wtorek, 9 lipca 2019

Aleksander Dumas "Trzej muszkieterowie"

Któż nie słyszał nigdy o "Trzech muszkieterach", kto nie zna ich słynnej dewizy - "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"? Myślę, że mało jest takich osób, bo powieść Dumasa to już klasyka klasyki. Nawet, jeśli ktoś nigdy tej książki nie czytał, to pewnie oglądał jakiś film, a jeśli do tej pory uchował się przed obejrzeniem muszkieterów na ekranie (to ja!), to i tak coś niecoś o nich usłyszał w swoim życiu.

O co tyle krzyku? Zawsze się nad tym zastanawiałam, ale jakoś nigdy nie miałam okazji się o tym przekonać. I, szczerze mówiąc, niezbyt miałam nawet na to ochotę, wymyśliłam sobie bowiem, że jest to na pewno opowieść typowo "dla facetów", pełna bitew, pojedynków, gróźb i, na domiar złego, opisów broni. "Trzej muszkieterowie" okazali się być bardzo (bardzo, bardzo!) pozytywnym zaskoczeniem - bo choć mamy tu rzeczywiście kilka pojedynków i nawet jedno oblężenie, to autor zachował w tym wszystkim umiar. No i nie ma opisów broni. Uff.

Tytułowi muszkieterowie to Atos, Portos i Aramis. Jednak, wbrew tytułowi powieści, to nie oni są tutaj głównymi bohaterami, tym bowiem jest d'Artagnan - młody i "lekko" narwany, a przy tym pewnie niesłychanie przystojny, skoro tyle kobiet na niego poleciało (ale o tym później). A przy tym wcale nie idealny - czytelnik może się na niego momentami nieźle wkurzyć. O tym również za chwilę. Teraz dodam tylko, że Dumas bardzo dobrze zarysował nam charaktery bohaterów - są oni ludźmi z krwi i kości, czytając, mamy wrażenie, że naprawdę jesteśmy tam z nimi, obawiamy się o ich losy albo, wręcz przeciwnie, uśmiechamy się pod nosem.

Rzecz dzieje się w pierwszej połowie XVII w., a zaczyna, gdy d'Artagnan wyrusza do Paryża, aby zostać muszkieterem - jest to jego wymarzona ścieżka kariery, polecona przez ojca. Jednak narwany charakter chłopaka powoduje, że w ciągu jednego dnia zostaje wyzwany na pojedynek osobno przez Atosa, Portosa i Aramisa. Zabawny zbieg okoliczności sprawia, że z wroga muszkieterów staje się jednak ich najlepszym przyjacielem. Od tej pory czwórka ta jest już nierozłączna i razem przeżywa przygody, momentami zabawne, momentami straszne.

Powieść tę cechuje ogromne poczucie humoru. Już dawno tak się nie śmiałam podczas czytania jakiejś książki - nie wiedziałam nawet, że jestem jeszcze zdolna do tylu wybuchów śmiechu podczas lektury, tak dawno mi się to nie zdarzyło. A tutaj Dumas cały czas czymś bawi i rozśmiesza. Do moich ulubionych scen należy ta z łaciną - ja łacinę kocham (cztery lata jej nauki jednak zrobiły swoje), wiem jednak, jak niektórzy ludzie się do niej odnoszą ("łacina? przecież to nudy!"), stąd spotkanie na tym polu d'Artagnana i Aramisa tak mi przypadło do serca.

Tym, na co należy zwrócić uwagę, są relacje d'Artagnana z kobietami. I to właśnie te wątki sprawiły, że bohater ten okazuje się nie być wcale tak pozytywny, jak by się na początku mogło wydawać. Już pomijam fakt, że musi mieć każdą kobietę, która mu się spodoba, bo przecież takie imbecyle przekonane o własnej wspaniałości zawsze były i będą na tym świecie - ale w jaki sposób on je próbuje zdobyć! Tak więc najpierw pani Bonacieux - co z tego, że mężatka, jest ładna, lecimy ją wyrywać. Kiedy ta zostaje porwana (tuż przed ich umówioną schadzką, co za nieszczęście dla takiego przystojniaka!), d'Artagnan oczywiście szaleje z rozpaczy, ale potem wpada mu w oko inna kobieta. Ta działa na niego jak magnes, d'Artagnan jednocześnie jej pożąda i nienawidzi, a próbuje się do niej zbliżyć poprzez nawiązanie bliższych (aż za bliskich...) relacji z jej służącą. I udaje mu się, jednak podstępem, co właściwie było już gwałtem. Już nawet myślałam, że Dumas nie wróci do tego wątku, ale potem bohater poprosił tę kobietę o wybaczenie, więc choć takie rozwiązanie sprawy nadal mnie nie satysfakcjonuje, to przynajmniej dobrze, że ukazano niesłuszność takiego zachowania.

Jak więc widać, stosunek d'Artagnana do kobiet mocno kuleje, jednak, o dziwo, nawet mimo tego, że tak się na niego zdenerwowałam, nie dało się go nie lubić. Jak przeczytacie, przekonacie się o tym zresztą sami. Teraz chciałabym wspomnieć o kobiecie, która od drugiej połowy książki jest jedną z najważniejszych postaci - chodzi oczywiście o Milady. Jest to prawdziwa femme fatale, okrutna i mściwa, wyjątkowej urody, twarzy anioła, a duszy diablicy. Z łatwością wykorzystuje swe wdzięki i powaby ciała, aby zwieść mężczyznę, wykorzystać i bezlitośnie porzucić. Co więcej, udaje jej się w pewnym momencie zmanipulować nawet czytelnika, który już od kilkuset stron wiedział o jej niecnych poczynaniach.

Akcja biegnie swoim własnym rytmem - raz prze gwałtownie do przodu, a raz pozwala nieco czytelnikowi odetchnąć. Zawsze jednak jest ciekawie - momentami zabawnie, momentami tragicznie. Ja przedłużałam czytanie jak tylko się dało, bo nie chciałam wcale kończyć, pragnęłam pozostać w tym świecie jeszcze dłużej. Wiem, że jest na to jedna rada - przeczytać dwie pozostałe części, jednak trochę się boję, że okażą się one gorsze albo że bohaterowie nie będą już tacy sami... Pewnie je przeczytam, ale może jeszcze nie teraz. Chyba najpierw muszę się przyzwyczaić do tej myśli i nabrać trochę odwagi. Tymczasem polecam Wam z całego serca "Trzech muszkieterów" - mam nadzieję, że będziecie tak samo zachwyceni, jak ja.

Tom I trylogii o muszkieterach
Tytuł oryginału: Les Trois Mousquetaires
Tłumaczenie: Joanna Guze
Wydawnictwo Znak, 1997
Moja ocena: 10/10


Książkę przeczytałam w ramach rocznego maratonu "Światura" (czyli czytania klasyki) u Okonia w sieci (YouTube).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zapowiedzi książkowe na kwiecień

Lecimy z kolejnymi zapowiedziami ciekawych premier - na końcu znajdziecie też bonus muzyczny, na który bardzo mocno czekam! (kursywą moje pr...