Jeśli uważnie czytaliście mojego bloga, to pewnie pamiętacie, jak bardzo podobał mi się serial "Stulecie Winnych" (zwłaszcza pierwsze dwa sezony) i jak potem sięgnęłam po książki, które okazały się w porządku, ale bez jakiegoś szczególnego szału. Idąc za ciosem, postanowiłam przygodę z Winnymi kontynuować i sięgnęłam po dodatek do serii, jakim jest książka "Stulecie Winnych. Opowiadania".
Na początek odpowiem na kilka pytań, które mogą pojawić się Wam w głowach, jeśli jesteście zainteresowani całą tą serią. A więc po pierwsze, czy można sięgnąć po te opowiadania, jeśli nie znamy w ogóle wcześniejszych losów rodziny Winnych? Oczywiście można, ale to bez sensu - o ile trzy pierwsze opowiadania są powiązane z Winnymi bardzo luźno, to już wszystkie kolejne wymagają znajomości zarówno fabuły trylogii, jak i wszystkich postaci i biegłości w koneksjach rodzinnych - występuje tu kilka pokoleń i to nie tylko w linii prostej pokrewieństwa. Po drugie - czy można przeczytać te opowiadania, jeśli czytało się jedynie część trylogii albo nawet oglądało cały serial? Niestety według mnie też nie - kilka ostatnich opowiadań to jeden wielki spoiler do trzeciego tomu "Winnych", więc nie ma co psuć sobie zabawy. Ponadto, ostatnie opowiadanie dzieje się kilka lat po zakończeniu trylogii. A serial nie obejmuje praktycznie wcale tego, co się w trzecim tomie działo. Dlatego uczulam, nie spoilerujcie sobie i przeczytajcie najpierw całą trylogię od pierwszej strony aż do ostatniej.
"Stulecie Winnych. Opowiadania" to bowiem pełnoprawny dodatek do serii. Niby da się przeżyć bez znajomości tej książki, ale jednak bardzo dużo rozwija albo dopowiada do głównej akcji. To jest właśnie to, czego od takich dodatków oczekuję, więc jestem bardzo zadowolona z lektury. Miło mi się czytało te opowiadania, o ile w trylogii styl autorki wydawał mi się nieco siermiężny, to tutaj lektura szła gładko i przyjemnie. Dowiadujemy się więcej o losach zarówno bohaterów pobocznych, np. doktora Brzozowskiego czy też adopcyjnych rodziców Łucji, jak i o bohaterach nam dużo lepiej znanych, zwłaszcza tych, których losy po pewnych tragicznych wydarzeniach opisano bardzo szczątkowo (Paweł, Kazimierz, Jeremi). Jedynie wątkiem Kazimierza nie czuję się usatysfakcjonowana, dużo miejsca przeznaczono znajomości mężczyzny z pewną osobą, a kiedy odeszła, karierę Tarasiewicza opisano bardzo szybko i skrótowo. Tak więc w sumie to nie dowiedzieliśmy się, jak właściwie Kazimierz został "królem", a szkoda...
Jak jednak widzicie, plusy w tych opowiadaniach zdecydowanie przeważają. Jakbym miała się do czegoś jeszcze przyczepić, to do ostatniego rozdziału - za dużo postaci, za dużo wątków "o niczym". I jeszcze jedna kwestia - bardzo mi się spodobało, że pojawiły się kolejne bliźniaczki - Maja i Gaja - ale mina mi trochę zrzedła, jak okazało się, że są to zdrobnienia od imion Marianna i Grażyna. Czy znacie jakąś Mariannę, na którą ktoś mówi Maja, albo jeszcze lepiej, Grażynę, na którą mówią Gaja? Bo ja nie, te imiona już dawno funkcjonują jako imiona samodzielne, nie trzeba do ich brzmienia przypisywać jakiejś wielkiej filozofii...
A Wy - czy poznaliście się już z rodziną Winnych?
Ci, którzy przeżyli / Ci, którzy walczyli / Ci, którzy wierzyli / Opowiadania / Początek
Jak już wspomniałam na Instagramie - czytałam i nawet mi się podobała ta książka. Co do zdrobnień mam podobną opinię, swoją drogą, nie cierpię imienia Grażyna ;)
OdpowiedzUsuńTeż mi się to imię nie podoba :P
Usuń