Znacie moją miłość do twórczości Montgomery bardzo dobrze. Nie będę się więc powtarzać, po raz kolejny zapewniając, że nie znam lepszej autorki - przejdźmy od razu do konkretów. Skoro poznałam już 90% całej twórczości Maud (tzn. wszystkie powieści oraz zdecydowaną większość jej opowiadań), naturalnym krokiem było zapoznanie się z jej biografią. Teraz zaś postanowiłam poznać to, co Montgomery pisała dla siebie samej, tzn. pamiętniki. W końcu jest to chyba najlepszy sposób na bliższe poznanie ulubionej pisarki :)
Nazwałam roślinkę Bonny - lubię zwracać się do każdej istoty jej własnym imieniem, nawet jeżeli to tylko pelargonia - i pokochałam ją prawie tak jak moje koty.
Zacznę może od samego wydania. W Polsce zostały wydane dwa tomy pamiętników ("Krajobraz dzieciństwa" oraz "Uwięziona dusza"), które w wydaniu angielskim mieszczą się w jednym tomie ("The Selected Journals of L.M. Montgomery Vol. I: 1889-1910"). Niech Was jednakże nie zwiedzie okładka ani polski tytuł: nie jest to absolutnie książka o dzieciństwie Montgomery, lecz o jej latach nastoletnich. Na okładce widzimy Montgomery narysowaną na podstawie jednej z jej znanych fotografii (konkretnie tej), lecz pamiętajmy, że była to fotografia 10-letniej Maud, a więc dużo młodszej niż w tych pamiętnikach!
Podczas śniadania nie mogłam nic zjeść, co wielce zaniepokoiło dziadka Montgomery'ego. Uważa, że osoba, która nie ma ochoty na jedzenie, z pewnością jest umierająca. Myśl ta nie daje mu spokoju. Przypuszczam, że gdyby wczoraj nie wczoraj nie zmuszał mnie tak do jedzenia, nie chorowałabym dzisiaj. On myśli chyba, że jestem jak ten wór bez dna.
"Krajobraz dzieciństwa" obejmuje lata 1889-1897, więc Maud w trakcie pisania tych pamiętników miała 15-23 lata. Jak widzimy, są to lata nastoletnie i wczesne lata dorosłości, więc nie ma tu mowy o dzieciństwie ;) Zobaczymy tu, co Maud pisała o następujących okresach jej życia (dodaję tę listę dla ciekawskich i dla samej siebie): nauka w Cavendish, pobyt u ojca w Prince Albert, ponowna nauka w Cavendish, nauka w college'u w Charlottetown, praca nauczycielki w Bideford, nauka na Uniwersytecie Dalhousie w Halifaksie, praca nauczycielki w Belmont, powrót do Cavendish i zapowiedź, że za dwa tygodnie wyjeżdża do pracy do Dolnego Bedeque.
Wówczas pan M. powiadomił mnie nieśmiało, że myśli o wstąpieniu do Knox College i zostaniu pastorem. Nie wiem, jak mi się udało nie roześmiać mu prosto w twarz. Musztarda pastorem! O nieba, jak to będzie brzmiało - wielebny pastor Musztarda.
Muszę przyznać, że najciekawszy był początek i koniec pamiętników. Zwłaszcza zaciekawiło mnie to, co Montgomery pisała o Prince Albert, w tym o swoim ojcu i macosze. Poza tym, to właśnie na początku i na końcu książki były najciekawsze historie miłosne ;) Udało mi się zapamiętać jedynie osoby Nathana Lockharta (który zachowaniem przypominał mi mieszankę Gilberta i Hilarego), Willa Pritcharda (rudowłosego i zielonookiego przyjaciela z Prince Albert), pana Musztardę (fragmenty o nim czytałam ze śmiechem na ustach) oraz Eda Simpsona (narzeczonego Maud). W międzyczasie przewinęło się jeszcze kilku młodzieńców, jednak nie byli oni opisani jakoś szczegółowo, więc chyba nawet sama Maud nie przykładała dużej wagi do relacji z nimi. Zresztą, momentami miałam wrażenie, że zakochiwał się w niej dosłownie każdy napotkany chłopak.
A jaka właściwie okazała się Maud, patrząc poprzez pryzmat jej pamiętników? Nie spodziewałam się, że napiszę w ten sposób o swojej ulubionej autorce, ale wydała mi się bardzo... trzpiotowata. Na pewno też bardzo skoncentrowana na samej sobie, raczej nieczęsto myślała o tym, że może kogoś w niej zakochanego przez przypadek zranić. Nie mówię oczywiście, że miała na siłę zmuszać się do jakichś uczuć, ale jednak czasami miałam wrażenie, że swoim zachowaniem daje komuś niepotrzebną nadzieję. Maud w swoich młodych latach wydała mi się jedną z tych osób, które nieustannie prą przed siebie i nie oglądają się na tych, którzy zostali w tyle.
Deszcz lał strumieniami - lecz ja byłam z tego zadowolona. Z pewnością mam w sobie coś z kaczki, gdyż lubię wychodzić podczas ulewy i spacerować po błocie.
Trzeba jednak przyznać, że takie podczytywanie pamiętników Montgomery to ciekawe doświadczenie ;) Nie ma też co winić kogoś za to, że momentami było nudno i czytało się jedynie o nudnych bankietach i spotkaniach modlitewnych - w końcu to życie autorki tak się ułożyło. Co ciekawe, mimo że sama Maud porównywała się bardziej do Emilki niż do Ani (o czym wspominałam tutaj), to jednak jej początkowa kariera była zbliżona do kariery Ani: nauka w wiejskiej szkole, zdobycie dyplomu nauczycielki, praca w szkole, uniwersytet. W tym tomie pamiętników Montgomery udaje się także opublikować kilka opowiadań w gazetach.
Nadal próbuję pisać. Pierwsze kroki na literackiej ścieżce są bardzo powolne, lecz ja poczyniłam od ostatniego roku znaczne postępy i zamierzam pracować wytrwale, dopóki nie osiągnę - wierzę, że to prędzej czy później nastąpi - uznania i powodzenia.
Ciężko mi stwierdzić, co mam myśleć o tych pamiętnikach. Momentami czytałam je z zapartym tchem, potem zaś przez wiele, wiele (za wiele) stron się nudziłam. W każdym razie i tak zachęcam do sięgnięcia po te pamiętniki, jeśli się interesujecie życiem Montgomery - w takim wypadku koniecznie sprawdźcie w Waszych bibliotekach!
PS Jeszcze z kwestii technicznych dotyczących wydania - w środku znajdziecie mapy Wyspy Księcia Edwarda oraz Cavendish, wstęp (niepodpisany, więc zapewne autorstwa redaktorek - Mary Rubio i Elizabeth Waterston), a na końcu pomocne przypisy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz