poniedziałek, 10 stycznia 2022

Zakończenie trylogii o rodzinie Winnych. Ałbena Grabowska "Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli"

UWAGA: możliwe spoilery do poprzednich tomów.

Ponieważ przed przeczytaniem książek z trylogii "Stulecie Winnych" oglądałam całe trzy sezony serialu na jego podstawie, akcja dwóch pierwszych tomów nie kryła dla mnie zbyt wielu tajemnic. Całkiem inaczej rzecz miała się z tomem trzecim - byłam go bardzo, bardzo ciekawa, bo nie miałam pojęcia, jak się zakończy ta cała historia.


W rodzinie Winnych rodzą się nowe bliźniaczki - Julia i Ula, córki Basi. Tego samego dnia, na tej samej sali, na świat przychodzi też mały Jeremi Wiśniewski - jednakże z jego narodzin nikt specjalnie się nie cieszy: jest to po prostu kolejne dziecko do wykarmienia. Po paru latach los znowu postanawia połączyć losy bliźniaczek i Jeremiego...

Akcja tego ostatniego już tomu (jako że opowiadania oraz prequel są jedynie dodatkami do głównej trylogii) rozgrywa się w latach 1971-2014. A przynajmniej tak jest oficjalnie, bowiem na kilkudziesięciu pierwszych stronach znajdziemy też wspomnienia sprzed paru lat, kończące wątek Ewy, tak dramatycznie przerwany w tomie drugim. Saga obejmuje więc faktycznie pełne stulecie.

Kolejne pokolenia to oczywiście także nowi bohaterowie. Szczególnie polubiłam Julię oraz Jeremiego, chociaż, jeśli chodzi o tego drugiego, to miałam nadzieję, że wszyscy dowiedzą się o pewnych jego "naukach" i dostanie za swoje. Niestety wychodzi na to, że wszystko uchodzi mu na sucho i nawet jego wybranka przyznawała, że w niektórych sferach spisywał się lepiej niż kto inny. Ciekawe, czy tak samo by go chwaliła, jakby wiedziała, gdzie nabył te umiejętności. Z tego powodu nie umiem spojrzeć na postać chłopaka w pełni pozytywnie (podobnie było ze Stanisławem - historia zatacza koło...).

Z najnowszych bliźniaczek moją ulubienicą była, jak już wspomniałam, nieśmiała i spokojna Julia. To taka "romantyczna dusza", co zresztą widać nawet w jej ubiorze, bardzo skontrastowanym ze stylem Urszuli. Ula także była bardzo ciekawą postacią, żywą, energiczną - dziewczyny te swoimi cechami charakteru trochę przypominały mi młodą Anię i Manię - z tą różnicą, że Julię lubiłam bardziej niż Annę.

A skoro już jesteśmy przy Ani, to przyznam, że jej postać nadal pozostaje dla mnie wielką zagadką. Momentami ją lubiłam, jednak wcale nie jestem taka pewna, czy sprawdziła się w roli matki i babci. Nawet jej syn, Michał, sam przyznaje, że czuł, iż jego matka większą miłością darzy uratowaną z getta Ewę. Nie można tu nie wspomnieć także o mężu Ani, którego było mi bardzo szkoda nawet na ostatnich stronach. Cały czas mam wrażenie, że mężczyzna był jedynie nagrodą za pierwszą, nieszczęśliwą miłość... Pod koniec powieści, [uwaga spoiler] kiedy Anna była już staruszką, bardzo podkreślana była jej dobra relacja z Julią (wnuczką Mani) oraz Lenką (prawnuczką Mani). Wyglądało to trochę tak, jakby Ania była starszą, samotną kobietą, dla której jedynymi krewnymi są ci od strony jej siostry. (Nawiasem mówiąc, szkoda tu także Mani: jak widać, Ania skradła miłość nie tylko jej męża, ale nawet wnuków i prawnuków.) To aż dziwne, kiedy przypomnimy sobie, że Ania bynajmniej nie jest sama: ma dwoje dzieci (z jednym rozmawia dużo, drugie olewa przez większość książki), a także dwie wnuczki i czworo prawnuków. Tymczasem nie widzimy między nimi a Anną absolutnie żadnej relacji... [koniec spoileru]

Powyższe rozważania działają jednak bardzo na plus autorki - stworzyła bowiem postać, której nie możemy jednoznacznie określić jako złą lub dobrą czy też jako tą, którą się lubi lub nie. Czytelnik doznaje wielu skrajnych emocji, kiedy czyta o Annie - a skoro autorka potrafiła powołać do życia tak skomplikowaną postać, to bardzo dobrze świadczy o jej warsztacie.

Trochę gorzej jest z korektą. Narzekam na nią w dosłownie każdym tomie: najlepiej było w części drugiej, choć i tam zdarzały się błędy. Tymczasem w tomie trzecim nagromadziła się cała masa błędów, których można było w prosty sposób uniknąć. Mylone są nazwiska, postaci... Po prostu masakra. Zresztą sami spójrzcie:
- Kasia raz ma nazwisko Borkowska (str. 12), a raz Bartosiewicz (str. 42);
- Kasia nazywa Manię i Anię babcią oraz babunią, mimo że są to jej matka oraz ciotka (str. 13);
- Kasia w tym samym akapicie zostaje nazwana i siostrzenicą, i córką Ani (str. 44);
- Małgosia nosi nazwisko Bartosiewicz (str. 224), mimo że po matce powinna być Borkowska (przecież córki Mani przyjęły nazwisko po jej mężu, bo ojciec był wrogiem ludu);
- wspomina się, że Adele ma synów-bliźniaków (str. 267), tymczasem z drzewa genealogicznego na końcu książki wynika, że dzielą ich cztery lata różnicy;
- imię męża Julii zostaje pomylone z imieniem jej ojca (str. 282);
- Anna u kresu życia nadal ma na nazwisko Winna (str. 299), mimo że powinna być Śniegocka (w książce wzięła ślub z Michałem, w przeciwieństwie do serialu), albo przynajmniej Tarasiewicz;
- Michał nie chce przeszkadzać ciotce, wiec odchodzi w inne miejsce; ową "ciotką" jest albo jego matka, Anna, albo siostra cioteczna Kasia (str. 316).

