Coraz bardziej zaczynam wsiąkać w fantastykę. Kiedyś myślałam, że ten gatunek nie jest dla mnie, że mi się nie spodoba. Dzięki Leigh Bardugo i Brandonowi Sandersonowi zaczynam zmieniać zdanie. Niedługo okaże się wręcz, że jestem wielką fanką fantasy :D Jakby mi to ktoś powiedział jeszcze rok temu, to popukałabym się w czoło. Skoro więc polubiłam się z fantasy, pozostaje mi jedynie polubić się jeszcze z science fiction i horrorem. Co raczej się nie stanie. Chociaż, co ja tam mogę wiedzieć. W końcu nigdy nie czytałam nic z tej kategorii.
Ale wróćmy do "Rytmatysty".
Joel uczy się w Akademii Armedius, szkolącej Rytmatystów i zwykłych ludzi. Joel jednakże Rytmatystą nie jest, choć to jego wielkie marzenie i oddałby wszystko, aby się nim stać. Jego szansa już jednak minęła, chłopakowi pozostaje więc zgłębiać rytmatykę na własną rękę. A kim właściwie są Rytmatyści? Otóż, są to ludzie, którzy mają moc nadawania życia kredowym rysunkom.
Brzmi trochę głupio? Może infantylnie? Też mi się na początku tak wydawało - nie byłam też pewna, czy książka opowiadająca o ludziach rysujących na podłodze kredowe kółka mi się spodoba. I powiem Wam, że bardzo się myliłam, bo w tym wszystkim kryje się dużo więcej, niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Owe kredowe kółka są niczym mury obronne wobec dzikich kredowców - istot, które po przełamaniu się przez rytmatyczną linię obronną wpełzają na człowieka i go brutalnie mordują. Rytmatyści są więc żołnierzami, mającymi obronić kraj przed atakiem dzikich kredowców.
Muszę przyznać, że książka spodobała mi się bardzo. Joel pomaga profesorowi rytmatyki rozwikłać zagadkę nagłych zniknięć uczniów-Rytmatystów, jest to zaś zagadka świetnie przemyślana... Co mnie natomiast zaskoczyło, to to, że 95% akcji dzieje się na terenie uczelnianego kampusu ;) I co to za akcja! Przeleciałam przez tę powieść jak burza - po prostu musiałam wiedzieć, co będzie dalej, odwracałam stronę za stroną, wstrzymywałam dech. I ma teraz tyle pytań!
Przede wszystkim, gdzie jest drugi tom?! Potrzebuję go natychmiast! Sanderson w końcówce książki obiecał nam dalszy ciąg historii, tymczasem jednak chyba musimy na niego jeszcze długo poczekać. Ogólnie to pisze on bardzo dużo, tworzy wiele światów, jednak z tego, co obserwuję, to raczej skupia się on teraz na rozbudowie swoich innych uniwersów, zaniedbując niestety "Elantris" i "Rytmatystę". Szkoda, oj szkoda! A ja tak bardzo potrzebuję rozwinięcia wątku pewnej tajemniczej postaci...
Muszę jeszcze wspomnieć o samym wydaniu tej powieści. Otóż, jest ono dopieszczone w każdym szczególe. Mapa, schematy obron rytmatycznych, rysunki kredowców, mój ulubiony, wąskawy format książki, dobra czcionka, porządna, twarda oprawa. To, w jaki sposób wydaje swoje książki wydawnictwo MAG, naprawdę zasługuje na pochwałę. Książki Sandersona, Bardugo i Gaimana wydane są po mistrzowsku.
Na koniec muszę podzielić się z Wami pewną myślą. Otóż, wydaje mi się, że "Rytmatysta" to powieść idealna na pierwsze spotkanie z twórczością Sandersona. Ja co prawda specjalistką w zakresie twórczości tego autora nie jestem, jednak sądzę, że "Rytmatysta" wypełnia wszelkie przesłanki takiej powieści. Książkę tę czyta się szybko, można zapoznać się ze stylem autora, a przy tym nie trzeba przedzierać się przez wiele setek stron - to jedna z cieńszych powieści Sandersona. Naprawdę polecam.
Tytuł oryginału: Rithmatist
Tłumaczenie: Anna Studniarek
Wydawnictwo MAG, 2019
Moja ocena: 7/10
Fanastyka to nie mój konik ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, w końcu ja też dopiero co przekonałam się do niej :)
UsuńPrzekonałaś i to na 100% :)
UsuńTo prawda :)
UsuńI cieszę się, że o tym piszesz :)
UsuńOjej <3
UsuńMój też nie konik... ;)
OdpowiedzUsuńOj to mamy tu mało fanów fantastyki jak widzę :D
UsuńMoże się przekonam kto to wie...takie recenzje jak ta tutaj przekonują :) spokojnego dnia
OdpowiedzUsuńDokładnie, nigdy nic nie wiadomo :)
Usuń