poniedziałek, 8 lutego 2021

Leonard J. Pełka "Polska demonologia ludowa"

Już od bardzo dawna nie miałam takiego uczucia, że kompletnie nie wiem, co napisać o danej książce i czy w ogóle oceniam ją bardziej pozytywnie czy negatywnie. No, dobra, trochę przesadziłam - tu negatywnie nie będzie, ale czy jest też aż tak pozytywnie, jak bardzo ta książka na to zasługuje? Bo naprawdę czuję, że obiektywnie rzecz ujmując powinnam dać jej ocenę przynajmniej 8/10, a jednak... chyba po prostu trafiłam na nią w złym czasie, kiedy miałam masę zajęć na studiach i potrzebowałam czegoś lekkiego, a zaczęłam czytać właściwie pracę naukową... Tak więc po lekturze czułam się zmęczona, a przecież tak bardzo chciałam tę książkę przeczytać!

To nie był pierwszy raz, kiedy czytam lekturę naukową na temat Słowian - wystarczy przypomnieć "Mitologię Słowian" Gieysztora, którą niemalże pochłonęłam i nie mogłam się od niej oderwać! Podejrzewam, że "Polska demonologia ludowa" też by mogła mnie zachwycić, gdybym tylko czytała ją w innym czasie.

Jednak mówiąc już o książce samej w sobie - jaki jest tytuł, każdy widzi, i można z niego z grubsza wywnioskować, o czym lektura traktuje ;) Ja czytałam stare wydanie, jednak niedawno ukazało się wznowienie. Postanowiłam  o tym wspomnieć, ponieważ na okładce tego nowego wydania widnieje podtytuł "Wierzenia dawnych Słowian", a jest to niestety chwyt marketingowy związany, jak myślę, z coraz większą modą na literaturę związaną ze słowiańskością, zwłaszcza tą dawną, przedchrześcijańską. A "Polska demonologia ludowa" traktuje o naszej rodzimej demonologii w sposób inny - tutaj oddam głos samemu autorowi:


Nakreślony w tej pracy obraz naszej demonologii ludowej, zamknięty w ramach określonego okresu historycznego, powstał na zasadzie konfrontacji i porównania ze sobą materiałów uzyskanych ze współczesnych badań terenowych z dokumentacją faktograficzną zawartą w pracach badaczy polskiej kultury ludowej XIX i początków XX w. Do aktualnych źródeł faktograficznych zaliczyć tu należy przede wszystkim materiały uzyskane z badań terenowych przeprowadzonych przez Zakład Etnografii i Etnologii Uniwersytetu im. M. Curie-Skłodowskiej pod kierunkiem prof. dra Romana Reinfussa. Badaniami tymi objęte zostały w latach 1962-1965 wsie położone we wschodnich regionach Polski (regiony: białostocki, lubelski i rzeszowski).

Jak więc możemy zauważyć, możemy tu przeczytać nie o tym, w jakie demony wierzyli Słowianie kilkaset lat temu, lecz o tym, w jaki sposób wiara w owe demony połączyła się z wiarą chrześcijańską i przetrwała w takiej formie co najmniej do lat 60. XX w.! Temat jest absolutnie fascynujący i naprawdę warto się tym zainteresować, zwłaszcza jeśli ktoś zamierza rozpocząć przygodę z serią "Żniwiarz" Pauliny Hendel (polecam najpierw przeczytać książkę Pełki, mi to bardzo pomogło).

Podam Wam przykład takiego połączenia, abyście mogli lepiej wyobrazić sobie, czego możecie spodziewać się po lekturze "Polskiej demonologii ludowej". Przykładowo, wedle jednej z relacji, mężczyznę w nocy zaatakował demon zwany zmorą, duszący ludzi we śnie. Aby pozbyć się owej zmory, należało wyświęcić mieszkanie święconą wodą i na drzwiach koło klamki zrobić taką wodą trzy krzyżyki. Drugi przykład to postać diabła, którym to mianem zaczęto nazywać wszelkie takie demony.

Epidemia stanowi efekt pojawienia się w okolicy szczególnych istot demonicznych nieznanego pochodzenia. Istoty te najczęściej określano mianem "morowych dziewic" i wyobrażano je sobie jako młode i bardzo szczupłe niewiasty odziane w białą szatę lub jako stare i szpetne kobiety. A niekiedy miały to być duchy niewidzialne i wobec tego nie mające żadnej postaci.

W książce mamy opowieści m.in. o topielcach, rusałkach, płanetnikach czy też upiorach. Dla mnie największym zaskoczeniem było to, że kolorem, który nosiła Śmierć, nie była wcale czerń, lecz biel! I rzeczywiście, niemal wszystkie złe demony, działające na czyjąś zgubę były ubrane na biało! A jeszcze na początku XX w. zarejestrowano nawet demony grypy ;)

Jest tu cała masa relacji "z pierwszej ręki", od osób, które rzekomo widziały jakiegoś demona, jak i ich wspomnienia typu "starzy ludzie we wsi mówili niegdyś, że..."; poza tym mamy podsumowania autora czy też wprowadzenia do jakiegoś tematu. Parę razy łapałam się za głowę, gdzie niby miał być ten "demon", skoro to zapewne był po prostu zły człowiek, np. kiedy stwierdzono, że ubrany "po miejsku" mężczyzna, który wieczorem podszedł do jakiejś dziewczyny i powiedział, żeby poszła z nim zatańczyć, jest topielcem, a nie gwałcicielem, skoro znaleziono tę dziewczynę utopioną w bardzo płytkiej wodzie, a jej ubranie rozrzucone po przybrzeżnych krzakach.

Wiecie, kiedy piszę tę recenzję i otwieram sobie losowo różne opowieści w niej zawarte, to zdecydowanie widzę w lekturze "to coś", co przyciąga i interesuje. Sądzę więc, że to naprawdę wartościowa lektura, tylko chyba przeczytałam ją w nieodpowiednim czasie. Jest to w każdym razie na pewno prawdziwa kopalnia wiedzy o demonach słowiańskich, polskich; jeśli kiedyś przyjdzie mi ochota (i pomysł!) na napisanie książki z takimi motywami, to zaopatrzę się najpierw w książkę Pełki :D


Data pierwszego wydania: 1987
Wydawnictwo Iskry, Warszawa, 1987
Liczba stron: 237
Moja ocena: 6/10

Książkę przeczytałam w ramach maratonu "Mityczny grudzień" u @olacz_aleksandra (Instagram).

4 komentarze:

  1. Słyszałam o wznowieniu i boje sie demonów....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zazwyczaj też się boję. Horrorów nie oglądam, bo chyba bym zeszła na zawał ;) Jednak te słowiańskie jakoś mnie zaciekawiły, bo są takie "literackie", można je wykorzystać w powieściach w bardzo interesujący sposób :)

      Usuń
    2. Co do horrorów to te są dla mnie po prostu głupie i bez sensu a nie straszne.. no Egzorcyzmy mogą przerażać a tak to dla mnie głupia bajeczka, której nie oglądam ;)
      Obejrzałabyś słowiański horror? ;)

      Usuń
    3. Nie obejrzałabym żadnego, nawet słowiańskiego :D

      Usuń

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...