piątek, 26 lipca 2019

Ewa Nowak "Wszystko, tylko nie mięta"

Z serią miętową pierwszy raz zetknęłam się w gimnazjum. Przeczytałam pierwsze siedem tomów i byłam niemal zachwycona - mniej więcej rok wcześniej odkryłam też Jeżycjadę i bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam coś podobnego, tyle że z akcją w Warszawie. Potem jednak drogi moje i Ewy Nowak jakoś się rozjechały, a teraz, po tylu już latach, postanowiłam wrócić do jej serii i przekonać się, czy nadal zobaczę w opowieści o Gwidoszach "to coś".

Mamy tu historię pewnej warszawskiej rodziny mieszkającej na Bródnie. Mowa o Gwidoszach właśnie - to pełni humoru książkoholicy. Jest więc ojciec, Mariusz Gwidosz, nauczyciel, który z powodu marnych zarobków przekwalifikował się na agenta ubezpieczeniowego. Jest mama, Asia, uczęszczająca na kurs psychologii, lekko roztrzepana i bardzo sympatyczna. Następnie Kuba, maturzysta, szkolny przystojniak; Malwina, świeżo upieczona licealistka oraz uczęszczająca do przedszkola Marynia, dziecko bardzo ciekawe świata, choć w sumie trochę przerażające, przynajmniej dla mnie.

Główne dwa wątki dotyczą problemów Kuby i Malwiny. I tu zaczynają się schody, bowiem to, co wydawało mi się takie wspaniałe i romantyczne w gimnazjum, teraz wzbudza u mnie jedynie uśmiech politowania. Ach, co ta starość robi z ludźmi, że na wszystko zaczynają patrzeć w taki praktyczny sposób. No ale cóż. Życie.

Wątek Kuby początkowo był naprawdę fajnie poprowadzony; on - szkolny przystojniak i podrywacz, ona - Magda Różycka - zdystansowana, chłodna, a na dodatek chora na mózgowe porażenie dziecięce. I wszystko byłoby naprawdę fajnie, gdyby nie końcówka... no bo błagam, poznają się dopiero we wrześniu czy tam w październiku, a w tym samym roku szkolnym już się zaręczają? Na dodatek ten cały Kuba; czy poza bałaganiarstwem miał w ogóle jakieś wady? Kurczę, tacy ludzie przecież nie istnieją. A przynajmniej ja nie znam faceta, który byłby jednocześnie bosko przystojny, mądry, inteligentny, zabawny, oczytany, romantyczny, czuły i co tam sobie tylko można wymarzyć. Jakby autorka dała mu jakąś większą wadę, to przynajmniej Kuba byłby bardziej realny.

Ale ok, ten wątek był jeszcze spoko. Bardziej denerwowała mnie Malwina, która na przemian wzbudzała moją litość i irytację. Dlaczego? Bo wyobraźcie sobie wysoką, piękną, szczupłą blondynkę z błękitnymi oczami i idealnymi rysami twarzy, za którą chłopcy latają tabunami, tak się wszystkim podoba. A ona co? Mówi, że jest brzydka. Gruba. Nikt jej nie widzi. Nikt jej nie zauważa (heloł, jeden chłopak zaprasza cię do teatru, a drugi cały czas za tobą wzdycha, no rzeczywiście nikomu się nie podobasz). Wkurzające. Ja wiem, że autorka chciała podkreślić, że nawet te najładniejsze dziewczyny mogą mieć problemy z samooceną, jednak zaczyna mnie martwić, co mają sobie pomyśleć te wszystkie dziewczyny w wieku właśnie gimnazjalnym (czy tam z końca podstawówki już teraz), kiedy to czytają. No bo skoro taka piękna Malwina uważała się za brzydką, to co one mają o sobie powiedzieć?

Postacią, która wzbudziła moją szczerą sympatię, był za to Paweł Pisarczyk zwany Pawlaczem. Bardzo fajny chłopak, taki normalny, niewyróżniający się z tłumu, ale uczciwy i oddany. Nie ma takich wielu w literaturze. Wszędzie tylko tacy, co to cały czas zwracają na siebie uwagę. Koniecznie przy tym muszą być zabójczo przystojni, żeby każda dziewczyna w ich towarzystwie poczuła motylki w brzuchu. A ja bym właśnie na przekór wszystkiemu chciała w książkach więcej takich zwykłych ludzi. Niekoniecznie idealnych, tylko takich... ludzkich. Normalnych.

Poza tym uważam, że autorka chciała poruszyć w tej książce zbyt wiele problemów na raz. Nieszczęśliwa miłość, mózgowe porażenie dziecięce, anoreksja, matura, szkoła, homoseksualizm. Z tym ostatnim chyba coś jej jednak nie wyszło, bowiem dowiadujemy się, że najlepszą receptą na to, żeby koledzy przestali śmiać się z chłopaka, że jest gejem, jest jedynie znalezienie sobie przez tego chłopaka dziewczyny. Chyba nie tak to powinno wyglądać. Tak więc książka jest cieniutka, a upchnięto w nią tyle rzeczy. Pewnie więc domyślacie się, jak to wszystko wyszło. Tak, bardzo powierzchownie, właściwie żaden z tych tematów nie został przedstawiony głębiej.

Jak więc widzicie, średnio mi się ten powrót do powieści Ewy Nowak spodobał. Może już jestem za stara. Ale jeszcze przeczytam na pewno kilka dalszych części, żeby mieć pełen obraz sytuacji. Trzecią część mam nawet w domu z autografem autorki, więc będzie czytane :) Na pocieszenie powiem Wam, że w powieści znajdziecie dużo poczucia humoru i wzmianek o innych książkach, co upodabnia tę serię do mojej ukochanej Jeżycjady. Klimat i styl pisania jest jednak zupełnie inny. Zresztą, przekonajcie się sami. To taka cienka książka, że wiele czasu Wam nie zajmie, a może akurat się Wam spodoba.


Tom I serii miętowej
Wydawnictwo Egmont, 2008
Moja ocena: 5/10


Wszystko, tylko nie mięta / Diupa / Krzywe 10 / Lawenda w chodakach / Drugi / Michał Jakiśtam / Ogon Kici / Kiedyś na pewno / Rezerwat niebieskich ptaków / Bardzo biała wrona / Niewzruszenie / Dane wrażliwe / Drzazga / Mój Adam / Dwie Marysie / Niebieskie migdały / Pierwsze koty / Grzywa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klimat gęsty jak żywica, czyli "Kwestia wiary" Łukasza Kucharskiego

Powieści oparte na motywach wierzeń i demonologii słowiańskiej pojawiają się na rynku jak grzyby po deszczu. Nie powiem, bardzo mnie to cies...