałam możliwość przeczytania czegoś z twórczości pani Tokarczuk ale zawsze wybierałam coś innego coś co wydawało mi się bardziej ciekawsze ... no ale teraz po Noblu to kto wie ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle ja Cię doskonale rozumiem! Sama dopiero teraz sięgnęłam po Tokarczuk, a więc wtedy, kiedy zrobiło się o niej bardzo głośno - mimo że słyszałam pozytywne opinie o "Prawieku" już dużo wcześniej :)
UsuńJa chyba Cię rozumiem. Mnie wbrew pozorom "Prawiek i inne czasy" czytało się ciężko. Z jednej strony wszystko we mnie rosło, czułam się lirycznie, po chwili prozaicznie, była w tym fantastyczna głębia, ale z drugiej przy tak filozoficznym, zawiłym a jednocześnie życiowym temacie chwilami po prostu nużył mnie język. Czuję całą sobą, że jest to obcowanie z czymś perfekcyjnym, ale... sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńTeż miałam takie odczucia. Z jednej strony wyróżniający się spośród innych autorów język, z drugiej ciężko czasem przebrnąć przez taki tekst, jak akurat się nie ma nastroju do takich powieści. Ja akurat miałam, ale gorzej było, kiedy czytałam rok temu "Przyczynek do historii radości" Radki Denemarkovej. Książka sama w sobie mnie zachwyciła, ale czytałam ją zaskakująco długo, musiałam się wgryźć w język. Obie panie piszą podobnym, lirycznym językiem, ale u Denemarkovej dochodzi jeszcze specyficzna składnia - zdania albo bardzo krótkie, albo znów jedno zajmujące kilka stron. Jeśli chcesz, to recenzja jest na blogu :)
Usuń