Ałbena Grabowska ma specyficzny sposób pisania. Myślę, że można go kochać, ale też, że może on mocno przeszkadzać. Ja należę do drugiej grupy: nie do końca potrafię się w niego wczuć. Przez całe trzy tomy analizowałam, co właściwie mi przeszkadza, i chyba już wiem: gdzieś w Internecie ktoś opisał narrację tej serii jako "szarpaną" - i to jest dokładnie to. Teoretycznie wydarzenia przedstawiane są chronologiczne, nawet rozdziały rozpoczynają się datami. W praktyce jednakże autorka nie trzyma się ściśle tych dat: w rozdziale o konkretnym roku potrafi wybiec wiele lat do przodu - zresztą, do tyłu także. W jednym rozdziale czytamy o tym, kto pojawił się na pogrzebie jednej z postaci (jest to wybieg w przyszłość), a za parędziesiąt stron ta osoba nadal żyje. Czasem zdarza się też, że narrator wchodzi zbyt szczegółowo w życie erotyczne bohaterów (nie są to opisy, ale krótkie, choć mocne zdania, które nic nie wnoszą). Nie ma też praktycznie opisów krajobrazów, ulic itp. Mi ta "szarpana" narracja trochę przeszkadzała w czytaniu, ale opisywane wydarzenia były na tyle ciekawe, że nie miałam żadnych myśli o poddaniu się.

Jest tu także wątek mafijny, którego nieco się obawiałam, ale przyznam, że wyszło to naprawdę dobrze. Co prawda momentami gubiłam się w zamiarach i koneksjach mafiosów, ale koniec końców wyszło to zupełnie niemęcząco. Zastanawiałam się tylko cały czas, dlaczego bohaterowie nie skonsultują swoich spostrzeżeń z Benkiem, który kto jak kto, ale na mafii powinien się znać bardzo dobrze.

Jak spędziłam czas z całą trylogią? Zadziwiająco miło :) Na pewno przeczytam także "Opowiadania" i "Początek" (o ile pojawi się on w mojej bibliotece). Nie mam jeszcze dość Winnych - właściwie to już zaczynam za nimi tęsknić.


Tom III trylogii "Stulecie Winnych"
Data pierwszego wydania: 2015
Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Liczba stron: 322
Moja ocena: 7/10


Ci, którzy przeżyli / Ci, którzy walczyli / Ci, którzy wierzyli / Opowiadania / Początek


A tu bonus, czyli inspiracja dla zdjęcia:

6 komentarzy:

  1. Ale błędów wychwyciłaś :( Jeszcze nie czytałam tej trylogii..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, korekta w tej serii zrobiła robotę na odwal się...

      Usuń
  2. Ciekawe spostrzeżenia co do tej książki i serii. Ja od razu się przyznam, że tego tomu nie lubię, jakoś te wątki mafijne mnie irytowały, nie polubiłam się też z Jeremim i bliźniaczkami. Ale zgadzam się z Tobą co do postaci Anny, mam takie same odczucia - nie jest ona postacią zupełnie pozytywną, ale nie jest też negatywna, sporo w niej kontrastu i odcieni szarości. Podobnie odczuwam styl narracji tej serii, zresztą tak, jak i innych książek pani Grabowskiej. Z jednej strony to ciekawy sposób opowiadania, z drugiej - trochę męczy na dłuższą metę.
    Co do błędów - przyznam szczerze, że nie pamiętam, bo czytałam te książki już kilka lat temu, ale zauważyłam, że ostatnimi czasy większość wydawnictw cierpi na to, co nazywam przysypiającą korektą i redakcją. Trudno jest znaleźć książki bezbłędnie napisane :(. Ubolewam nad tym bardzo, bo o ile literówki mogę zrozumieć, o tyle błędy związane z historią, nazwiskami czy zależnościami między bohaterami są nie do pomyślenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w serialu polubisz bliźniaczki bardziej - jego twórcy i tak już momentami znacząco odchodzą od książki, więc wszystko tu jest możliwe ;) Mnie styl autorki jednak trochę męczy. Na pewno w tym roku chciałabym jeszcze przeczytać opowiadania o Winnych, a czy sięgnę po jej pozostałe książki, tego już nie jestem pewna (właśnie ze względu na tok narracji).
      W tej serii jest tyle postaci, że takie błędy są dla mnie niedopuszczalne. Wprowadza to straszny chaos, bo bohaterów i tak jest wystarczająco dużo, żeby można się było trochę pogubić - a jak są między sobą myleni (albo też koneksje między nimi), to już w ogóle woła o pomstę do nieba. Zwykle nie czepiam się korekty (nawet jak są jakieś błędy), ale tutaj miałam wrażenie, że nie było jej wcale albo że była robiona w niesamowitym pośpiechu.

      Usuń
  3. Kurczę faktycznie sporo błędów, których można było uniknąć. Mam wrażenie, że taka ich ilość bardzo psuje przyjemność z czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj psuje, zwłaszcza że to saga rodzinna i bohaterów jest cała masa...

      Usuń

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...