Irma Pince, bibliotekarka Hogwartu
Jak informuje nas w swojej przedmowie do powieści Albus Dumbledore, "Quidditch przez wieki" jest jedną z najpopularniejszych książek wśród uczniów Hogwartu. Nic dziwnego, w końcu, jak wiadomo, quidditch jest sportem, którym niektórzy niemalże żyją, śledzą wyczyny swoich ulubionych drużyn, a już z pewnością uważnie obserwują mecze między domami w Hogwarcie.
Jak myślę, książka Whispa (a w rzeczywistości Rowling) cieszy się popularnością nie tylko ze względu na poruszoną w niej tematykę, ale też dlatego, że... jest krótka i napisana w zabawny sposób. To niewątpliwy plus dla osób, które w świecie magii chciałyby dowiedzieć się czegoś więcej o słynnym sporcie, lecz czytać nie lubią. Dla mnie jednak jest to minus tej publikacji...
Zwyczajnie książka ta jest dla mnie o wiele za krótka. Poruszono wiele ciekawych kwestii, jednak trochę moim zdaniem powierzchownie. Nawet przez sam temat historii mioteł autor(ka) przeleciał(a) zbyt ekspresowo. Byłam bardzo ciekawa, jak dokonywano na nich kolejnych ulepszeń, interesowały mnie nazwiska osób odpowiedzialnych za to, że miotły wreszcie nie musiały lecieć jedynie przed siebie. Myślałam, że dowiem się też więcej o zaklęciu poduszkującym, w końcu okazało się ono odpowiedzią na moje wielokrotne rozmyślania na temat tego, jak graczom quidditcha musiało być niewygodnie na tym kiju - niestety nie wiem nadal na jego temat zbyt dużo. Nie mówiąc już o temacie latających dywanów - szumnie zapowiadano na początku książki, że czytelnicy dowiedzą się, dlaczego nie przyjęły się one na Zachodzie, a tymczasem potem padło już na ten temat zaledwie parę lakonicznych słów.
Oczywiście książka jest bardzo ciekawa - nawet dla mnie, mimo że sportu za bardzo nie lubię - dowiadujemy się więcej o historii tego magicznego sportu, jego miejscowych odmianach i słynnych drużynach brytyjskich i z całego świata (jest też wątek polski). Jednak tak naprawdę to wszystko pobudza apetyt na więcej - marzy mi się, aby jednak napisano nowy "Quidditch przez wieki", ale już nie małą broszurę, lecz prawdziwe kompendium...
Podsumowując: tak, było ciekawie. Na tyle ciekawie, że chciałam dowiedzieć się dużo, dużo więcej... Dlatego trochę mi smutno, że moja ciekawość nie zostanie zaspokojona. Ale taka już chyba domena tych uroczych dodatków do serii o Harrym Potterze - i ta książka, i "Baśnie barda Beedle'a", i "Fantastyczne zwierzęta..." - wszystkie były na mój gust stanowczo za krótkie.
Jako nastolatka zaczytywałam się w Harrym Potterze, ale nie miałam okazji poznać tych dodatków. Teraz już trochę wyrosłam z tej historii i chociaż dalej mam do niej sentyment, to nie mam chęci tego nadrabiać, zwłaszcza, że jak piszesz, są to mało rozbudowane treściowo dodatki ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie szkoda, że nie są dłuższe... Człowiek czymś się zaciekawi, a tu już koniec ;)
UsuńRaczej nie dla mnie, ale samą serię Harrego Pottera , chciałabym znowu jeszcze raz przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńPrzy powtórnym czytaniu można wyłapać wiele fajnych niuansów, więc pomysł bardzo na plus! Ja czytałam tę serię już trzy razy i zawsze znajduję coś, czego nie pamiętałam.
UsuńNie to nie dla mnie.. nie moja tematyka :)
OdpowiedzUsuńRozumiem, każdy lubi co innego :)
Usuń