Na pewno macie na swojej liście książek "do przeczytania" takie powieści, które Was bardzo intrygują z powodów osobistych, np. hobby. Jako że dla mnie (i dla Was zapewne też, skoro to czytacie) czytanie książek to "to, co Tygryski lubią najbardziej", toteż odkąd po raz pierwszy przeczytałam recenzję "Przyślę Panu list i klucz", wiedziałam, że prędzej czy później będę po tę powieść sięgnąć musiała. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na dedykację autorki: "Książkę tę ofiarowuję maniakom czytania". No i nawet tytuł to po prostu fragment "Wesela" ;)
W przedwojennej Warszawie mieszka niezwykła rodzina: ojciec, którego "istotą życia" są książki; matka, która początkowo wzbraniała się przed czytaniem, ale w końcu uległa rodzinie; starsza córka Alina oraz młodsza, Zofia, zwana Dyną ze względu na to, że ojciec zamierzał początkowo nazwać ją Balladyną, aby pasowało do imienia siostry. Życie rodziny toczy się wokół książek: przerzucają się cytatami, tworząc z nich zabawne dialogi, wcielają się w postaci, o których czytają, a obowiązki wykonują szybko i bez szemrania, aby tylko móc jak najszybciej wrócić do książki. Chyba że jakaś za bardzo wciągnie...
Są książki, które się czyta.
Są książki, które się pochłania.
Są książki, które pochłaniają czytającego.
Nie zliczę, ile razy uśmiechałam się podczas czytania tej powieści. I to już od pierwszej strony! Przykładem niech będzie to, że bohaterowie mają dwie biblioteczki: jedną z najcenniejszymi książkami, których nigdy się nikomu nie wypożycza, oraz drugą, z której można swobodnie użyczać znajomym książki bez obawy o to, co się stanie, jeśli ci znajomi książkę zgubią albo pożyczą na wieczne nieoddanie.
Z daleka zobaczyłam pociąg, toteż zwolniłam kroku, ażeby na niego nie zdążyć i jeszcze sobie trochę poczytać na stacji. Stało się, jak przewidywałam. Więc też sobie czytałam spokojnie godzinkę, czekając na następny pociąg. Potem sobie czytałam w pociągu. Potem sobie czytałam w tramwaju. I wszystko było pięknie, tak jak sobie ułożyłam.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie, zwłaszcza jeśli chodzi o wątki związane z książkami. Trochę gorzej robi się za połową, gdzie dostajemy ciut za dużo opisów żaglówek i podróży, ale jestem w stanie to tej powieści wybaczyć. Czego zaś nie mogę wybaczyć, to tego, że tak bardzo znużyły mnie przygody miłosne bohaterek i ich wieczne rozstawanie się, powroty itd. Chociaż i tu był jeden aspekt, który bardzo mi się spodobał, a mianowicie to, że Dyna wszystkich mężczyzn porównywała do swoich książkowych miłości i przez to żaden mężczyzna żyjący obok niej nie spełniał jej oczekiwań ;)
Jednej rzeczy także nie zrozumiałam. Dlaczego chodzenie na lekcje religii uznane zostało za coś, czego "nie czyniła żadna szanująca się uczennica"? Zwłaszcza że potem stosunek do religii jest już w powieści neutralny, a nawet może bardziej pozytywny.
Powieść ta jest jednak mimo wspomnianych wad prawdziwą gratką dla czytelnika. Osobiście uwielbiam powieści, w których to właśnie książki, pisarze albo sama czynność czytania odgrywa dużą rolę. To jest właśnie jedna z takich książek. "Przyślę Panu list i klucz" zapewnia miłą rozrywkę, ale może być dla nas momentami także ostrzeżeniem, czym grozi zbytnie zatracenie się w świecie wyimaginowanym.
Data pierwszego wydania: 1959
Wydawnictwo Morskie, Gdynia 1968
Liczba stron: 167
Moja ocena: 8/10
Przyślę Panu list i klucz / Życie nie jest romansem, ale...
Chętnie bym się zapoznała z treścią w wolnej chwili.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że by Ci się spodobało :)
UsuńOd dawna mam tę książkę w planach. Szkoda, że jej nie wznawiają, bo jest trudno dostępna. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, strasznie się naszukałam tej książki po bibliotekach i trafiłam tylko na to wydanie, mimo że jakieś jeszcze potem było (może był malutki nakład?). Niestety drugiego tomu nie mogę znaleźć już absolutnie nigdzie :(
Usuń